[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nas, rodziców) na koncerty kapel rapowych, mo\na z pewną dozą ryzyka stwierdzić, i\ nasze
dziecko ma raczej piętnaście lat ni\ pięć, raczej szesnaście ni\ sześć, raczej
siedemnaście ni\ siedem. Czyli jest ono mniejsza o ścisłą ścisłość człowiekiem
kilkunastoletnim. A na zdrowy rozum człowiek kilkunastoletni to jest taki człowiek, któremu
ju\ nie trzeba tłumaczyć, co jest be, a co jest cacy, który powinien wiedzieć, co to jest
kwiatuszek, a co kupka, który powinien wiedzieć, jakich słów mo\na u\yć podczas zabawy w
berka na podwórku, a jakich u cioci na imieninach, który nawet jeśli nie całkiem odró\nia
rzeczy złe od dobrych, powinien przynajmniej z grubsza wiedzieć, i\ zabijanie kolegów i
gwałcenie kole\anek jest rzeczą niedobrą. Nawet jeśli się ma na to silną ochotę. Słowem,
chciałoby się przypuścić, i\ jeśli nasze dziecko wybiera się na koncert rapowy jest ono tak
przygotowane do \ycia, i\ sprosta koncertowi rapowemu i stawianym przez 'ten'fakt
kulturowy wyzwaniom. Oczywiście najbardziej by się chciało, by nasze dziecko było tak
dojrzałe, by wybierając się na koncert rapowy, trochę posiedziało w domu z ksią\ką w ręku.
Niestety, doświadczenia pokoleń są nieprzekazywalne, a ludzkość od zarania powtarza stare
błędy. Nasze dziecko nie tylko wybiera się na koncert ra-Powy, ale idzie na koncert rapowy.
Potem wraca grubo po dwudziestej drugiej, jest dziwnie niespokojne i pobudzone 1 patrzy na
nas tak, jakby zaraz chciało nam jak mówią Jego aktualni przewodnicy duchowi spuścić
wpierdol.
órczość, ć, ć, ć...
Miesięcznik Twórczość" czytuję regularnie od dwudziestu pięciu lat. Znam te\ wcześniejszą
historię tego pisma, wiem, jacy byli kolejni redaktorzy naczelni, jak zmieniała się szata
graficzna. Poniewa\ zdobycie Twórczości" na przykład w latach siedemdziesiątych nie było
rzeczą łatwą, istnienie tego pisma określało te\ na pewien sposób topografię \yciowej
przestrzeni. Wa\ne były te punkty miasta, w których mo\na było trafić na kolejne, ukazujące
się zawsze z prawdziwie epickimi opóznieniami numery mie-i sięcznika. Wa\ne więc były
kioski Ruchu na rogu Ujejskiego i Syrokomli, na placu Wolności, na osiedlu Kozi czy na
Dworcu Głównym. (Ten ostatni punkt grzeszy nfl stety brakiem oryginalności wszyscy
wiemy, \e da na dworcu nie tylko Twórczość" była, dawniej na dworcu było wszystko).
Po nabyciu Twórczości" zapoznawałem się z treścią numeru i czyniłem to na ogół
sumiennie. Czytywałem zatem prozę i eseistykę, czytywałem wiersze, zapoznawałem się z
tekstami autorów polskich i obcych, studiowałem dział recenzji i przegląd zagraniczny.
Czytałem Kroniki Dedala", Na widnokręgu" oraz Ksią\kę miesiąca". Z cza-
sem ilość tekstów czytywanych przeze mnie w Twórczości" jęła maleć. Kioski Ruchu, w
których mo\na było nabyć Twórczość", przestały mieć a\ takie znaczenie, a zresztą i sama
Twórczość" przestała do tych kiosków docierać. W ostatnich zaś latach moja lektura
Twórczości" uległa całkowitej modyfikacji. Otó\ w ostatnich latach w całości od początku
do końca i regularnie czytuję w Twórczości" jedną tylko rubrykę, czytuję tam mianowicie
autorską rubrykę Henryka Berezy Czytane w maszynopisie". Owszem, niekiedy przeczytam
jakiś esej, pomęczę się nad stroniczką prozy, liznę trochę poezji, przejrzę recenzję, ale
porządnie od początku do końca czytuję tylko teksty Henryka Berezy. I mo\e dodam dla
jasności: czytuję Henryka Berezę i nie boleję nad tym, nie cierpię z tego powodu ani te\ nie
doznaję z powodu lektury tekstów Berezy przypływów kabaretowej wesołości. Przeciwnie,
lektura niektórych tekstów autora Pryncypiów bywa zródłem powa\nego namysłu.
Nie ironizuję w tym miejscu, choć zdaję sobie sprawę, i\ jest to tak osobliwe miejsce
felietonu, w którym doprawdy trudno się wykazać brakiem ironii. No bo jak\e to tak? Ktoś
powiada, \e wychował się na Twórczości", ktoś powiada, \e w związku z trwającą przez
dziesięciolecia lekturą Twórczości" ukształtował swój gust literacki i teraz z tym swoim
ukształtowaniem czytuje Berezę i nie doznaje przykrości? śadnych sprzeczności tu nie ma,
\adnych pustek ani braków? Ani śladu ironii? Na tego rodzaju wątpliwości najpowa\niej w
świecie sam sobie odpowiadam: ani śladu ironii. Ani śladu ironii, co najwy\ej nostalgia.
Nostalgia za bezpowrotnie minioną młodością, której istot-
112
113
nym elementem były mityczne numery Twórczości". Numery, w których ukazywały się
eseje Kołakowskiego {Kapłan i błazen czy Epistemologia stnptizu), Trójkąt kulinarny Levi-
Straussa, Wstęp do metody Leonarda da Vinci Paula Valery'ego, tęsknota za Twórczością",
w której ukazywały się nowe opowiadania Iwaszkiewicza, proza Stryjkowskie-go, fragmenty
Miazgi Andrzejewskiego, Robaki czy te\ Ksią\ę Nocy Marka Nowakowskiego, \al za
bezpowrotnie utraconą Twórczością", w której pisywali Jerzy Kwiatkowski, Andrzej
Kijowski, smutek z powodu utraconej Twórczości", w której publikowali Błoński,
Barańczak, Herbert czy Krynicki, bo tyle zostało z dawnej Twórczości". Tęsknota, smutek,
\al.
Ale bynajmniej tych właśnie kategorii tęsknoty, smutku i \alu nie kieruję pod adresem
Henryka Berezy. Dalej czytując Twórczość" i teraz czytując w tej samej, choć nie takiej
samej Twórczości" wyłącznie Berezę, nie mam bynajmniej doń absurdalnej pretensji, i\ nie
jest on całą dawną Twórczością". Czytuję Berezę i nie chowam doń urazy, i\ nie zastępuje
mi on Kołakowskiego, Iwaszkiewicza, Sar-tre'a, Joyce'a, Becketta i Nowakowskiego razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]