[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dość, że w końcu Rod musiał ożenić się z Min, bo jej brat pogonił go biczem, rozumie pan?
Stary wściekł się, ale nic nie mógł zrobić i Rod wprowadził Min do domu. Kłopoty nieco ją
uspokoiły i otrzezwiły, tak że początkowo była łagodna i trochę jakby nadąsana. Oboje z
Rodem żarli się jak pies z kotem. A Rose wyszła za Osha Fullera, pijaczynę i ladaco. Umarł rok
czy dwa po ślubie i pozostawił Rosę z dzieciakiem, bez dachu nad głową. Wtedy stary Palmer
sprowadził ją z powrotem do domu. Bardzo lubił Rosę, a nie cierpiał Min. Dopóki żył
staruszek, Min musiała być miła dla Rose. Wkrótce umarł Rod, a zaraz po nim przeniósł się na
tamten świat i jego ojciec. Teraz zaczyna się najdziwniejsza część całej historii. Otóż wszyscy
spodziewali się, że stary Palmer zabezpieczy Rose, pomijając Min. Lecz testamentu nie
znaleziono. Ja tam nie twierdzę, że to co się stało, jest w porządku, ale mam prawo do własnego
zdania. Palmer był stuknięty na punkcie testamentów. Każdego roku sprowadzał adwokata z
miasta i spisywał ostatnią wolę, paląc poprzednią. Osiem miesięcy przed śmiercią Palmera
mecenas Bell sporządził ostatni testament. Przypuszczano, że został zniszczony, a nowego
staruszek nie zdążył napisać, bo tak się złożyło, że umarł nagle. Tak czy siak, wszystko
przeszło na dziecko Min, a właściwie to Min została panią. Pozwoliła nawet Rose mieszkać
nadal w domu, a to było więcej, niż ludzie oczekiwali. Lecz jak widać, ostatecznie się jej
pozbyła. Min ma teraz sezon złych humorów i lepiej nie pokazywać się jej na oczy.
 A co pocznie pani Fuller?  spytał zaniepokojony Telford.
 To właściwe pytanie. Rose jest chorowita, nie może ciężko pracować, no i ma córeczkę.
Strasznie sprytna mała, stary Palmer przepadał za nią. Dziecko Min jest bardzo brzydkie, a do
tego kalekie od urodzenia. Nikt nie wątpi, że to kara boska. Jeśli zaś idzie o Rose, zapewne
opiekun wdów i osieroconych dzieci jakoś ją poratuje.
Mimo niechęci i niesmaku, Telford, słysząc na poły płaczliwą na poły nabożną intonację
ostatniego zdania, nie mógł powstrzymać uśmiechu.
 Sądzę, że jednak powinienem odwiedzić tę panią Palmer  powiedział w zadumie.
 To nic nie pomoże, panie Telford. Min zatrzaśnie panu drzwi przed nosem, jeśli nie zrobi
czegoś gorszego. Nienawidzi duchownych i wszystkiego co dobre. Od lat nie pokazała się w
kościele. Nigdy nie przejawiała religijnych skłonności, a kiedy wybuchł wokół niej skandal,
stary pan Dinwoodie, nasz poprzedni pastor i święty człowiek, poszedł, aby ją zganić za
grzechy. A Min rzuciła się na niego. Przyrzekła też, że nigdy więcej nie pójdzie do kościoła i
dotrzymała słowa. Ludzie używali różnych argumentów, lecz na nic to się nie zdało. Wie pan,
że nawet ja słyszałem, jak mówiła, że nie ma Boga? To fakt, panie Telford!  Tak słyszałem.
Niektórzy z naszych duchownych odwiedzali ją, lecz drugi raz nie próbowali tego robić.
Ostatni pastor wystraszył się, że hej, mówię panu! Min chwyciła go za ramię i potrząsnęła jak
kociakiem! Ja tego nie widziałem, tylko pani Rawlings. Powinien pan słyszeć, jak o tym
opowiada.  Galletly zachichotał pod nosem, a jego paskudne małe oczka rozbłysły z uciechy.
Telford odetchnął z ulgą, gdy dojechali do sklepu. Nie zniósłby gadaniny ani chwili dłużej.
Mimo wszystko, poczuł dziwne wzburzenie i zainteresowanie. Min Palmer różni się w
każdym razie od reszty mieszkańców, choćby tylko natężeniem zła. Wydało mu się, że jej
ciężkie grzechy mniej zasługiwały na potępienie, niż drobne grzeszki i występki wścibskich
sąsiadów.
Galletly pospiesznie dołączył do gapiów stojących na mokrym i brudnym podeście przed
sklepem, a Telford wszedł do środka. Kilka dość niechlujnie wyglądających kobiet rozmawiało
z panią Rykman, oczywiście o  awanturze u Palmerów . Telford zrobił prędko swoje skromne
zakupy. Kiedy odwrócił się od lady, stanął twarzą w twarz z kobietą spoglądającą na zebranych
z wyrazem pogardy w oczach. Intuicyjnie pojął, że ma przed sobą Min Palmer.
Pierwszą reakcją młodego człowieka był podziw. Pomimo groteskowego odzienia i
wojowniczego, niekobiecego wyglądu była uderzająco piękna. Nawet obszarpany męski
płaszcz nie zdołał ukryć zgrabnej sylwetki. Bujne, czarne włosy miała zwinięte w ciężki węzeł
na karku, a spod starej futrzanej czapki wyzierała para wielkich, płonących, czarnych oczu,
ocienionych gęstymi rzęsami. Ciepły rumieniec na policzkach łagodził opaleniznę, zaś
doskonały owal twarzy i regularne rysy nadawały jej wygląd klasycznej rzezby. Telford doznał
w tej chwili olśnienia. Wydało mu się, że dostrzega pod zewnętrzną powłoką sponiewieranej
piękności obraz tej kobiety w innej życiowej sytuacji. Tam, gdzie bogata i namiętna natura,
gotowa do dobra lub zła, mogłaby się rozwijać, aż rozkwitłaby we wspaniałej kobiecości.
Zrozumiał, że ta kobieta nie ma mc wspólnego z prostackimi, ograniczonymi i obłudnymi
mieszkańcami Corner. Nawet jeśli jej charakter uległ wypaczeniu i tak była o niebo
szlachetniejsza od tych, którzy ją osądzali.
Min zrobiła jakieś niewielkie zakupy i opuściła sklep, mijając pastora przy drzwiach.
Zobaczył, jak wsiada do małych sanek i odjeżdża drogą wzdłuż rzeki. Gapie na podeście
milczeli podczas jej bytności w sklepie, ale teraz znowu rozwiązały się im języki. Telford uczuł
litość dla Min, lecz nie rozumiał tego i nie potrafił uzasadnić. Próba zmierzenia przepaści
między tym kim była i kim mogła być, bolała jak pchnięcie noża.
Tego popołudnia odwiedził kilka domów. Po obiedzie zaś nieoczekiwanie skierował konia
w stronę gospodarstwa Palmerów. Isaac Galletly siedząc wygodnie pod piecem sąsiadów,
zobaczył go przejeżdżającego obok.
 Wygląda na to, że pastor jednak jedzie do Palmerow!  zachichotał półgłosem.  On
należy do tych, co gdy sobie coś wbiją do głowy, to nic ich nie zawróci. Cóż, ostrzegałem,
czego może się spodziewać. Jeśli Min wydrapie mu oczy, będzie mógł winić tylko siebie.
Telford jechał do zagrody Palmerów z pewną obawą. Przywiązał konia do płotu i rozejrzał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •