[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozsypywali po ziemi, aby żołnierzy królewskich zatrudnić i opóznić w pogoni. Szkodziły wojsku
także wielbłądy, płosząc swoją potwornością konie, tak że jezdzcy nie mogli nimi podług woli
kierować; Wołosi i niektórzy inni z rycerzy, bardziej pieniędzy niżeli sławy chciwi, z wielką
odwagą gonili za tymi wielbłądami i mnóstwo ich nazabijali.
BITWA KRÓLA WAADYSAAWA Z JANCZARAMI [1444]
Napadał król tymczasem i łamał hufce nieprzyjaciół, między którymi wyborowy zastęp Tatarów
uległ i zupełnej doznał porażki. Gdzie się tylko pojawił, uciekali przed nim Turcy, jakby nagłym z
nieba piorunem przerażeni. Zwróciwszy się potem na pieszych łuczników tureckich, janczarami
zwanych, wielu trupem położył, nie bez znacznej jednak straty swoich ludzi i koni. Rzeczeni
bowiem Turcy janczarowie, umocniwszy się w jednym miejscu i pospuszczawszy ku ziemi długie
swoje tarcze dla zasłonienia się od ciosów, tak straszliwą na wojsko królewskie wypuścili strzał
chmurę, że się niebo od nich zaćmiło; a gdy gęste jak grad spadły na ziemię pociski, wiele od nich
zginęło ludzi, konie pokaleczone wydały jęk okropny; niektóre zaś miejsca tak zasłane były
strzałami, że wojsko piesze i konne przechodzić tamtędy nie mogło. W tej między pieszymi walce
dużo ucierpiało wojsko królewskie i król stracił wielu znakomitych rycerzy. Gdy bowiem ów
zastęp janczarów tak swoją liczbą ogromną, jak i mnóstwem strzał wypuszczanych groznym i
przeważnym się okazał i inni wahali się nań uderzyć, król wysłał przeciw niemu Polaków; sam też
nie chcąc swoich odstąpić, rzucił się w pośrodek walki i między piechotnym wojskiem siał
pogrom tak straszliwy, że janczarowie zachwiani stanęli w miejscu i już byli umyślili poddać się
królowi z całym wojskiem z samych zaprzańców złożonym i z cesarzem, który uwijał się między
nimi w pośrodku, kiedy nagle spostrzegli, że wojsko królewskie cofać się i uciekać poczęło. Znać
Bóg, na grzeszników zagniewany, niegodnym osądził lud chrześcijański zwycięstwa i
pomyślności. Twierdzą ludzie biegli w rzemiośle wojennym, którzy byli obecnymi w tej bitwie, że
król Władysław sam stał się powodem klęski następnej, przeto iż na początku walki Turków
porażonych i uciekających za daleko ścigał; gdyby bowiem w tej pogoni zachował był stosowną
miarę, pewnie byłby odniósł zwycięstwo i wojnę ukończył z chwałą. Można było wreszcie i bitwę
ponowić, i Turków pokonać i odeprzeć, gdyby Jan Huniad, i Węgrzyni, którzy poszli za jego
przykładem, więcej mieli byli serca i wytrwałości i nie zabrali się przedwcześnie do ucieczki.
WAADYSAAW KRÓL, DZIELNIE WALCZC PRZECIW TURKOM, Z WIELU
BOHATERAMI POLSKIMI GINIE W POGROMIE, A WGRZY ID W ROZSYPK
[1444]
Jakoż król, którego Polacy, dzielni i odważni wojownicy, nigdy nie opuszczali, bił się aż do
zmroku z nieprzyjacielem i odparłszy Turków ścigał ich blisko dziesięć tysięcy kroków od zamku
Warny, skąd był wyruszył. Turcy zmuszeni do ucieczki cofnęli się w tył na trzydzieści tysięcy
kroków. Sam król Władysław walczył do upadłego; a lubo go wielu błagało, żeby się na oczywiste
nie narażał niebezpieczeństwo i gdy wojska jego pierzchnęły, sam jeden nie szukał zguby ze
szkodą i zgubą całego chrześcijaństwa, nie złożył przecież ani na chwilę oręża, lecz sławę
rycerską przenosząc nad ocalenie i śmierć chwalebną nad żywot sromotny, rzucił się w najgęstszy
gmin nieprzyjaciół i przez niejaki czas dzielnie wytrzymywał walkę; aż w końcu otoczony z
garstką swoich rycerzy tłoczącymi się zewsząd tłumami barbarzyńców, legł śmiercią bohatera, z
poświęceniem krwi własnej, klęską niesłychaną całego chrześcijaństwa i Polski; i po zwalczeniu
już i rozgromieniu nieprzyjaciół, żadnego nie spodziewających się ocalenia, zgładzony morderczą
ręką, świetne i niespodziewane dozwolił im wydrzeć sobie zwycięstwo. Obskoczony bowiem
dokoła od niezliczonej ćmy barbarzyńców, mając ucieczkę za największą sromotę, kiedy go
odstąpili i pierzchnęli Węgrzy-ni z Janem Huniadem, krzepił się, jak mógł, i popierał z całym
wysileniem walkę, aż wreszcie po wytępieniu wszystkich wkoło siebie Polaków, nie bez pomsty
swojego i swych towarzyszów zgonu, mężnie położył głowę.
Kiedy już w ostateczności żadnego nie widział dla siebie ratunku, nadzieję całą złożył w Bogu i
nią krzepił odwagę, mąż wielkiej duszy. Dokonawszy wielu dzielnych i chwalebnych czynów, w
których spełniał razem powinność wodza i żołnierza, gdy cały krwią zbroczony mnogie tłumy
barbarzyńców gromił i rozpraszał, wtedy Jan Huniad przerażony ogromną liczbą nieprzyjaciół, a
w miarę ich potęgi szczupłością wojsk królewskich, pierzchnął, a swym popłochem wszystkich
Węgrów za sobą pociągnął. Na tym nie przestawszy, słał do króla Władysława ustawicznych
gońców, zaklinając, aby ustąpił z pola i ratował się ucieczką.98 Ale król z oburzeniem
odpowiedział:  Idzcie i powiedzcie zbiegowi i zdrajcy, a nie rycerzowi memu, Janowi, że Węgrzy
po stracie jednego wojska drugie postawić mogą, ale ja uciekłszy z bitwy nie zdołałbym uniknąć
hańby, a wolę stokroć żywota aniżeli sławy postradać; pragnę przeto w tym dniu za wiarę, za
religię, za chrześcijan wszystkich i Węgrów śmierć raczej podjąć chwalebną, niż sromotną spla-
mić się ucieczką. Niechaj zważy ten, który w ścianach domowych tak zuchwale rozprawiał i mimo
wstrętu mego i oporu wciągnął mnie do tej zgubnej walki, azali dobrze czyni? czy dochowuje jak
rycerz prawy poprzysiężonej mi wierności? i czy ręką umie tak dzielnie władać, jak się popisywał
językiem? Nie, świat dzisiejszy i potomny osądzi go raczej za zbiega i zdrajcę swego króla."
Skoro mrok zapadł, obie strony zarówno uważając się za zwyciężone ustąpiły z pola. Węgrzy
bowiem w mniemaniu, że Turek, przed którym oni w pierwszym spotkaniu pierzchnęli, złupił i
zabrał wszystkie tabory królewskiego wojska, poczęli uchodzić w stepy pomiędzy lasy, góry,
wąwozy i przepaści. Kiedy uciekali, ktoś z tureckiego obozu wołał na nich po węgiersku:  Co za
szaleństwo, Węgrzyni, jaka opanowała was ślepota? Wy, którzy zwycięzcami jesteście, ucie-
kacie!" Ale daremny był to głos; próżne i króla usiłowania, który ich po wiele-kroć nawracać
chciał do walki. Każdy uchodził, jak tylko mógł najspieszniej; nie troskał się sługa o ocalenie
swego pana, ani pan oglądał się na swego wiernego sługę i towarzysza. Takim wszyscy zdjęci byli
przestrachem, że przez ciemne lasy i bezdroża, przez gęste zarośla, skały i zapadłe knieje, wśród
nocnej pomroki, jakby po równych i otwartych polach bieżeli. Sam także wojewoda Jan, dowódca
wojsk węgierskich, z znaczną, liczbą konnego rycerstwa, nie czekając na króla umknął w
popłochu.99
Ci, którzy w pierwszym spotkaniu przed Turkami z placu uciekli i których miecz nieprzyjacielski
nie wytępił, tej samej nocy webrnęli potajemnie w pustynię, aby mogli także przez Dunaj
przeprawić się do Wołoch; w ucieczce zaś swojej przechodząc około taborów królewskich nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •