[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drogi łódką. Stanowiła ona jedyny środek lokomocji i transportu. Ze światem zewnętrznym można
się było kontaktowad tylko za pomocą poczty. Steele odbierał ją ze specjalnie do tego celu
wynajętej skrytki pocztowej w Clayton, w trakcie cotygodniowych wycieczek do miasta.
Niedostępnośd tej wysepki sprawiała, że Steele mógł się tam oddawad pisaniu bez obawy, że jego
idealny spokój zostanie zakłócony. W gabinecie miał zainstalowany komputer do pomocy. Kiedy
zamykał drzwi do tego pokoju, Kerry udawała, że w pewnym sensie nie ma go wtedy w domu.
Przenosił się do jakiegoś egzotycznego i ekscytującego świata fantazji, gdzie jego bohaterowie żyli i
umierali wśród okrucieostwa i intryg. Tam też ci nieustraszeni, twardzi faceci wikłali się w
chwilowe, lecz pełne namiętności przygody, w których nie było mowy o miłości czy trwałym
związku.
Kerry nie miała nic przeciwko tym samotnym godzinom. Czytała, pływała lub wyszywała. Kot Zrut
spokojnie i obojętnie dotrzymywał jej towarzystwa. Chodził z nią na jagody albo wyciągał się na
leżaku, gdy ona pływała w basenie. Nie mogła tylko przy nim gotowad, bo ten ogromny kot
czatował wiecznie przy lodówce, ciągle głodny i zafascynowany jedzeniem.
Na początku wielka kuchnia ze wszystkimi możliwymi urządzeniami trochę ją onieśmielała, ale już
wkrótce Kerry pilnie studiowała sporą kolekcję książek kucharskich i wypróbowywała wykwintne
dania. Znalazła nareszcie ciekawy przepis na galantynę z kurczaka. Był zaznaczony w książce i
wspomniała o nim przy kolacji Steele'owi.
Ach, tak! Jadł akurat stek i w jego oczach pojawił się błysk tęsknoty. Galantyna z kurczaka.
Czy umiałabyś ją zrobid, Kerry? Zrób listę składników, które są potrzebne i kupimy je w sobotę w
Clayton.
Ale to taki skomplikowany przepis, ma przynajmniej piętnaście stron martwiła się Kerry. Nie
uważała się za dobrą kucharkę. Może pierwszy raz po prostu popatrzyłabym, jak ty to robisz?
Ja? Ależ kochanie, ja umiem jedynie piec mięso na ruszcie. Zwykle kupuję dania pół gotowe.
Potrzebowałbym tłumacza, aby odkryd sens jakiegokolwiek przepisu.
Więc kto to gotował i zaznaczył w książce? Już w chwilę pózniej uświadomiła sobie, że lepiej
było nie pytad.
Cóż... zastanawiał się. Wydaje mi się, że to Julia. Tak, to ona zrobiła tę galantynę z
kurczaka. Sandy kupiła prawie wszystkie książki kucharskie, ale Julia i Marcy naprawdę ich używały.
Rozumiem. Kerry siedziała jak przykuta do krzesła. Mogła o tym wcześniej pomyśled. Steele
przecież nie interesował się kuchnią i nie kupowałby tylu książek kucharskich tylko po to, aby stały
na półkach. Jej poprzedniczki o to zadbały. Kobiety, które, tak jak ona, mieszkały tutaj i gotowały
Steele'owi. Gotowały mu i spały z nim... i może również go kochały?
Czy Sandy, Julia i Marcy przebywały tutaj w tym samym czasie? Jej glos zabrzmiał twardo jak
chłosta. Jakież to wspaniałe dania musiałeś... wtedy pewnie... jadad.
Kerry. Steele odłożył widelec i wziął ją za rękę. To przeszłośd, kochanie. Nie ma to nic
wspólnego z nami, z tobą i ze mną.
Ton jego głosu wydał jej się obrazliwie pobłażliwy.
Jakie to musi byd teraz nudne dla ciebie. Wysunęła dłoo z jego uścisku, prawie go
nienawidząc. Tylko Zrut i ja. Jakie monotonne!
Czy naprawdę żył tutaj jednocześnie z trzema kobietami? Myśl ta ją rozwścieczyła.
Trzy kobiety! Ty satyrze!
Kerry, nie potrzebujemy chyba...
Nie! Wstała nagle od stołu i zaczęła znosid talerze do zlewu.
Potrzebujesz Sandy i Julii, i... i Marcy. Zabrała mu talerz, mimo że jeszcze nie zjadł.
Kerry, na Boga!
Jednym, pełnym wściekłości ruchem zrzuciła jego stek do miski Zruta. Kot chwycił ten duży kawał
mięsa i uciekł z kuchni.
Przecież one nie były tutaj w tym samym czasie! wybuchnął. Albo przynajmniej nie przez
cały czas. Do diabła, Kerry, jakie to ma zresztą znaczenie? To należy do przeszłości. Ja ci twojej nie
wytykam.
Bo ja żadnej nie mam, tylko dlatego! Talerze brzęczały okropnie, gdy wrzucała je do zlewu.
Ale teraz będę miała, prawda? Dołączę do tych legionów, które służyły Steele'owi Grayowi! Może
powinnyśmy utworzyd jakieś towarzystwo albo coś w tym rodzaju, zbierad się co roku i... i
wymieniad przepisy kulinarne!
Wypadła z kuchni, przebiegła przez taras i znalazła się poza domem. Steele nie poszedł za nią. Gdy
po dwóch godzinach wróciła, spędziwszy większośd czasu na przystani, nie było go w środku.
Pływał w basenie.
Woda jest wspaniała! zawołał do niej. Chodz do mnie, Kerry.
W jej sercu panowała wojna. Jedna jego częśd chciała mu utrzed nosa, a ta druga rozumiała, jak
beznadziejne jest przedłużanie tej kłótni. Właściwie o co poszło? Steele miał inne kobiety, miał ich
wiele. Nigdy nie udawał, że było inaczej. Po ich romansie znajdą się następne. Może w przyszłym
roku zachwycad się będzie szarlotką Kerry, a jego następna letnia towarzyszka odczuwad będzie tę
samą bezsilną złośd, która szalała teraz w niej.
Kerry! Steele wyszedł z basenu. Był nagi. Nigdy nie nosił kąpielówek w swoim prywatnym
basenie na własnej wyspie. Wyciągnął do niej rękę. Chodz tutaj, kochanie.
Kerry przypatrywała się jego wysportowanej, męskiej sylwetce, podziwiała twarde, umięśnione
ciało błyszczące we wczesnym wieczornym słoocu. Jego nagośd wywołała w niej natychmiastową
reakcję. Chciała go, pragnęła aż do bólu. Przecież go kochała, więc po co grad i zaprzeczad temu?
Kochanie. Głos Steele'a popędzał ją delikatnie. Kerry poddała się fali podniecenia, która
porywała ją w nieznane.
Zaraz przyjdę, tylko założę kostium.
Bez kostiumu, Kerry. Jego uśmiech ją oślepiał. Chodz do mnie teraz.
Uległa. Podeszła do basenu w miejscu, gdzie na małym podeście czekał na nią Steele i pozwoliła mu
się rozebrad. Zdjął jej cienką, zielonkawą, letnią sukienkę i beżowe, koronkowe majtki. Niedbałym
ruchem rzucił je na stojące nie opodal krzesło. Potem uniósł ją i wszedł z nią do wody. Jej stopy nie
dotykały już dna. Kerry objęła go rękami za szyję, a nogami oplotła go w pasie.
Czy tak nie jest lepiej? Po co się kłócid? wyszeptał Steele, głaszcząc jej skórę. Dotarł dłoomi do
jej piersi i zaczął je pieścid, kciukami masując nabrzmiałe sutki.
Kerry zacisnęła nogi mocniej wokół jego talii. Czuła, jak owłosiona skóra Steele'a przyjemnie drażni
wewnętrzną powierzchnię jej ud. Była gotowa na jego przyjęcie. Słabym głosem przywołała go po
imieniu. Objął dłoomi jej pełne, zaokrąglone pośladki. Opuścił trochę jej ciało i poczuła jego twardą
męskośd napierającą niecierpliwie.
Och, Kerry! Z gardła wydarł mu się zduszony jęk. Chcę byd w tobie, głęboko w środku.
Jego ręce zwiększyły nacisk. Jeszcze sekunda lub dwie i połączą się całkowicie.
Mimo swego podniecenia Kerry była jeszcze na tyle przytomna, aby sobie uświadomid, że czegoś
brakuje. Czegoś niezbędnego.
Steele, nie jesteśmy... zabezpieczeni.
No to co? Nadal trzymał ją w uściska.
Jego słowa poruszyły jakieś ukryte zakamarki w jej pamięci. Tę rozmowę gdzieś już czytała. Nagle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]