[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się zwłaszcza po przyjęciu Polski do NATO. Tymczasem upór polskich elit przywódczych
żądających pełnego i jak najszybszego zintegrowania Polski z Europą wzbudzał coraz
wyrazniejszą niechęć kół rządowych Zachodu. Coraz głośniej pytano: tyA co też ma do
zaoferowania ta cała Polska, że tak się wciska pomiędzy kraje, od ponad pół wieku z
poświęceniem pracujące nad ekonomiczną i polityczną integracją Europy? Załączona
dokumentacja pokazuje, jak rządy Niemiec i Rosji przeszły od wymiany poufnych not do
wysunięcia konkretnych propozycji wobec dzielącego ich kraju. Tak doszło do opracowania
planu, który miał przekonać świat o niereformowalności Polski...
Powoli odłożyła kartkę na stolik i przykryła ją dłonią. - Koniec.
Milczeli ponad minutę, przetrawiając informacje o tym, kto i dlaczego wydał wyrok
na PolskÄ™.
- Boże... - szepnęła Krystyna. - Nam powciskali racje stanu, geograficzne
uwarunkowania, struktury polityczne i ideologiczne, a w gruncie rzeczy załatwili własne
interesy!
Michał chwycił kartkę, popatrzył na nią, ostrożnie złożył i schował do wewnętrznej
kieszeni kurtki. Odruchowo przygładził materiał na piersi, jakby obawiał się, że cenny
dokument zdradzi swoją obecność.
- Kur-r-rcze! Wolałbym więcej konkretnych informacji zamiast tej rozbiegówki na
początku - wykrztusił.
- Autor nie spodziewał się, że ktoś będzie dysponował tylko pierwszą stroną. Zresztą i
tak sporo wiemy.
Oboje zamilkli uświadomiwszy sobie zagrożenie, jakie niesie ta wiedza. Michał
potrząsnął głową, zdjął nakrętkę termosu i nalał do filiżanek świeżej kawy. Mocny aromat
rozszedł się w powietrzu.
- To wyjaśnia, kto był u ciebie w domu - powiedział w końcu.
- Tak?
- To nie złodzieje ani włamywacze, żadna kryminalna sprawa. To ludzie, którzy
wypełniają służbowe obowiązki. Ludzie, którzy uciszyli już sporo świadków.
- Inaczej mówiąc: mordercy w majestacie prawa! Mam rację?
Przytaknął niechętnie.
- Więc wcale nie jesteśmy tutaj bezpieczni. Wpadliśmy z deszczu pod rynnę.
- Niekoniecznie - odparł. - Pomyśl, jeśli komuś wypsnęła się z rąk śmierdząca sprawa,
woli się nie przyznawać, tylko załatwić to samodzielnie. Te służby nie robią prezentów
innym, przynajmniej tak się dzieje w kryminałach. Nikt dobrowolnie nie podkłada się
przeciwnikowi.
- Pocieszasz mnie. Więc ściga nas tylko polskojęzyczna policja niemiecka? - Nagle
parsknęła śmiechem ku zaskoczeniu Michała. - Wiesz co, mam ich gdzieś! Musimy tylko
podjąć decyzję, co robimy i jak.
Spróbowała kawy i uniosła brwi ze zdziwioną aprobatą.
- Na pewno nie możemy po prostu zwrócić dokumentu. Musimy się zabezpieczyć, jak
radził Bazarek. - Dużo mu to pomogło - burknęła.
- Nie wiadomo. Przecież wiemy tylko, że zniknął. Może zaszył się gdzieś i siedzi
cicho.
- A ty masz za niego nadstawiać karku. - Odstawiła filiżankę. - Spadajmy stąd.
Podobno węszą za nami jakies organa ścigania, a my siedzimy sobie i prowadzimy
konwersację. Zużywamy swój przydział szczęścia czy jak? Popatrzył na nią z podziwem.
Pomimo szaleństw w nocy, pomimo stresu, jej brązowe oczy błyszczały, a policzki były
kusząco zaróżowione.
- Jesteś piękna - powiedział szczerze. - Uwielbiam każdy atom twojego ciała. Na
dodatek jesteś mądrzejsza ode mnie. - Powstrzymał gestem jej protest. - Chociaż ja też nie
jestem głupi, skoro to widzę. Jedziemy.
- Nie, dopijmy kawę, wyjątkowo dobra i szkoda, żeby się zmarnowała. W Lublinie
majÄ… dobrÄ… kawÄ™?
- Jest tam największa w tej części kraju palarnia najlepszej kawy i taka kawiarenka, że
hej!
Nie dodał, że sam należy do najważniejszych udziałowców spółki sprowadzającej tę
kawę. Wątpił, czy odważy się pojawić w siedzibie firmy. W milczeniu dopił kawę. Przyłapał
się na odruchowym porównywaniu gatunków; w normalnej sytuacji obowiązek handlowca
kazałby mu zareklamować tutaj, w dobrym punkcie, kawę ze swojej palarni, ale dziś uznał, że
nie powinien się wychylać. Pomógł wstać Krystynie, objął ją i poprowadził do samochodu.
Wyjeżdżając z parkingu, włączył wybierak płyt, ale gusta Sebili nie odpowiadały ani jemu,
ani pasażerce. Radio zaprogramowane na automatyczne wyszukiwanie najbliższej rozgłośni
włączyło lubelski program.
- ...śli ktoś miał wątpliwości co do istnienia oficjalnej lub nieoficjalnej cenzury -
powiedział z pasją mężczyzna - przy czym tę drugą uważam za bardziej niebezpieczną, to
ostatecznym i dla mnie niepodważalnym dowodem jest zdjęcie z programu audycji Z historii
kabaretu , ponieważ zacytowała wiersz Andrzeja Waligórskiego pt. Oda na otwarcie we
WrocÅ‚awiu kasyna gry o nazwie «Cassino» . Ten niewygodny dla demokratycznych wÅ‚adz
fragment przypomnę. W głośnikach zasyczało, trzasnęło, niewątpliwie nagranie pochodziło z
czasów wczesnej stereofonii. Rozległ się charakterystyczny, lekko chrapliwy głos
zajÄ…kujÄ…cego siÄ™ autora:
Cassino też już kiedyś było,
Zdobyliśmy je bagnetami. I proszę - nic się nie zmieniło, Nawet obrońcy tacy sami.
Tyle że nie ma tyle huku...
Syk ustał, powrócił afektowany głos komentatora:
- Czy można kwestionować trafność tych słów? Przecież to historia sprzed
czterdziestu z górą lat! A jednak komuś nie spodobało się przypomnienie, że był taki czas,
kiedy Wrocław należał do Polski i Niemcy dopiero nieśmiało tam się wkradali. Nie spodobało
się szydzenie z postawy kosmopolitycznego obszczymura, który...
Michał trącił palcem klawisz searchera. Oderwał wzrok od jezdni.
- To taka lokalna pralnia dusz. Gość siecze na prawo i na lewo z takim zapałem, że
trochÄ™ mnie irytuje.
- Trudno mieć do niego pretensje.
- Owszem, ale nie podoba mi się facet, który znajdzie haka na każdego.
Przyspieszył do stu trzydziestu. Na pytające spojrzenie Krystyny wyjaśnił, że już
dawno minęli Kurów, gdzie policja zazwyczaj ustawiała pułapki, a w dodatku nad prostym
odcinkiem szosy prawie codziennie testowano śmigłowce przed odbiorem z fabryki w
Kraśniku. Do Lublina dojechali w piętnaście minut. Na rogatkach Michał zadzwonił do Jarka
i bez żadnych wyjaśnień kazał mu przyjechać. Potem zameldowali się w pensjonacie, gdzie
nikt nie pytał o narodowość, nazwisko ani preferencje polityczne.
Po półtorej godzinie Michał wyszedł i przyprowadził zdenerwowanego Jarka, któremu
opowiedział tyle, ile uznał za bezpieczne. Wręczył mu kluczyki do hondy Sebili i podał adres,
pod jaki miał odstawić wóz. Krystyna nagrała dla przyjaciółki wiadomość i przeprosiny.
Potem, kiedy nieco nadąsany Jarek wyszedł, przeliczyli swój kapitał, mocno podreperowany
przez gościa. Pół godziny pózniej Jarek zadzwonił i oznajmił, że kupił dla nich dwuletniego
opla walkirię z masą turystycznego wyposażenia w komorze kombi.
Niezbyt rozsądnie wypili dla odprężenia kawę w Zorzy gdzie nowa kelnerka nie
poznała współwłaściciela, ale obsłużyła ich kompetentnie i miło. Kawa była rzeczywiście
wyśmienita, lecz zdenerwowani goście nie potrafili w pełni napawać się jej aromatem i
smakiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]