[ Pobierz całość w formacie PDF ]
te tezy zostały obronione? Jeżeli chodzi o prawdy historii, wolałbym jednak wysłuchać histo-
ryka. Krytyk literacki potrafi zacytować, streścić, sparafrazować, odgadnąć z fabuły to, co
wykoncypował sobie pisarz, m. in. na temat roli aliantów, rządu londyńskiego i władz AK w
politycznym rozstrzygnięciu II wojny światowej (s. 38). Krytyk literacki nie ma jednak in-
nych argumentów prócz tego, co mu dała szkoła krasomówstwa. Tu słuszne jest to, co suge-
stywnie powiedziane. Prawda okazuje się kwestią stylu, efektem pracy w języku. Za giętkość
języka chwaliłem go już, ale język giętki nie zastąpi fachowości badań historycznych czy
socjologicznych.
W kwestii niezależności Mackiewicza muszę... pozostać pośród wątpiących. Zapewne na-
leżę do ofiar propagandy AK-owskiej, londyńskiej i moskiewskiej, nie umiem jednak pogo-
dzić się z tym, iż wzorem pisarza niezależnego miałby być polski pisarz, który w latach oku-
pacji drukował w hitlerowskiej gadzinówce (że Goniec Codzienny był gadzinówką, Malew-
ski nie przeczy). To przecież była zależność, i to wcale nie taka sobie . Gdzie cel uświęca
środki, tam pojawia się kompromis, i aureola niezależności gaśnie.
Z uznaniem natomiast przyjmuję myśl, której Malewski nie formułuje wprost, a którą pod-
rzuca mu cichaczem jego wcielenie wcześniejsze, ukrywające się w białej plamie: myśl o
tym, iż w twórczości literackiej najciekawsze są prawdy odważne, brawurowe, stronnicze,
niechciane i budzące popłoch (a tu Mackiewicz jest przykładem znakomitym). Prawdy takie
służą artyzmowi, sztuce. Mogą pośrednio sprzyjać wiedzy obiektywnej, choć same stanowią
zazwyczaj jej nadużycie i przerysowanie.
1988
90
Konwicki i Nowicki
Spotykają się tu: pisarz i historyk literatury. Spotykają się żywioły: dokumentalny i arty-
styczny. Który żywioł silniejszy? Od odpowiedzi na to pytanie zależy rytm czytelniczej drogi
przez Pół wieku czyśćca1.
Najpierw wszystko wydaje się łatwe. Pisarz wyraża zgodę na magnetofonowe utrwalenie
rozmów, które zostaną zdeponowane w archiwum. Daje to obu stronom dialogu poczucie
bezpieczeństwa, wszak archiwum to przyszłość (to znaczy: przeszłość, ale dla przyszłości),
żer dla moli książkowych, przed którymi można się otworzyć bez wstydu. Artyście podoba
się to, że się trudzi dla dobra nauki . To coś nowego w jego biografii prozaika, reżysera,
rysownika, a zarazem przecież coś znanego, wszak studiował po wojnie polonistykę, w jego
pamięci dawna kadra profesorska Uniwersytetu Jagiellońskiego: Klemensiewicz, Pigoń, Nit-
sch, przeobraziła się niemal w galerię postaci mitycznych. To były potwory! Dzisiejsi profe-
sorowie są przy nich małymi, mizernymi docentami (s. 48). Konwicki traktuje zrazu doku-
mentalizm wiedzy o literaturze jako wartość, której należy się podporządkować. Daje to No-
wickiemu2 władzę nad artystą. Ilekroć autor Zwierzoczłekoupiora usiłuje wymknąć się polo-
nistycznemu śledztwu, krytyk ma prawo go skarcić: Jeżeli ten materiał ma mieć jakiś sens,
to pomimo Pańskich oporów powinienem pytać dalej . A na to pisarz (z pokorą): Dobrze,
jeżeli interesuje to Pana ze względów dokumentalnych, to będę odpowiadał (s. 32).
Od razu jednak, niemal od pierwszych wyznań Konwickiego, wolno mieć uzasadnione po-
dejrzenia, iż idylla archiwum znajdzie się tu nieraz w niebezpieczeństwie. Powiada twórca:
Wyczułem coś takiego, co trudno nazwać, a co kazało mi uznać, że warto zanurzyć się w
te rozmowy [s. 5].
To pokusa nowej książki mówionej, dwuautorskiej, w której znawca-dokumentalista za-
gra rolę odbiorcy-partnera. Upodobanie do wypowiedzi dwuautorskich nie dziwi u scenarzy-
sty, nie dziwi też nawet u reżysera filmowego3. Skłonność do prozy uwyrazniającej wizeru-
nek odbiorcy-partnera także wydaje się naturalna u autora Nowego Zwiata i okolic: tam nar-
racja oplata się wokół domniemanych zachowań cenzora PRL, tu staje się grą z badaczem.
Schemat dramaturgiczny Pół wieku czyśćca dałby się odnalezć w tradycji powieści roz-
wojowej. Młody człowiek, wierny pewnym ideałom, tu ideałowi prawdy, staje się obiektem
zabiegów deprawacyjnych . Zgodnie ze swym powołaniem Nowicki dąży do uzyskania
prawdy o Konwickim. To jego rola, jego cel. Strzeże więc granic między rolami. Pan pro-
wadzi swoją grę, ja swoją , upomina rozmówcę i upiera się, że to pisarz, a nie pytający, two-
rzy cały materiał (s. 118). Ani mu w głowie stać się współautorem nowej powieści znanego
pisarza! Chce pozostać od początku do końca wywiadowcą, tropicielem, dokumentalistą. Pra-
gnie być osobowością przezroczystą dla świadectw. Przypuszczam, iż dlatego właśnie wy-
brał jako pseudonim nazwisko pospolite, a nade wszystko stanowiące wymowny anagram
nazwiska twórcy (jak gdyby założył, że badacz nie ma prawa dodać do obrazu Konwickiego
nic własnego: żadnej literki).
1
S. Nowicki Pół wieku czyśćca. Rozmowy z Tadeuszem Konwickim, Aneks, Londyn 1986.
2
W roku 1990 pseudonim ten można już rozszyfrować: krył się pod nim wrocławski badacz literatury, kry-
tyk i poeta Stanisław Bereś.
3
Do filmowej adaptacji Doliny Issy Miłosza (1981) jako egzemplifikacji owego upodobania można dziś
dodać najnowszy film Konwickiego: Lawa. Opowieść o Dziadach Adama Mickiewicza (1989).
91
Z kolei pisarz dąży do zmiany roli swego interlokutora. Niby akceptuje badacza w bada-
czu, a przecież bezustannie badacza w nim kwestionuje, osłabia, rozmiękcza. Spójrzmy naj-
pierw, jak akceptuje. Przede wszystkim rozumiejąc. Pozycja artysty onieśmielonego wiedzą
fachową byłaby pozycją niekorzystną, wręcz trywialną. Konwicki nie płoszy się więc a
niejeden wzięty beletrysta mocno by się spłoszył słysząc takie terminy, jak struktura zna-
cząca, struktura głęboka, topos, temporalny, genologiczny... Nie kryje się w kabaretowych
drwinach. Polonista czuje się coraz pewniej, bez lęku wpada niekiedy w styl konferencyjny,
na przykład wówczas, gdy woła: Wszystko składa się na całościową strukturę znaczącą tek-
stu! Niech Pan wymieni jedną rzecz, która się na nią nie składa (s. 189). Jeżeli już pisarz
czyni coś przedmiotem żartu, to tytulaturę naukową rozmówcy, nazywając go doktorem ha-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]