[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zakłopotane spojrzenie z Darrylem.
Jesteście kochankami?
To nie... To nie pańska sprawa. Poczerwieniała. Nie rozumiem, co
moje życie prywatne ma wspólnego z...
Moim życiem prywatnym? dokończył Garrick. Nic, panno
Schumacher. Moje pytania są taką samą ingerencją w pani prywatność, jak
byłyby te, które zadawałby mi Darryl. Już pani powiedziałem, że nie jestem
zainteresowany występowaniem na forum publicznym. Dotyczy to zarówno
rozmów, jak i spotkań czy wywiadów prasowych.
Gazety, które czytałam, jednak miały rację wybuchła Liza, wyraznie
zirytowana. Jest pan arogantem.
Niezupełnie. Garrick zachowywał olimpijski spokój. Ja tylko
staram się objaśnić pani to, co czuję. I nie tylko jej. Nagle wszystko ułożyło
się w logiczną całość. Jego wizja, kim jest i czego chce w życiu, stała się
krystalicznie czysta.
Wie pan co? Myślę, że jest pan skończony stwierdziła Liza.
Zniknął pan z show biznesu, bo po Pagenie nie mógł pan dostać dobrej roli.
Myślę, że zdając sobie z tego sprawę, boi się pan stanąć przed moimi studen-
tami.
183
R
L
T
Nie obchodzi mnie, co pani myśli. Garrick spojrzał jej prosto w
twarz. Niczego się nie boję, ja po prostu nie jestem tym zainteresowany.
Wycofałem się z aktorstwa, bo nie przyniosło mi niczego dobrego. Mogłaby
mi pani zaproponować pierwszoplanową rolę w pani najbliższej produkcji i
odmówiłbym. Mogłaby mi pani zaproponować reżyserię i też bym odmówił.
Mogłaby mi pani zaproponować nagłówki na pierwszych stronach gazet i też
bym odmówił. Teraz żyję spokojnie i moje życie jest o wiele bogatsze niż
wszystko, co znałem przedtem. Jeśli chciałaby pani artykuł o mnie, to chętnie
opowiem o traperstwie, o moich studiach nad łaciną, o struganiu figur
szachowych. Ale nie aktorstwie. To już nie ma ze mną nic wspólnego, minęło
prawie pięć lat, odkąd się wycofałem i nie żałuję. Odszedł szybkim krokiem.
Panie Rodenhiser? Panie Rodenhiser!
Odwrócił się i zobaczył biegnącą ku niemu sekretarkę ze studium
językowego. W jednej ręce trzymała jakąś kartkę.
Dzięki Bogu, jeszcze pana złapałam wyszeptała.
Garricka nagle opuścił cały spokój, krew odpływała mu z twarzy.
Miałam właśnie telefon od Susan Walsh mówiła kobieta. Leah jest
w szpitalu, ma pan tam jechać.
Boże jęknął, wskakując do samochodu. Co się mogło stać?
Pędził, jak mógł najszybciej, a mimo to miał wrażenie, że jazda trwa
wieczność. W szpitalu poprosił o natychmiastowe skontaktowanie go z
doktorem Walshem.
Wody odeszły powiedział lekarz. Przygotowujemy Leah do
zabiegu. Chodzmy. Musimy się umyć.
Jak ona się czuje?
Jest przerażona.
A dziecko?
184
R
L
T
Na razie dobrze. Trzeba się spieszyć.
Garrick nie zadawał więcej pytań. Modlił się. Poza tym wiedział, że
Gregory nie znał odpowiedzi na jedno najważniejsze pytanie, które
najbardziej chciał zadać. Tylko czas pozwoli na tę odpowiedz, a czas był
bezcenny.
Gdy Garrick wszedł na salę, Leah wyciągnęła do niego drżącą rękę i
ścisnęła kurczowo jego palce.
Mówili, że wyjechałeś. Dzięki Bogu, jeszcze cię złapali.
Co się stało?
Wody mi odeszły. Leżałam w łóżku i wtedy to się stało. Nie ruszałam
się, nic nie robiłam...
Ciii. Garrick pochylił się nad nią i pocałował ją w czoło. Wszystko
robiłaś jak trzeba. Stosowałaś się do wszystkich zaleceń lekarza. Powiedz mi,
jak się dostałaś do szpitala?
Zadzwoniłam do Susan. Chyba głupio zrobiłam, prawda? Powinnam
była zadzwonić wprost do Gregory'ego, ale przecież Susan była bliżej i
dobrze, że miałam telefon, to nie musiałam do niej iść.
Dobrze, że zadzwoniłaś do Susan. Ona jest osobą spokojną i
opanowaną.
Zadzwoniła do Gregory'ego, a on przysłał karetkę.
Już dobrze, kochanie. Wszystko będzie dobrze uspokajał ją. Masz
bóle? spytał.
Przedtem czułam skurcze, teraz po znieczuleniu dolędzwiowym już
nie. Zacisnęła palce na jego ręce. Nic nie czuję, Garrick. Może coś się
stało.
Z dzieckiem wszystko w porządku uspokoił ją doktor Walsh, który
w tej samej chwili pojawił się przy łóżku. Gotowi?
185
R
L
T
Garrick i Leah równocześnie skinęli głową. Anestezjolog usiadł przy
głowie Leah, pielęgniarka podsunęła taboret Garrickowi.
%7łeby tylko żyło szepnęła Leah.
Będzie żyło odpowiedział szeptem Garrick, kierując pełne niepokoju
spojrzenie na lekarza.
Wszyscy myślimy pozytywnie rzekł Gregory. Niczego nie
obiecywał, ale wydawał się całkowicie pewny.
Garrick? szepnęła Leah.
Tak, kochanie.
Jak było dzisiaj na uczelni?
Garrick aż podskoczył. Zupełnie zapomniał o uczelni. Nie był to temat
do rozmowy w tym miejscu i w tym czasie. Ale szybko zorientował się,
dlaczego Leah o to pyta. Po prostu chce zająć myśli czym innym.
Niezle, zdałem egzamin. I to nie byle jak.
Nie żartujesz?
Skąd. Dostałem dziewięćdziesiąt siedem punktów.
Podobno starsi studenci zdają lepiej.
Ale to nie wszystko. Znów miałem starcie z Lizą Schumacher.
Co się stało? spytała Leah, choć jasne było, że i ona, i Garrick myślą
o czymś zupełnie innym.
Przyszła z reporterem z tutejszej gazety.
Coś podobnego.
Chcieli zrobić ze mną wywiad.
No nie. Leah znów zacisnęła palce na dłoni Garricka, ale nie miało
to nic wspólnego z ich rozmową, lecz z cichą wymianą zdań dobiegającą zza
zasłony, która odgradzała jej głowę od reszty ciała, zasłaniając widok na pole
operacyjne.
186
R
L
T
Garrick rzucił okiem na lekarza, pochylonego nad brzuchem Leah, po
czym przeniósł z powrotem wzrok na Leah.
Powiedziałem, że mnie to nie interesuje, i rzeczywiście tak jest.
Nie kusiło cię?
Nic podobnego. Nie chcę żadnych propozycji.
Ale jeśli ona powiedziała reporterowi, kim jesteś...
Nie ma to znaczenia wzruszył ramionami. Może sobie mówić całej
redakcji, nie obchodzi mnie to.
A jeśli ten reporter coś napisze...
Jego sprawa. Może pisać o tym, jak znalazłem lepsze życie. Taka
historia nikogo nie zainteresuje, więc jeden artykuł starczy aż nadto. Szybko
przestanę go interesować, innych reporterów też.
Cieszę się szepnęła Leah. Co oni robią? dodała szybko.
Z dzieckiem wszystko w porządku zawołał Gregory. Rozmawiajcie
dalej. To bardzo ciekawa rozmowa.
Garrick rzucił pełne lęku spojrzenie na anestezjologa.
Może powinien był pan ją uśpić?
Nie! zawołała Leah. Chcę być przytomna.
Już kończymy, Leah dobiegł ją spokojny głos lekarza.
Leah nieco uspokojona znów zwróciła się do Garricka.
Kiedy ostatnie egzaminy? spytała.
W przyszłym tygodniu. Mogę je sobie darować.
Och nie, po całej pracy, jaką włożyłeś w te studia?
Przecież chodziłem na uczelnię tylko dla zabawy.
Więc dla zabawy zdaj egzaminy powiedziała.
Egzaminy to nie...
187
R
L
T
Delikatny krzyk przerwał mu w pół zdania. Serce zaczęło mu walić,
podniósł głowę.
Garrick? Gregory? Już? Leah nagle zabrakło tchu w piersiach.
Tym razem krzyk był silniejszy.
Ale energiczna dziewczyna stwierdził z zadowoleniem Gregory.
Dziewczynka szepnęła Leah, a w jej oczach pojawiły się łzy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]