[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprzątanie kuchni, zwłaszcza o dziesiątej wieczorem, nie leży w jej
zwyczajach. Zabębniłam palcami o drzwi lodówki.
- Myślałam, że pojechałaś na zakupy. Właśnie wycierała
idealnie czysty blat.
- Och, tak - odpowiedziała, nie patrząc na mnie. - Pojechałam do
Louden. Mogłam iść do Cobba, ale doszłam do wniosku, że skoro
mam tyle czasu, pojadę do Louden. Cobb ma lepsze mięso, ale tam
mają większy wybór warzyw i owoców i tak dalej... Tak czy owak,
nie uwierzyłabyś, co się wydarzyło.
A ja myślę sobie, pewnie masz rację, ale nie puszczam pary z
ust.
- Coś zupełnie idiotycznego - ciągnęła, wciąż odwrócona do
mnie plecami.  Pojechałam tam i nawet udało mi się zdobyć ostatni
wózek i wtedy, masz pojęcie, zorientowałam się, że nie wzięłam listy
zakupów.
Chciałam ją spytać, dlaczego nie wróciła po nią do domu. W
końcu miała całe trzy godziny - mnóstwo czasu, by pojechać dwa razy
do Louden i z powrotem i zrobić te zakupy.
I wówczas zobaczyłam, że włożyła podkoszulek na lewą stronę!
125
RS
Rozdział 8
Euforia Kate trwała do drugiej nad ranem. A potem odezwało się
w niej poczucie winy. Uderzyło jak piorun. Usiadła na łóżku zlana
potem, z walącym sercem. Tyle że tym razem jej stan nie miał nic
wspólnego z uniesieniem.
Przycisnęła wilgotne dłonie do policzków. Co ja zrobiłam?
Wiedziała co. Następne pytanie brzmiało: dlaczego?
Kogo chciała oszukać? Wiedziała, dlaczego to zrobiła.
Brody'emu Bakerowi udało się, i to błyskawicznie, nacisnąć w niej
guziczek, którego istnienia nawet nie podejrzewała. Iskrzący
przełącznik wysokiego napięcia.
Policzki jej płonęły na samą myśl o tym, jak bezwstydnie i
rozwiązle zachowała się u Brody'ego. Czy to naprawdę była ona? Z
Arniem i te kilka razy z Oscarem była zawsze powściągliwa, zawsze
ostrożna, nigdy w pełni ufna, nigdy na tyle bezpieczna, by dać się
unieść prądowi. Z Brodym nie tylko niczego nie powstrzymywała,
dała upust namiętności, którą tylko on był w stanie rozniecić.
Właśnie tę namiętność próbowała teraz tak rozpaczliwie zdusić.
Ale nawet w tej chwili, kiedy czyniła sobie wyrzuty i wyliczała
powody, dla których należało z tym natychmiast skończyć,
wyobrażała sobie nagie ciało Brody'ego, ich dwoje w uścisku,
wtulonych w siebie, całujących się, osiągających spełnienie...
Przestań! - wołało coś w jej głowie. Nie myśl o tym. Wszystko
na nic. Brody Baker wdarł się w jej myśli z takim samym ogniem i
126
RS
zdecydowaniem, z jakim wdarł się w jej ciało. Pozostawało tylko
pytanie, jak go stamtąd wygnać.
Szukanie odpowiedzi zajęło jej resztę nocy.
Rano, półprzytomna, powlokła się do kuchni i nalała sobie
filiżankę kawy. Zastanawiała się, czy nie odwołać wyznaczonego na
dziesiątą zebrania personelu.' Nie czuła się na siłach stanąć twarzą w
twarz z Brodym. zwłaszcza w obecności pozostałych pracowników.
Ale jaką, znalezć wymówkę? I czy po to spędziła tyle godzin ubiegłej
nocy na powtarzaniu sobie, że musi skierować całą energię i uwagę na
prowadzenie stacji, żeby rano wykręcać się od obowiązków? Dzięki
Brody'emu w programie zachodziły spore zmiany. Trzeba przyznać,
że zaraził otoczenie swoim entuzjazmem i wszyscy byli pełni zapału,
Kate zdawała sobie sprawę, że powinna to wykorzystać. Gdyby
jeszcze mogła przestać myśleć o całkiem innym rodzaju energii, który
wyzwolił w niej Brody Baker.
Tuż przed ósmą do kuchni wpadła Skye w wytartych błękitnych
dżinsach i za dużym podkoszulku, W ręku trzymała tenisówki na
grubej podeszwie, Na widok siedzącej przy stole matki-zatrzymała się
gwałtownie.
- Jesteś w szlafroku.
- Coś nie tak z moim szlafrokiem?- rzuciła lekko Kate, która z
tego wszystkiego zupełnie zapomniała, że jeszcze nie ubrała się do
wyjścia.
- Nie. Tylko o tej porze zwykle jesteś już ubrana, przełykasz,
kawę i wybiegasz z domu. Nie idziesz dziś do pracy?
127
RS
- Oczywiście, że idę. - Kate wzruszyła ramionami. - Po prostu
dziś rano trudniej mi się rozruszać, to wszystko.
W przeciwieństwie do wczorajszego wieczora, kiedy to matka
zachowywała się jak meteor.
- Jesteś chora, mamo?
Jestem chora, pomyślała Kate. Wytrącona z równowagi. Nic tak
mi nie szkodzi, jak rzucanie się na mężczyznę.
Dotyk chłodnej ręki córki na czole przywołał ją do
rzeczywistości.
- Nic mi nie jest, Skye.
- Nie jestem pewna, mamo. Wydaje mi się, że masz gorączkę.
Gorączkę, dobre sobie. Gdyby Skye znała choć połowę prawdy.
Dzięki Bogu, tak nie jest, pomyślała Kate.
Zerknęła na Skye. Dlaczego córka tak dziwnie na nią patrzy?
Czyżby coś podejrzewała?
Nie, zapewniła samą siebie. To śmieszne. Skye nie ma pojęcia,
gdzie Ona spędziła ubiegły wieczór.
Ale Skye ma bujną wyobraznię. A ona nie powiedziała ani słowa
o tym, gdzie była między siódmą a dziesiątą wieczorem. Córka na
pewno zauważyła, że w domu nie ma więcej jedzenia niż przed jej
rzekomymi zakupami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •