[ Pobierz całość w formacie PDF ]

torem Funduszu Thorne'a.
- Gratuluję. - Jordan uśmiechnęła się blado.
W tych okolicznościach trudno od niej wymagać wielkiego entuzjazmu, stwier-
dził Nick. Pochylił się nad nią i wziął ją za rękę.
- Jordan, przepraszam cię za moje wczorajsze zachowanie. Nie chciałem sprawić
ci bólu.
- Jeszcze nigdy nie czułam się tak... sponiewierana. - Jordan opuściła głowę.
- To wina hormonów - zawyrokował Nick. - Teraz sytuacja się zmieniła. Chcę,
żeby nasze dziecko urodziło się w legalnym związku. Chcę, żebyśmy stworzyli wspa-
niałą rodzinę... Ty płaczesz?
- Nie powinnam była ci tego mówić. Ale wymiotowałam, domowy test ciążowy
dwukrotnie dał pozytywny wynik, a ty tak mnie potraktowałeś... - Jordan zakryła
twarz dłońmi.
Nick patrzył na nią, nie rozumiejąc, o co chodzi, dlaczego jest taka nieszczęśli-
wa.
- Nie jestem w ciąży, Nick - szepnęła, nie odsłaniając twarzy. - I nigdy nie by-
łam.
Jordan nie była w stanie spojrzeć na Nicka, choć czuła jego wzrok na sobie. By-
ło jej niewypowiedzianie smutno, ale wiedziała, że należy mu się jakieś wyjaśnienie.
- Byłam wczoraj u specjalisty. Zbadali mi krew i wynik był negatywny.
- Ale miałaś już pewne objawy...
- To był stres.
Siedzieli w milczeniu. Jordan bała się spojrzeć na Nicka, nie chciała zobaczyć
wyrazu ulgi na jego twarzy. Ona też powinna odczuć ulgę, przecież nie chciała sa-
motnie wychowywać dziecka. Ale czuła jedynie smutek, jakby umarł ktoś jej bliski i
nic już nie będzie takie, jak było.
- Nie ma dziecka - szepnął Nick, jakby jeszcze nie mógł w to uwierzyć.
Kiedy na niego spojrzała, był smutny, rozczarowany. To niemożliwe, pomyślała.
- Na pewno odczułeś ulgę - powiedziała.
- Ulgę? Nie sądzę. To niezwykłe, jak szybko przyzwyczaiłem się do myśli, że
będę miał z tobą dziecko. A jak ty się teraz czujesz?
- Jestem smutna.
- Jeszcze będziemy mieli dzieci. - Nick przyciągnął ją do siebie.
Ukryła twarz na jego ramieniu i przymknęła oczy. Wiedziała, że wszystko się
zmieniło. Teraz może udokumentować swoją wartość.
Czy nadal będzie go tak namiętnie pragnąć?
Na pewno tak. On też.
Ta więź nigdy nie wygaśnie, ale będą też mieli wspólne cele i zainteresowania.
- Nasze piątki należą już do przeszłości - stwierdziła, choć wcale nie była prze-
konana, że znów nie zapragnie tych spotkań.
- Zgoda. Ale nadal chcę się z tobą ożenić.
Jordan tak bardzo była zmęczona brakiem snu, że te słowa nie od razu do niej
dotarły. Czy on rzeczywiście powiedział, że chce się z nią ożenić? Spojrzała mu pro-
sto w oczy.
- Kocham cię, Jordan, i chcę się z tobą ożenić, bez względu na to, czy jest dziec-
ko, czy go nie ma - powtórzył.
Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Dlaczego chce jej się płakać, skoro usły-
szała słowa, o których od dawna marzyła? Skoro leży w ramionach mężczyzny, które-
go tak bardzo kocha?
- Musiałem cię pokochać - mówił dalej Nick. - Zrozumiałem, że jesteś wspaniałą
osobą. A jako kobieta jesteś tak seksowna, że taka dawka powinna być prawnie za-
broniona. Zaakceptowałaś mnie, chociaż zachowywałem się samolubnie i nie myśla-
łem o tobie. Dopiero potem zdałem sobie sprawę ze swoich uczuć.
Kiedy jego wargi dotknęły jej ust, Jordan oczekiwała znajomego dreszczu pożą-
dania, które miało zawładnąć nią całą. Ale ten pocałunek był inny. Był delikatny i pe-
łen miłości. Jordan poczuła, że wracają jej siły, że odzyskuje zaufanie do życia.
- Jest tylko problem - powiedział po chwili Nick - jak na to zareaguje twój oj-
ciec.
- Mama cię lubi i wydaje mi się, że to ona rządzi w domu. Takiej jej przedtem
nie znałam. - Jordan nie mogła jeszcze uwierzyć, że śledzono ją z polecenia matki. - A
twój ojciec?
- On się teraz bardzo stara. Już mu powiedziałem, że szaleję za córką jego naj-
większego wroga.
- Jak to przyjął?
- Kazał przyprowadzić cię na przyjęcie urodzinowe.
- Może nasi ojcowie wreszcie przestaną ze sobą walczyć? Byli niegdyś przyja-
ciółmi. - Jordan leżała w ramionach Nicka, a on obsypywał ją czułymi pocałunkami.
- Pogodzą ich wnuki - zapewnił jął Nick. - A więc, Jordan Lake, czy wyjdziesz
za mnie, zbyt długo z tym nie zwlekając? Każdy piątek będzie dobrym dniem.
- Lubię piątki - wymruczała Jordan.
- Ja też, pod warunkiem że będę się z tobą kochał również każdego innego dnia.
EPILOG
Przyjęcie urodzinowe Randalla właśnie się rozkręcało. Skończyły się przemó-
wienia, podziękowania i inne formalności. Wszyscy gratulowali Nickowi nowego sta-
nowiska. A on rozglądał się za Jordan, którą stracił z oczu po zakończeniu formalnej
części przyjęcia. Przejął ją Randall i chciał przedstawić wszystkim swoim znajomym.
Delikatna Jordan w czerwonej sukni koktajlowej wydawała się jeszcze bardziej kru-
cha przy tym ogromnym mężczyźnie, a on wszędzie się nią chwalił.
Nick podszedł do baru i zamówił szkocką z lodem. Wziął też kilka zakąsek z
półmiska. Był pełen podziwu dla Jasmine, która w tak krótkim czasie potrafiła perfek-
cyjnie zorganizować przyjęcie na dwieście osób. A była to niezwykła impreza - Ran-
dall miał urodziny, wycofywał się z interesów, wyznaczał nowego naczelnego dyrek-
tora. Odbywała się w sali konferencyjnej na szczycie biurowca Thorne'a, przemienio-
nej teraz nie do poznania. Nowy wystrój sali, piękne dekoracje z żywych kwiatów -
było bardzo elegancko, a jednocześnie miło i swobodnie. Jak można się było spo-
dziewać, jedzenie i napoje były najwyższej klasy. Nick postanowił dać Jasmine do-
datkową premię.
- To twój wieczór, bracie. Był już najwyższy czas. - Usłyszał głos Adama, który
podszedł do baru, trzymając szklankę z whisky w geście pozdrowienia. Nick też
uniósł swoją szklankę i obaj bracia zaczęli obserwować salę.
- Dobrze im razem. - Adam wskazał gestem Randalla i Jordan. - Kiedy dasz ko-
munikat do prasy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •