[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miała na sobie czarny kostium i bluzkę z koronkowym żabotem,
włosy upięte ciasno w połyskujący węzeł.
- Hej! - odpowiedział, zastanawiając się, co ma teraz począć.
- Jakie to śliczne - powiedziała, spoglądając na łóżko. - Co to jest?
- To rozeta z piór, część mego paradnego stroju.
- Twojego paradnego stroju?
- Tak. Od dziecka tańczę na naszych zgromadzeniach, chociaż nie
biorę udziału w konkursach.
- Powiedz mi, jak się to odbywa?
Anula & polgara
Niełatwe pytanie, pomyślał Flint. Gdyby ją zaprosił, by z nim dzisiaj
pojechała, nie musiałby na nie odpowiadać. Sama by wszystko
zobaczyła na własne oczy.
- Pow-wow to takie indiańskie zgromadzenie.
- Wiem, ale co się tam dzieje?
- No, dużo różnych rzeczy.
- To znaczy? - zapytała, rozczarowana jego skąpymi wyjaśnieniami.
- Tańce. Jedzenie. Stragany z wyrobami rzemieślniczymi. Podczas
większych zgromadzeń odbywa się także rodeo i taka impreza może
trwać nawet cały tydzień.
- To musi być dobra zabawa.
- Dzisiaj wszystko skończy się późnym wieczorem. Nie będzie
wielkiej pompy. Imprezie patronuje mały indiański kościół.
- Czy obcy też mogą w tym uczestniczyć? - zapytała Gina.
- Tak, ale dziś wieczorem nie spodziewamy się wielu gości. Przyjdą
głównie ci, którzy chodzą do tego kościoła.
- Nie wiedziałam, że należysz do jakiejś wspólnoty kościelnej.
- Nie należę. Po prostu babcia mnie poprosiła, żebym dziś do nich
dołączył - wyjaśnił Flint, pochylając się i zawiązując sznurowadła
tenisówek.
Gina usiadła na brzegu łóżka. Miała wielką ochotę dotknąć
wspaniałych orlich piór, ale czuła, że nie byłoby to stosowne.
- Może chciałabyś ze mną pojechać? - zagadnął niespodziewanie, bo
ku własnemu zaskoczeniu poczuł, że Gina powinna mu towarzyszyć.
- Naprawdę mnie zapraszasz? Bardzo chętnie bym pojechała.
- Wobec tego przebierz się w coś sportowego i zaraz wyruszamy.
Weźmiemy dżipa, jest większy i będę się w nim mógł przebrać.
Gdy Flint zaparkował samochód w pewnej odległości od
miejscowego ośrodka kultury, Gina spostrzegła kilka rodzin rdzennych
Amerykanów, które zdążały w stronę wejścia. Dzieci miały na sobie
stroje z jagnięcej skóry z frędzelkami, z koralików i piór.
Gina z trudem ukrywała podniecenie. Nagle jednak uprzytomniła
sobie, że ich pojawienie się tutaj może wywołać sensację.
- Nie sądzisz, że mieszkańcy nas poznają? Prasa bulwarowa z
pewnością tu dociera.
Anula & polgara
- Być może, ale większość uczestników wie, kim jestem. Wątpię, by
chcieli wypowiadać jakieś komentarze. To jest zgromadzenie o
charakterze duchowym. Nie będą nam zadawać osobistych pytań. To nie
byłoby właściwe.
Może Flint ma rację, pomyślała Gina. Ale nawet jeśli nic nie
powiedzą, to sobie niejedno pomyślą.
- Nie będą się na nas gapić?
- Nie, zapewniam cię. W każdym razie nie Indianie wierni tradycji -
powiedział Flint i zaczął się przebierać.
Gina ze zdumieniem przyglądała się, jak Flint na jej oczach
przeobrażał się w Indianina. Jego barwny strój uzupełniały wyszywane
koralikami mokasyny. Na koniec usiadł, wziął do ręki lusterko i,
używając szminek, namalował sobie na twarzy niezwykłą maskę.
Gina chciała mu powiedzieć, że bardzo pięknie wygląda, ale nie
mogła znaleźć odpowiednich słów. Siedziała jak zaczarowana, w
milczeniu się w niego wpatrując.
Flint zapalił kadzidło, którego dym owionął ich oboje, tworząc
niepowtarzalną atmosferę.
- Chciałem ci podziękować - odezwał się po chwili.
- Za co?
- Że pozwoliłaś mi otworzyć przed sobą serce.
- Przecież jestem twoją przyjaciółką.
- Dzięki raz jeszcze.
- Flint, czy to prawda, że uczono cię, byś nie mówił o zmarłych?
- Tak, ale przyznam, że nigdy tego nie przestrzegałem. Lubiłem
mówić o mojej mamie. Ale to było przedtem, zanim dowiedziałem się,
co uczyniła.
- Nie umiem wyrazić, jak bardzo mi przykro. Wyobrażam sobie, jak
ci było trudno o tym mówić.
- Cóż, niewiele więcej można teraz do tego dodać - powiedział Flint.
- Co się stało, to się nie odstanie. Muszę się nauczyć z tym żyć.
Tak, pomyślała. Z pewnością bardzo by mu pomogło, gdyby się
ożenił z kobietą, która chętnie zrezygnowałaby dla niego z kariery
zawodowej.
Zerknęła na serdeczny palec i wyobraziła sobie, że nosi na nim
Anula & polgara
obrączkę. Czy mogłaby porzucić pracę dla mężczyzny? Zapomnieć o
swoim wykształceniu?
Nie. Nie mogłaby. Chciałaby mieć męża, który szanowałby jej pracę
zawodową i cenił ją. Ale cichutki głosik w środku podpowiadał jej, że
dla Flinta Kingmana mogłaby chyba poświęcić wszystko...
Gdy Flint prowadził ją do Centrum Kultury, Gina starała się uspokoić
wezbrane emocje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]