[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kogo czekasz, przyjacielu. Och& lecz uwa\aj. Znam dobrze szlaki wędrówek karawan.
Ostatniej nocy księ\yc wskazał mi, \e karawana z Khawarizmy powinna być tutaj wczoraj.
My jej nie widzieliśmy, więc zapewne przybędzie ona tu tej, lub jutrzejszej nocy.
Strona 27
Offutt Andrew - Conan i czarownik
Conan spojrzał na niego pytająco i starzec dodał:
Khawarizma jest najbardziej na południe wysuniętym portem Turanu nad morzem
Vilayet. Niewolnicy sprzedawani w Khawarizmie są dostarczani tym szlakiem do Khauranu i
Zamory.
Czemu mi to mówisz?
Czasami łowcy niewolników nie dbają skąd pochodzi ich towar, ani jak jest zdobyty,
mój młody przyjacielu z Cymmerii. Gdzie masz swój list \elazny?
Conan dotknął rękojeści szabli.
Pomimo to, strze\ się zakończył starzec. Niebawem cała trójka dosiadła wielbłądów
i wkrótce zniknęli za południowym horyzontem.
Conan usiadł, myśląc przez jakiś czas o tym, jak łatwo ludzie potrafią być uprzejmi i
dobrzy, a jak niewielu chce tak postępować. Potem odprę\ył się i z nieludzką cierpliwością
zaczajonej pantery patrzył na północ. Czekał na Isparanę i myślał jak pozbyć się Hisarr Zulu.
W chwili, gdy nisko stojące słońce pławiło się w głębokim złocie zachodu, Conan
spostrzegł pojedynczego jezdzca prowadzącego za sobą jucznego wielbłąda. Kiedy słońce
stało się pomarańczowe, a potem czerwone i zawisło na tle ciemniejącego nieba, dojrzał \e
jezdziec śpi, przechylony do przodu w wysokim siodle na grzbiecie cię\ko stąpającego
wielbłąda. Drugie zwierzę wolno postępowało za nimi. Jezdziec miał na sobie
ciemnobrązową jallabiję na białej szacie. Był szczupły i wąski w ramionach. Do oazy doleciał
dzwięk dzwoneczków przyczepionych do wielbłądziej uprzę\y.
Uśmiechając się, Conan popełznął na brzuchu przez wspaniałą trawę w kierunku skupiska
du\ych, szarych głazów le\ących tu\ przy krawędzi oazy, pomiędzy którymi biło tworzące ją
zródło. Zdusił przekleństwo gdy wsadził rękę w wielbłądzie łajno.
Zza głazów obserwował jak wkrótce po zmierzchu Isparana dotarła ze zmęczonymi
dromaderami do oazy.
Conan stwierdził, \e popędzała je o wiele za ostro. Dobrze! Zapewne często spoglądała w
tył, wypatrując pościgu. Dobrze! Była zatem pewna, \e nikt jej nie goni i tak znu\ona, \e
upadła zsiadając. Jej wierzchowiec podszedł z trudem do wody omijając niezgrabnie swą
panią. Napił się z umiarem i zaczął skubać trawę. Drugi dromader poszedł za przykładem
swego towarzysza. Conan obserwował. Przez długą chwilę Isparana le\ała nieruchomo.
Wreszcie podniosła się na łokciach i popełzła do sadzawki. Widocznie stanięcie na nogach
było dla niej zbyt du\ym wysiłkiem. Odrzuciła kaptur, a jej połyskliwe, czarne włosy
rozsypały się luzno, gdy pozwoliła głowie opaść do wody.
Conan spostrzegł, \e dziewczyna ma długi miecz.
Patrzył, podczas gdy ona podniosła się w końcu i zdjęła jallabiję. Było widać, \e ka\dy
krok jest dla niej wielkim wysiłkiem. Poruszając się jak ktoś, kto z trudem powstrzymuje sen,
spętała wielbłądy. Kosmyki czarnych jak najczarniejsza noc włosów przylepiły się do jej
policzków i czoła, dodając jej powabu.
Luzny, biały burnus nie mógł ukryć jej kobiecości. Powłócząc stopami i ziewając podeszła
do południowego krańca oazy. Raz potknęła się i upadła twarzą naprzód, a Conan
uśmiechając się szeroko słuchał jej przekleństw. W końcu Isparana stanęła na granicy zieleni i
zapatrzyła się na południe. Wschodzący księ\yc oświetlił postać łagodną bielą i Cymmerianin
dojrzał miękkie, delikatne rysy jej ślicznej twarzy.
Conan obserwował. Nigdy jeszcze nie widział kogoś tak zmęczonego i tak potrzebującego
snu. Szczęście znów mu sprzyjało.
Klęczące wielbłądy \uły i czkały, co trochę pochylając szyje, by skubnąć kilka zdzbeł
trawy.
Isparana nie zdołała zobaczyć czegokolwiek w ciemności, ani te\ noc nie przyniosła
\adnych dzwięków do jej uszu. Barbarzyńca posiadający ostrzejszy słuch równie\ nic nie
usłyszał. Niebawem powróciła do sadzawki, w swej białej, powiewnej szacie podobna do,
wędrującego ducha. Conan nie spuszczał z niej oczu. Biała postać przesuwała się między
pniami palm skąpanych światłem księ\yca. Wtem barbarzyńca ujrzał coś, co sprawiło, \e
poczuł nagły ucisk w brzuchu i gardle.
Niezdolny odwrócić wzrok patrzył na Isparanę samotną kobietę w pogrą\onej w mroku
oazie. Ospałość dodała zmysłowości poruszeniom dziewczyny sprawiając, \e Cymmerianin
zapragnął jej bardziej od Oka Erlika. Fałdzista, biała szata i \ółte spodnie skrywały tak
ponętne kobiece ciało, \e Conan a\ zacisnął zęby.
Po\ądanie wzbierało w młodym barbarzyńcy na podobieństwo górskiego potoku po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]