[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chcesz kupić jednego z nich? - spytała, kiedy Garrett wziął do ręki zwierzaka, by dostrzec cenę.
- Jest kuszący, ale tym razem zrezygnuję. Przyszedłem tu w innym celu. Rozejrzyj się, wrócę za parę minut.
Shelby zauroczona przyglądała się tandetnym bibelotom, które sąsiadowały na półkach z bardziej praktycznymi
przedmiotami w rodzaju parawanów plażowych, okularów od słońca czy pocztówek. Stał tam także regał z książkami i
Shelby zajęta była odczytywaniem tytułów, kiedy odnalazł ją Garrett trzymający pod pachą papierową torbę.
Wyszli na zewnątrz.
- Proszę - powiedział, podając jej pakunek. - To dla ciebie.
Otworzyła szeroko oczy. Nawet jeśli kupił martwego, ubranego aligatorka lub plastikowy globus na pamiątkę
dzisiejszej wycieczki będzie musiała grzecznie podziękować. Ostrożnie zajrzała do środka.
- To... ubrania? - Shelby wyciągnęła różowo-biało-zielone szorty i różową koszulkę. Była tam również para różowych
klapek.
- Możesz przebrać się w toalecie restauracji po drugiej stronie ulicy. - Rada Garretta zabrzmiała bardziej jak rozkaz.
- Nie mogę pozwolić, żebyś kupował mi ubrania - słabo zaprotestowała Shelby.
- Nawet tanie z tandetnego sklepiku?
- Garrett, gdybym chciała, sama mogłabym je kupić.
- To prawda. Ale nie wiedziałaś, że chcesz. Nie wiedziałaś nawet, że ich potrzebujesz. A tak właśnie jest. Jeśli za
moment nie zmienisz stroju, rozpłyniesz się pod wpływem upału.
Miał rację. Temperatura dochodziła do czterdziestu stopni i Shelby pociła się, nawet stojąc bez ruchu na zalanym
słońcem chodniku. Bez wątpienia byłoby jej chłodniej, gdyby zrzuciła z siebie kilka warstw ubrań. Szorty i koszulka
wybrane przez Garretta nie były nawet takie okropne, choć o klapkach nie mogłaby powiedzieć tego samego z czystym
sumieniem.
- Zgoda, ale upieram się przy zwróceniu ci pieniędzy
- Skoro się upierasz, przyjmę - wspaniałomyślnie zgodził się Garrett.
Wróciła do sklepu po kolorową gumkę do włosów. Głowa bolała ją coraz bardziej, a ciężki kok z pewnością nie był
wygodnym i odpowiednim uczesaniem na tę pogodę.
Upchnęli jej eleganckie ubranie na tylnym siedzeniu samochodu i ruszyli w stronę domu Hemingwaya, w którym teraz
mieściło się muzeum poświęcone pamięci pisarza.
- Wyglądasz wspaniale! - zawołał Garrett, z uznaniem przyglądając się jej długim, gołym nogom, kiedy zmierzali do
wejścia.
- Są zbyt krótkie. - Shelby naciągała zawzięcie brzeg nogawki, lecz z marnym skutkiem. Nigdy przedtem nie była tak
roznegliżowana. Nawet do biegania po plaży nie nosiła tak krótkich spodenek.
- Powtarzam, że wyglądasz wspaniale. - Tym razem popatrzył na nią z pożądliwym błyskiem w oku. Shelby nie
potrafiła powstrzymać śmiechu; Garrett tak zabawnie się wykrzywił.
Jej reakcja ośmieliła Garretta, który ujął ją za rękę. Nie powinnam była się śmiać, skarciła się surowo Shelby. Ten
mężczyzna nie potrzebował dodatkowej zachęty, był wystarczająco świadomy swojej urody i wdzięku.
Ona zaś nawet na chwilę nie potrafiła zapomnieć, że w jego mocnej dłoni znajduje się jej ręka.
Garrett czuł dotyk delikatnych, szczupłych palców. Dłoń Shelby była mała i kobieca. Przypomniał sobie ich namiętne
pocałunki z poprzedniego dnia. Wyczuwał drżenie Shelby i z żalem pomyślał, że musi postępować bardzo rozważnie i
bez pośpiechu, jeśli nie chce jej spłoszyć. Z trudem skierował swoją uwagę na otaczającą ich scenerię - wysoki,
dwupiętrowy dom w kolonialnym stylu, gdzie Ernest Hemingway żył i pracował. I hodował koty.
- Wielkie nieba, jest ich tu chyba z setka! - Garrett, zaskoczony, przyglądał się kocim mieszkańcom domu.
- Czterdzieści dwa - sprostowała Shelby. - Wszystkie są potomkami pięćdziesięciu kotów samego Hemingwaya.
Kociaki można brać do adopcji, ale pobierana jest za to opłata i trzeba zapisać się na listę oczekujących.
Jeden kot podszedł do nich i zaczął ocierać się o nogi Shelby. Kiedy schyliła się, by pogłaskać miękką, szarą sierść,
zaczął mruczeć z zadowolenia.
- Wybrał cię - zauważył Garrett. - To najlepszy dowód, że posiadasz czysto zwierzęcy magnetyzm. Sądzę, że ma go
również Laney. Ona przyciąga delfiny, a ty koty.
- A ty... - podjęła grę Shelby. Chciała wspomnieć o tandetnych sklepikach, budkach z hot dogami, polach do minigolfa i
hotelach dla mas.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]