[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawsze oni mnie. Czegóż tu się bać! Jeżeli ci ludzie, jak twój ojciec mówi, popełniają tu w te ]
dolinie jedną zbrodnię za drugą i jeżeli wszyscy ich znają, jak to się dzieje, że żaden jeszcze nie
stanął przed sądem? Wytłumacz mi, Ettie?
Bo żaden człowiek nie chce zeznawać przeciwko nim. Nie wyżyłby nawet miesiąca. A
także dlatego, że zawsze mają fałszywych świadków, którzy przysięgną, że oskarżony w czasie
zbrodni był gdzieś o setki mil dalej. Ale Jack, musiałeś o tym czytać! Chyba w całych Stanach
nie znajdzie się gazety, która by o tym nie pisała.
Tak, czytałem coś niecoś, racja, ale myślałem, że to takie sobie bajeczki. Może ci ludzie
kierują się jakimiś powodami. Może zbłądzili i teraz już nie mają odwrotu.
Och, nie mów tak! On też tak mówi, ten drugi.
Baldwin& tak mówi, naprawdę?
1 dlatego się nim brzydzę. Teraz już mogę powiedzieć ci prawdę. Nienawidzę go z całego
serca, ale i boję się go. Ze względu na siebie, lecz przede wszystkim ze względu na ojca. Wiem,
że gdybym odważyła się zdradzić ze swoim uczuciem wstrętu, ściągnęłabym na niego wielkie
nieszczęście. Oto czemu zbyłam Baldwina na pół serio daną obietnicą. Prawdę mówiąc, to była
nasza jedyna nadzieja. Ale gdybyś się zgodził uciec, zabralibyśmy ojca i moglibyśmy żyć
spokojnie gdzieś daleko od władzy tych złych ludzi.
Na twarzy McMurdo znów widać było walkę i znów mu rysy skamieniały.
Włos ci z głowy nie spadnie& ani tobie, ani ojcu. A co do tych złych ludzi, kto wie, czy
nie przekonasz się w końcu, że jestem gorszy od najgorszego z nich wszystkich.
Nie, nie, zawsze będę w ciebie wierzyła. Roześmiał się gorzko.
Boże, mój Boże, jak mało o mnie wiesz! Twoja niewinna duszyczka nawet nie
przeczuwa, co się dzieje w mojej duszy. Ale kto to?
Drzwi otworzyły się nagle i do pokoju wszedł niedbałym krokiem jakiś młodzieniec z
arcypewną siebie miną. Był przystojny, zuchowaty, mniej więcej w wieku Jacka McMurdo i
nawet podobny do niego z budowy. Spod czarnego filcowego kapelusza z szerokim rondem,
którego nawet nie pofatygował się zdjąć, wyzierało grozne oblicze o orlim nosie. Złym,
nienawistnym i władczym okiem spojrzał na parę siedzącą przed kominkiem.
Ettie zerwała się zmieszana i zaniepokojona.
Cieszę się, że pana widzę, panie Baldwin rzekła. Przyszedł pan wcześniej niż
myślałam. Proszę, niech pan siada.
Baldwin nie ruszył się z miejsca i ująwszy się pod boki, patrzał na McMurdo.
Co to za jeden? rzucił.
To mój znajomy& nasz nowy lokator. Panie McMurdo, pozwoli pan sobie przedstawić
pana Baldwina.
Obaj młodzi ludzie sztywno skłonili się sobie.
Panna Ettie z pewnością powiedziała panu, co nas łączy? rzekł Baldwin.
Zdawało mi się, że nic.
Zdawało się panu? Teraz przestanie się panu zdawać. Niechże się pan dowie ode mnie, że
to moja narzeczona. W tak piękny wieczór lepiej pan zrobi, idąc na spacer.
Dziękuję za radę, ale nie mam ochoty na przechadzkę.
Nie ma pan? dzikie oczy Baldwina płonęły gniewem.
A może pan ma ochotę na bitkę, panie nowy lokatorze?
Zgadł pan! krzyknął McMurdo, zrywając się z miejsca. Nigdy jeszcze nie
słyszałem milszej propozycji.
Na miłość boską, Jack, na miłość boską! wykrzyknęła biedna, śmiertelnie przerażona
Ettie. Och, Jack, on ci zrobi coś złego!
Aa! Więc jesteście na ty! z grozbą w głosie rzekł Baldwin. Do tego już doszło
między wami, co?
Och, Ted, pohamuj się& uspokój! Przez wzgląd na mnie, jeżeli mnie kochasz, Ted, bądz
wspaniałomyślny i litościwy!
Myślę, Ettie, że gdybyś nas zostawiła samych, załatwilibyśmy sprawę między sobą
spokojnie rzekł McMurdo. A może ciągnął, zwracając się do Baldwina poszlibyśmy
się przejść. Wieczór jest ładny, a o parę domów dalej mamy otwarty plac.
Poradzę sobie z tobą, nie brudząc rąk odparł wróg. Pożałujesz, bratku, dnia, kiedyś
postawił nogę w tym domu.
Po co odkładać, mam czas teraz! krzyknął McMurdo.
Mnie zostaw wybór czasu, już ja znajdę odpowiednią chwilę. Spójrz! nagłym ruchem
zakasał rękaw i pokazał na przedramieniu jakby wypalony dziwny znak: trójkąt w kole.
Wiesz ty, co to jest?
Nie wiem i nie chcę wiedzieć!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]