[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie może rościć sobie do niego żadnych praw. Sama
nalegała, aby oboje pozostali wolni i taką zawarli
umowę. A Gil chyba nie liczy się zanadto w życio­
wych planach Vanessy. Ona również ma wolną rękę.
I najwyraźniej zagięła parol na Liama.
Jeszcze jeden w całym orszaku jej chłopców do
zabawy...
Cat przygryzła wargę do krwi. Nie musiało się tak
stać. I nie powinno. To wszystko jej wina. Gdyby nie
jej idiotyczny pomysł, by uprawiali seks bez zobo­
wiązań, mogłaby otwarcie spotykać się z Liamem
i bez obaw przedstawić go matce. Wiedząc, że Liam
jest mężczyzną jej córki, Vanessa zrezygnowałaby
z kolejnego podboju i odegrania ulubionej roli femme
fatale.
Cat nie mogła się nawet pocieszyć myślą, że
Vanessa jest o wiele starsza od Liama. Nie skończyła
jeszcze czterdziestu pięciu lat, a Liam z pewnością
jest po trzydziestce, więc różnica wieku między nimi
nie może przekraczać dziesięciu lat. Cat znała wiele
bardzo udanych małżeństw, w których kobieta była
sporo starsza od mężczyzny. No tak, ale to słaba
pociecha...
Z tych niewesołych myśli wyrwał ją jakiś stukot.
Może odgłos zatrzaskiwanych drzwi? Cat zamarła
i odstawiła kieliszek. Mieszkanie było nienagannie
uporządkowane i czyste, to znaczy, że ktoś już je
sprzątnął. Więc po schodach mógł wchodzić tylko
Liam. Ale czy jest sam?
To jego mieszkanie, on płaci za wynajem i ma
prawo tu robić wszystko, co mu się żywnie podoba,
także sprowadzać gości. I może sprowadza...
Wszedł jednak sam.
- Co ty tu robisz? - wyrwało się Cat, której serce
skurczyło się ze wstydu, a zarazem z ulgi.
- Szukałem cię. W twoim mieszkaniu cię nie
było, więc pomyślałem, że może jesteś tutaj.
- A Vanessa?
- Ogląda jeszcze coś w Chelsea, jak mi się zdaje.
Powinnaś to wiedzieć lepiej niż ja, w końcu jesteś jej
córką.
- Powiedziała ci?
- Mam wrażenie, że najpierw chciała udać, że
jesteś jej chrześniaczką, ale szybko pojęła, że było­
by to kłamstwo na krótkich nogach, bo przecież
znam twoje nazwisko. Byłem jej fanem od wielu
lat i pamiętam, kiedy się urodziłaś i jak się nazywa
twój ojciec. A propos, dlaczego mówisz jej po
imieniu?
- Bo ona tak lubi. Zresztą do ojca też tak się
zwracam. Mnie to nie przeszkadza. I tak rzadko się
z nimi widuję.
- Rozumiem - powiedział Liam. - Ale nie po­
jmuję czegoś innego. Wchodzę dziś do restauracji,
widzę dziewczynę, która rano obudziła się w moich
ramionach, ale kiedy do niej podchodzę, ona obrzuca
mnie lodowatym wzrokiem. Dlaczego?
- Bo nie powinieneś był do mnie podchodzić.
Spotykamy się tutaj i tylko tutaj. Tak się umówiliś­
my. Przecież wiesz.
- Obawiam się, że to jest niewykonalne. Trudno
uniknąć przypadkowego spotkania w restauracji. To
się zawsze może zdarzyć.
- Pewnie masz rację - przyznała Cat, spuszczając
głowę.
- Doskonale. Więc może w przyszłości będziemy
się zachowywali wobec siebie uprzejmiej?
- Tak, przepraszam cię. Po prostu byłam zasko­
czona. I skrępowana. Wiedziałam, że Vanessa ze­
chce, żebym jej ciebie przedstawiła, a ja przecież
nawet nie wiem, jak się nazywasz.
- Hargrave. Liam Hargrave, jeśli cię to interesuje.
- Poza tym zupełnie nie wiedziałam, jak mam cię
przedstawić - zamrugała nerwowo Cat. - Przecież
nie mogłam ot tak powiedzieć, że bywasz moim
kochankiem...
- Masz rację. To by nie brzmiało dobrze. Więc
może przyjacielem?
- Tym właśnie dla mnie jesteś?
- Tak - odparł Liam poważnie. - I zawsze będę,
cokolwiek się stanie.
Czyli nawet wtedy, kiedy nasz romans dobiegnie
końca. To zabrzmiało jak ostrzeżenie, że ich wspólne
dni, a raczej noce, są policzone...
Liam podniósł ją z kanapy i objął, mimo oporu,
jaki stawiała.
- Opowiedz mi, jak to było z twoimi narodzinami
- poprosił ciepło.
- Nie byłam zaplanowanym dzieckiem - wyznała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •