[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzrok na trzech mężczyzn stojących przed nią z nieszczęśliwymi
minami. Podniosła niepewnie dłoń do skroni.
- A ja myślałam, że mam zawroty głowy z głodu - jęknęła.
- To też na pewno miało znaczenie - przyznał. Rozejrzał się i
zobaczył June stojącą z mężem w pobliżu.
- Panna St.Clair nie czuje się dobrze - wyjaśnił. - Czy mogłabyś
ją odprowadzić do holu i chwilę tam na mnie poczekać? Zawiozę ją
do domu.
- Oczywiście, panie Wakefield. Chodzmy, kochanie, pomogę
pani.
90
RS
June natychmiast ujęła Angie pod rękę.
- Boże, ale pani jest blada. Za dużo pani ostatnio pracowała -
zrzędziła dobrotliwie, wyprowadzając Angie z sali. -A nie mówiłam,
że trzeba dbać o siebie.
Rhys odczekał, aż wyszły, po czym dał znak nieszczęsnym
inżynierom, żeby poszli za nim. Zaprowadził ich w mniej zatłoczone
miejsce, wiedziony ciekawskimi spojrzeniami innych gości, i tam
ściszonym głosem powiedział im w kilku dosadnych słowach, co
myśli o ich wyczynie. Przyjęli z ulgą reprymendę, zadowoleni, że nie
stracili pracy. Rhys pożegnał się jeszcze z Atwoodem i podążył do
holu.
- Jesteście do siebie podobni - narzekała dalej June, gdy Rhys
odprowadzał Angie do samochodu. - Tylko praca, żadnego
odpoczynku. Może pan się do tego już przyzwyczaił, ale panna
St.Clair nie jest taka wytrzymała. Oboje powinniście zacząć dbać o
siebie. Niech pan przypilnuje, żeby ona coś zjadła dzisiaj wieczorem.
- Dobrze, June.
- Niech pani trochę odpocznie, panno St.Clair. Dobranoc.
Chwiejąc się trochę na nogach, Angie uniosła ociężałe powieki i
podziękowała June słabym uśmiechem, po czym odwróciła się do
Rhysa, trzymającego ją w mocnym uścisku, i ufnie oparła się na nim.
Na moment przytuliła głowę do jego piersi.
- Rhys, jestem naprawdę zmęczona - wymamrotała. -Czuję się
idiotycznie. Proszę, zabierz mnie do domu.
91
RS
- Nic się nie martw, bostonko - odrzekł pokrzepiająco,
obejmując ją ramieniem. - Nie wiedziałaś, do czego zmierzała ta
zabawa?
Pomagając Angie wsiąść do samochodu, Rhys starał się nie
dostrzegać, że nisko nad nią pochylony prawie dotyka policzkiem jej
piersi. Zamknął drzwi i obszedł samochód nękany myślą, czy na długo
starczy mu siły, żeby zachowywać się tak wspaniałomyślnie i po
rycersku. Uruchomił silnik i biedził się nad jakimś niewinnym
tematem rozmowy. Niepotrzebnie. Zanim wyjechał z parkingu, Angie
już smacznie spała.
W czasie jazdy rzucał na nią wzrokiem od czasu do czasu.
Dopiero teraz zauważył, że schudła w ciągu ubiegłych kilku tygodni.
Sama przyznawała, że nie ma apetytu. Teraz spała mocno, mimo
niewygodnej pozycji i ruchu samochodu. Czyżby ostatnio nie sypiała
lepiej od niego? Może i ona po nocach przeżywała ich pocałunek i w
marzeniach wyobrażała sobie to, co powinno nieuchronnie nastąpić.
Czy były to tylko jego pobożne życzenia?
Przejeżdżając koło jej ulicy nawet nie zwolnił. Nie mógł
zostawić jej samej w tym stanie.
Zatrzymał się przed swoim domem. Wyniósł ją z samochodu i
wszedł do środka.
Kiedy niósł ją schodami na górę, ciągle spała. Była taka drobna,
krucha i delikatna. Wtulona w jego ramiona, ufnie opierała głowę o
jego pierś.
92
RS
Układając ją ostrożnie na łóżku, zastanawiał się, dlaczego nagle
ogarnęło go silne wzruszenie. Odsunął spadające jej na twarz
jedwabiste włosy. Chyba czuł się za nią odpowiedzialny i chciał ją
ochraniać.
A czy jej, młodej i tak niezależnej kobiecie, mogło zależeć na
jego opiece? Mimo to tak właśnie się czuł - powinien jej bronić, bo
wydawało mu się, że ona należy do niego.
Zdjął jej pantofle i chciał ją przykryć, lecz zawahał się. Przecież
w sukience nie będzie jej wygodnie. Jakby na potwierdzenie tej myśli,
Angie poruszyła się niespokojnie. Starając się opanować emocje,
Rhys uniósł ją nieco i odsunął zamek błyskawiczny. Wstrzymał
oddech, zsuwając sukienkę z piersi i bioder Angie. Znowu się
poruszyła, lecz nie oponowała. Kiedy zdejmował jej rajstopy, czuł, że
jego spokój pryska. A co z rycerskością?
Nie mógł się oprzeć i jeszcze patrzył na Angie przez dłuższą
chwilę. Była prześliczna. Miała jasną, gładką skórę. I te długie nogi.
Dwa niewielkie skrawki różowej koronki, które nosiła pod rajstopami,
nie skrywały wiele przed jego zgłodniałym wzrokiem. Wyobraznia
pobudziła bolesne pożądanie, którego nie mógł zaspokoić. Westchnął
i pochylił się nad Angie, żeby otulić ją prześcieradłem. W tym
momencie uniosła powieki i coś wymamrotała. Była tak blisko.
Przypomniał sobie, że ona tak samo pochylała się nad nim, gdy leżał
chory. Chciał ją wtedy pocałować. I teraz też tego pragnął.
- Co tutaj robisz? - zapytała, niezbyt wyraznie wymawiając
słowa.
93
RS
- Przykrywam cię - odpowiedział szorstko. - Zpij, Angelique. -
Poprawiał prześcieradło z drugiej strony i zobaczył, że Angie wpatruje
się w jego usta.
Potem spojrzała mu w oczy i spytała:
- Czy pocałujesz mnie na dobranoc? Ogarnął go płomień
pożądania.
- Myślałem o rym - powiedział zduszonym głosem.
- Ooo - zastanawiała się przez moment - dlaczego tak długo nad
tym rozmyślasz?
- Bo to nie jest dobry pomysł - odparł z ustami tuż przy jej
wargach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •