[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Idąc holem, próbowała zapanować nad swoimi emocjami. Cała drżała. Wyjęła z szafki
pierwszy lepszy wazon i pędem wróciła z powrotem;
Sam zabrał się w tym czasie za czytanie jakiegoś artykułu. Georgia nie wiedziała, czy wypada
jej go zagadnąć, czy powinna dokończyć układanie kwiatów w milczeniu. Przyglądała mu się
spod oka, aby odkryć w nim coś, co mogłoby być dowodem ich pokrewieństwa. Kolor
włosów miał podobny do Margot, a nos... tak, nos miał podobny do nosa Shelby. Nagle Sam
podniósł głowę i leniwie oparł ją na dłoni.
- Słyszałem, że zapoznała się już pani z moim przybranym synem.
Georgię bardzo zaskoczyły te słowa.
- To prawda. Można tak powiedzieć - odezwała się niepewnie. - Spędziliśmy trochę
czasu ze sobą, to wszystko.
Sam zaproponował jej, aby usiadła.
- Pani Mitton nie czuje się dziś najlepiej. Skarżyła się mojej żonie na silny ból głowy -
rzekł Samuel.
- Przykro mi - odparła Georgia, patrząc na swoje ręce. Nie wiedziała, po co Sam jej o
tym mówił i co miała odpowiedzieć.
- Jest pani pierwszą kobietą, pani Georgio, która poważnie zafascynowała mojego
syna. Wpadła mu pani w oko. - Sam nieoczekiwanie zmienił temat.
- Chyba odkąd rozstał się z Elizabeth...
- Wnioskuję zatem, że Dev opowiadał pani o niej?
- Tak. To musiało być dla niego bolesne przeżycie.
- Ten związek był całkowicie pozbawiony sensu. Dev naprawdę kochał Elizabeth, ale
ona okazała się perfidną, wyrachowaną egoistką. Bogu dzięki, syn zerwał z nią, zanim było za
pózno.
- Ale mocno się sparzył - powiedziała Georgia pod nosem, przypominając sobie jego
wypowiedzi na temat stałych związków.
- Czy my się już wcześniej spotkaliśmy? wypalił nagle Sam, przeszywając Georgię
bacznym spojrzeniem. Zmarszczył brwi.
- Wątpię. Ja pochodzę z Nowego Orleanu. Czy był pan tam kiedykolwiek?
- Od kilku lat już tam nie byłem, ale jest tam coś... A zresztą, nieważne.
- Więc przez całe życie mieszkał pan w Teksasie? - zapytała Georgia, chcąc za
wszelką cenę podtrzymać rozmowę.
- Prawie. Pochodzę z Montany, ale tam jest za zimno, jak dla mnie. Lubię ciepły
klimat, dlatego przeniosłem się na południe. Mieszkałem już w kilku różnych stanach. A co
panią sprowadza do Teksasu?
Pan, chciała powiedzieć, ale nie miała dość odwagi. W tej chwili do pokoju weszła pani
Mitton.
- Ach, tu pan jest! - odetchnęła, odstawiając na bok tacę z kawą i słodkimi bułeczkami.
- Pan musi odzyskać siły i energię. Nie zaszkodzi również, jeśli przybierze pan trochę na
wadze. - Uśmiechnęła się troskliwie. - Pani też mogę zrobić kawy zwróciła się do Georgii.
- Bardzo bym prosił - odpowiedział za Georgię Sam. - Tak przyjemnie nam się
rozmawia...
Pani Mitton zachichotała i wyszła.
- Nie muszę zostawać. Pan zapewne ma jeszcze dużo roboty - powiedziała Georgia,
podnosząc się z krzesła.
- Ależ proszę usiąść - zażądał Sam. - Chyba nie ucieknie mi pani w takim momencie.
Ruth i Dev poszli do kościoła, a ja mam siedzieć tu zupełnie sam?
- A co z panią Mitton i Thelmą?
- Je znam już od lat. Wie pani, to takie miłe, gdy ktoś nowy pojawia się w tym domu.
- Dobrze, skoro panu ze mną będzie razniej... -Georgia usiadła z powrotem na swoim
miejscu.
- Co robiła pani z Devem przez cały ten czas, kiedy nas nie było? - zapytał Sam z
zaciekawieniem.
- Nic szczególnego. Pewnego dnia byliśmy na plaży, innym razem na przyjęciu. Ale
zazwyczaj ja pracowałam w ogrodzie, podczas gdy Dev siedział w biurze. Nie widywaliśmy
się zbyt często.
- Byliście na przyjęciu u Titanów?
Najchętniej opowiadałaby godzinami o tym cudownym przeżyciu, i jaka była szczęśliwa, ale
w końcu musiała przecież wyjaśnić pewną sprawę...
- Czy kiedykolwiek mieszkał pan w... - Nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż do
pokoju znów weszła pani Mitton. Tym razem niosła kawę dla Georgii i drugi mały talerzyk,
pełen kruchych ciasteczek.
- Dziękuję uprzejmie - powiedziała Georgia. Zadzwonił telefon. Sam podniósł
słuchawkę. Popijając kawę, Georgia starała się nie przyglądać
Samowi zbyt natarczywie. Rozważała, czy nie zapytać go o Missisipi. Gdyby się okazało, że
rzeczywiście nigdy tam nie mieszkał, dałaby sobie spokój. Ale być może nie przyznałby się
do tego tak od razu? Jeżeli nadal sądził, że jest oskarżony o morderstwo, z pewnością nie
będzie chciał o tym mówić. Ale gdyby wiedział, że złapano prawdziwego mordercę, być
może odnowiłby kontakt z rodziną. Dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane?
- To była moja żona - wytłumaczył Sam, gdy odłożył słuchawkę. - Zaprosiła na dziś
kilku przyjaciół. Muszę powiedzieć Thelmie, aby przyrządziła większy lunch. A tak przy
okazji, nie miałaby pani ochoty zjeść razem z nami? Niedługo już będą, zatem usiądziemy do
stołu około pierwszej.
- Przypominam panu, że ja jestem tylko pańską ogrodmczką - rzekła Georgia w
obawie, że nie wypada jej przyjąć zaproszenia.
- Zazwyczaj nie wysuwam takich propozycji wobec personelu, ale chyba w tym
wypadku mogę zrobić wyjątek. Poza tym zapraszając panią, sprawię komuś wielką
przyjemność.
Pragnę cię, Georgio" - słowa te jak echo rozbrzmiewały w jej głowie. Lepiej będzie,
pomyślała Georgia, jeśli nie dojdzie do wspólnego posiłku w obecności rodziców. Mogłoby
to być dla wszystkich krępujące.
- To jak? Co pani na to? - Sam obdarzył ją spojrzeniem pełnym oczekiwania.
- Na co? - spytał Dev, zaglądając do pokoju.
- Na nic. Właśnie miałam zamiar wrócić do swoich zajęć. Mimo wszystko, dziękuję -
powiedziała do Sama, po czym odstawiła kubek z kawą i podbiegła do drzwi.
Chciała się wymknąć, lecz Dev jej nie wypuścił. Rozpostarł ramiona na całą szerokość drzwi,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]