[ Pobierz całość w formacie PDF ]
własnych ust. Znieruchomiał w bezruchu i spytał, czy naprawdę go chce. Ellie
otworzyła szeroko oczy, błękitnozielone jak głębie Morza Zródziemnego.
- Tak. Ciebie i tylko ciebie - zapewniła żarliwie.
Sandor nie zwlekał dłużej. Sięgnął tylko do szuflady po zabezpieczenie,
zanim obdarzył ją bezmiarem rozkoszy. Po raz pierwszy w życiu odczuwał tak
bliską więz z kobietą. Stanowili jedność, nie tylko cielesną, lecz i duchową.
- 40 -
S
R
Intuicja podpowiedziała mu, że znalazł balsam na cierpiącą duszę, że związek z
tą wrażliwą, uczuciową dziewczyną, tak samo spragnioną ciepła jak on sam,
uleczy niezabliznione od dzieciństwa rany, których nie zagoiła ani ucieczka za
ocean, ani odniesione sukcesy. Przeczuwał, że po niebiańskich przeżyciach Ellie
nie zechce już nikogo innego.
Choć nie była dziewicą, wygnał z jej pamięci poprzednika i został jedy-
nym mężczyzną jej życia. Choć sam miął za sobą kilka romansów, dopiero ta
świadomość ukoiła zadawniony ból. Trochę go zaskoczyła własna zaborczość.
Do tej pory dość lekko traktował intymne związki.
- Tylko ty - powtórzyła Ellie w uniesieniu. - Mój jedyny, cudowny,
piękny.
Jeszcze długo szeptała słodkie słówka. Sandor chłonął każde z nich z
lubością. Stanowiły prawdziwy balsam na duszę. Nie przeszkadzało mu nawet,
że nazwała go pięknym. Zaskoczyło go tylko, że na koniec mu podziękowała.
- Za co? - spytał zdziwiony.
- Zadbałeś o moje bezpieczeństwo. Nie próbowałeś mnie schwytać w
pułapkę ciąży.
Sandor nie rozumiał, skąd przyszło jej coś takiego do głowy. Czy uważała
go za tak słabego człowieka? Nawet gdyby zachodziła obawa, że nie przyjmie
oświadczyn, znając swoją przeszłość, za nic w świecie nie zastosowałby tak
nikczemnego podstępu. Po powrocie z łazienki zastał Ellie senną, półprzytomną
ze zmęczenia i szczęścia. Ułożył się obok niej, oplótł ją ramionami.
- Należysz tylko do mnie, Ellie - powiedział.
- Tak. Nie zechcę już nikogo innego, ale to nie znaczy, że przyjmę od
ciebie obrączkę.
Sandor wydał pomruk rozczarowania. Usiadł na łóżku. Popatrzył ze
zdumieniem na delikatną, niemal dziewczęcą twarzyczkę.
- Dlaczego odmawiasz mi ręki?
- 41 -
S
R
- Nie odmawiam, ale też nie oddaję. Prosiłam cię o czas do namysłu.
Przeżyłam najpiękniejsze chwile w życiu. Błagam, nie psuj nastroju niepo-
trzebną dyskusją - poprosiła z bezbrzeżnym smutkiem w oczach, kładąc palec na
ustach.
Sandor odciągnął jej dłoń od ust, pocałował czule, ale czuł, że nadal
dręczy ją jakiś niepokój. Na próżno usiłował zrozumieć motywy postępowania
Ellie. Nigdy dotąd nie spędził tak wiele czasu na rozgryzaniu charakteru
kobiety, ponieważ do tej pory nie zależało mu na żadnej, prócz własnej matki.
Ellie podniosła na niego bezbrzeżnie smutne oczy.
- Spróbuj mnie zrozumieć - poprosiła cichutko.
- Wiele wycierpiałam. Nie chcę znów doznać zawodu.
- Zaufaj mi, nie skrzywdzę cię.
- Już mnie ranisz, wbrew woli, ponieważ mnie nie kochasz - wyznała
Ellie szczerze. - Nie pozostaje mi nic innego, niż wybrać mniejsze zło. Dlatego
tak trudno mi zdecydować, czy lepiej zostać z tobą, czy pozwolić ci odejść.
- Co tu rozważać, do wszystkich diabłów! - wybuchnął Sandor w nagłym
przypływie irytacji.
- Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz. Spełnię każde twoje życzenie.
- Niestety tego, co najważniejsze, nie potrafisz mi ofiarować.
Sandor poczuł ból w okolicy serca, jakby otrzymał cios w pierś.
- Proś, o co chcesz. Niczego ci nie odmówię. Dam ci czułość,
przywiązanie, szacunek, towarzystwo, prezenty, wszystko, czego sobie
zażyczysz.
Ellie zacisnęła powieki, lecz w kącikach oczu błyszczały łzy. Sandor czuł,
że cierpi, ale nie mógł nic zrobić, żeby poprawić jej nastrój. Położył rękę na jej
ramieniu, ale odwróciła się do niego plecami.
- Wszystko, o co poproszę - powtórzyła Ellie bezbarwnym głosem. -
Wszystko, prócz uczucia, którego byłam pozbawiona od najmłodszych lat.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że co innego spełnić czyjąś prośbę, a co
- 42 -
S
R
innego ofiarować to samo z miłości. Niczego prócz niej mi nie brakuje. Tata od
najmłodszych lat zaspokajał wszystkie moje potrzeby, ale mnie nie kochał. Dbał
o mnie z obowiązku, z poczucia odpowiedzialności. Teraz ty oferujesz mi to
samo. - Ponownie zwróciła ku niemu mokrą od łez twarz. - Dorastałam w
dostatku, ale też w uczuciowej pustce. Po śmierci dziadków nie miałam w nikim
oparcia. Cierpiałam męki osamotnienia, dlatego nie chcę być samotna w
małżeństwie.
Sandor nie wiedział, jak ją pocieszyć. Kochała go zarówno matka, jak i
dziadek, ale ponieważ miłość przyniosła jego bliskim więcej szkody niż
pożytku, nie pragnął miłosnych uniesień. Wystarczyło mu, że odczuwa głęboką
więz z Ellie, silniejszą niż z kimkolwiek innym. Uważał ją za wystarczającą
podstawę udanego związku, tym bardziej że przed chwilą ofiarowali sobie
nawzajem chwile niezapomnianych rozkoszy.
- Naprawdę czujesz się przy mnie samotna, Ellie? - spytał, nie kryjąc
niedowierzania.
- Nie chcę czekać całe życie, aż osoba, którą pokochałam, odwzajemni
moją miłość - odpowiedziała bezbarwnym głosem, patrząc w pustkę przed sobą.
- Czy to znaczy, że mnie kochasz?
- Tak - potwierdziła Ellie z oczami pełnymi łez.
Gdyby usłyszał to wyznanie dwa dni wcześniej, uważałby, że łatwiej
będzie ją skłonić do małżeństwa. Lecz teraz wcale go nie cieszyło. Zrozumiał jej
obawy i lęki. Sam wiele wycierpiał z powodu odrzucenia, nie przez
najbliższych, lecz przez otoczenie, sąsiadów, rówieśników, a nawet nauczycieli.
Wszyscy traktowali nieślubne dziecko Greczynki z Amerykaninem jako istotę
gorszego gatunku, mimo że przodował w nauce i święcił triumfy sportowe.
%7ładne osiągnięcia nie mogły zrównać go z innymi, ponieważ nie nosił nazwiska
ojca. Nawet dziadek, choć na swój sposób go kochał, nie potrafił obdarzyć go
bezwarunkową miłością i zaufaniem. Wciąż musiał udowadniać, że na nie
zasługuje.
- 43 -
S
R
Ellie też nie od razu go zaakceptowała, ale za bardzo ją szanował, by
wywierać nacisk czy igrać z jej uczuciami. Zasługiwała na to, by w spokoju
rozważyć najważniejszą życiową decyzję. Sandor chciał mieć pewność, że
podjęła ją z własnej, nieprzymuszonej woli. Na wszelki wypadek nie sko-
mentował jej deklaracji. Skoro nie był w stanie odwzajemnić się podobną, wolał
zamilknąć, niż zranić ją nieopatrznym słowem czy niefortunnym
sformułowaniem. Chciałby, żeby Ellie kochała go tak bezwarunkowo jak matka,
żeby akceptowała go takim, jaki jest, ale wyglądało raczej na to, że podobnie jak
dziadek będzie oczekiwać więcej, niż Sandor potrafi jej dać. Na podstawie
doświadczeń z przeszłości przewidywał, że miłość, której nie potrafił i nie
chciał odwzajemnić, przyniesie obydwojgu cierpienie, jak każda. Już bolało go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]