[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stolików kilka skórek chleba i wetknęła je pomiędzy łachmany.
Rozumie pan, nie należy tego marnować powiedziała, a były doker
przytaknął jej skinieniem głowy i sam schował dwie skórki.
O trzeciej nad ranem szedłem wzdłuż Embankment. Była to prawdziwa noc
galowa dla bezdomnych, bo policja pełniła służbę gdzie indziej; toteż każda
ławka miała śpiących lokatorów.
Kobiety nie ustępowały liczbą mężczyznom, a większość stanowili ludzie
starzy. Od czasu do czasu dostrzegałem chłopca. Na jednej ławce
zobaczyłem całą rodzinę mężczyzna siedział wyprostowany, ze śpiącym
dzieckiem na ręku, obok spała żona z głową na jego ramieniu, a na jej
kolanach spoczywała głowa śpiącego chłopca. Mężczyzna miał oczy szeroko
otwarte. Wpatrywał się w wodę i myślał czego nie powinien robić
bezdomny i obarczony rodziną człowiek. Nie byłoby chyba przyjemnie
odczytać jego myśli; ale to jedno wiem i wie o tym cały Londyn, że bynajmniej
nierzadko bezrobotni mężczyzni mordują własne żony i dzieci.
Gdy idzie się o świcie wzdłuż Embankment, od gmachu Parlamentu, pod
Iglicą Kleopatry aż do mostu Waterloo, nie można nie wspomnieć cierpień,
które przed dwudziestu siedmiu wiekami opiewał autor Księgi Hioba :
Niezbożni granice przenoszą, trzody zabierają i pasą.
Osła sierotek zajmują, a wołu od wdowy w zastawie biorą.
Spychają ubogich z drogi; spólnie się muszą nędzni kryć na ziemi.
Oto jako leśne osły w puszczach wychodzą na robotę swoją, wstawając rano
na łupiestwo; pustynia jest chlebem ich i dzieci ich.
Na polach ubogiego pożynają zboża, a niepobożni z winnic zbierają.
Nagich nocować przymuszają bez odzienia, którzy się nie mają czym nakryć
na zimnie.
Powodzią gór zmaczani bywają, nie mając mieszkania przytulają się do skały.
Porywają sierotkę od piersi, a od ubogiego zastaw biorą.
Nagiemu dopuszczają chodzić bez odzienia, a o głodzie chowają tych, którzy
im snopy noszą .
( Księga Hioba , XXIV, 2 10.)
Minęło dwadzieścia siedem wieków! A słowa te są niemniej prawdziwe i
aktualne dzisiaj, w samym sercu chrześcijańskiej cywilizacji, której Edward VII
jest królem!
ROZDZIAA XIII
DAN CULLEN, DOKER
Wielkość życia? Człowiecze, szukasz po próżnicy,
Jeśli chcesz ją odnalezć w knajpie lub w piwnicy.
Thomas Ashe
Byłem wczoraj w pokoju jednego z Domów Miejskich w pobliżu Leman
Street. Gdybym mógł spojrzeć w posępną przyszłość i przekonać się, że aż
do samej śmierci będę mieszkał w takim pokoju, zeszedłbym natychmiast na
dół, rzucił się w wody Tamizy i rozwiązał w ten sposób umowę dzierżawną.
Nie jest to pokój. Szacunek dla języka nie pozwala nazwać go pokojem, tak
jak nie pozwala nadać lepiance miana pałacu. Jest to nora, legowisko. Jej
wymiary wynoszą siedem stóp na osiem, a sufit jest tak niski, że nie daje
nawet tej ilości przestrzeni kubicznej powietrza, której wymaga się dla
żołnierza angielskiego w barakach wojskowych. Połamane łóżko przykryte
strzępami kołdry zajmuje niemal połowę pokoju. Koślawy stolik, krzesło i dwie
skrzynki nie pozostawiają wiele wolnego miejsca. Za pięć dolarów można by
kupić wszystko, co się tam znajduje. Podłoga świeci nagimi deskami,
natomiast ściany i sufit okrywa istna tapeta krwawych znaków i plam. Każdy z
tych śladów świadczył o gwałtownej śmierci insekta, bo w pokoju roiło się od
robactwa, plagi, której nikt nie podoła samotnie.
Mieszkaniec nory, pewien doker nazwiskiem Dan Cullen, umierał w szpitalu.
Ale jego osobowość wycisnęła na tym nędznym wnętrzu piętno dość silne,
aby można było wyrobić sobie pojęcie, jaki to był człowiek. Na ścianach
wisiały tanie reprodukcje portretów Garibaldiego, Engelsa i Dan Burnsa oraz
innych przywódców robotniczych, a na stole leżała powieść Waltera Besanta.
Znał Szekspira, mówiono mi, i czytał dzieła z zakresu historii, socjologii i
ekonomii. I był samoukiem.
Wśród dzikiego nieładu na stole leżała kartka papieru z nabazgranymi kilku
słowami: Panie Cullen, proszę oddać mi duży biały dzbanek i korkociąg,
który panu pożyczyłam... przedmioty pożyczone mu w pierwszym okresie
choroby przez sąsiadkę, o których zwrot dopominała się w przewidywaniu
jego rychłej śmierci. Duży biały dzbanek i korkociąg posiadają dla mieszkańca
Otchłani wartość zbyt wielką, aby pozwolił umrzeć w spokoju
współmieszkańcowi tej krainy. Aż do ostatka dręczyć będzie duszę Dana
Cullena małość ludzka, ponad którą daremnie usiłował wzlecieć.
Historia Dana Cullena jest krótka i błaha, ale wiele można z niej wyczytać
pomiędzy wierszami. Urodził się w biednej rodzinie, w mieście i w kraju, w
którym granice pomiędzy klasami społecznymi zaznaczone są bardzo
wyraznie. Przez całe życie ciężko pracował; a ponieważ otworzył książki,
ponieważ zapłonęły w nim ognie ducha, ponieważ umiał napisać list jak
adwokat , towarzysze wybrali go, aby pracował dla nich mózgiem. Został
przywódcą związku tragarzy owoców, reprezentował dokerów w Londyńskiej
Radzie Związków Zawodowych i pisywał cięte artykuły do pism robotniczych.
Nie płaszczył się przed ludzmi, nawet jeśli byli jego ekonomicznymi panami i
władali środkami jego utrzymania, wypowiadał odważnie swoje myśli i walczył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]