[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To bardziej mój styl niż codzienna rutyna podróży w grupie.
TJ zająknął się przez sekundę w dezorientacji.
- Zapisałaś się na to. Pierwszego dnia powiedziałaś, że nie miałem prawa...
Podniosła dłoń.
- Wiem, byłam w błędzie. Przyjęłam propozycję Maggie ponieważ nie
widziałam innego sposobu na doświadczenie dziczy w krótki okres czasu.
Samotna kobieta, podróżująca sama, to nie byłoby mądre. Dobrze zrobiłeś
porywając mnie. Ty naprawdę wiedziałeś coś na temat tego co prawdziwie
potrzebowałam.
- Cóż, cieszę się, że teraz czujesz się z tym komfortowo.
Jej mały uśmiech drażnił go.
- Ty jesteś komfortowy - w całkowicie niepokojący i rozwikłujący życie
sposób.
Zmiali się razem z łatwością, TJ wciągnął głęboki oddech świeżego
powietrza. Nadzieja ożywiła się.
Zmienił strony wiosłowania by dać odpocząć ramieniu. Zbliżali się do
postu, ale nigdy wcześniej kanu nie było dla niego tak niezgrabne i
powolne w manewrach.
Pam leniwie moczyła palce w wodzie, wstęgi fal wznosiły się po każdej
stronie jej palców. Pozostały trzy dni na zmienienie wszystkiego. TJ
zastanawiał się czasami jaki chaos dział się w Haines, ale zapłaci
dudziarzowi kiedy będzie musiał. Teraz mają pstrąga tęczowego na
kolację, a wieczór rozciągał się przed nimi.
Z wyrazu jej oczu widać było, że ma kilka pomysłów na to jak mogą
spędzić ten czas, a on z chęcią będzie czekał na to co ona zaplanuje.
Powrócili do portu, wyciągnął rękę i chwycił za pomost gdy ona
wychodziła. Całe wyposażenie wychodziło pojedynczo aż zaczął
rozglądać się za kotwicą.
Pam wybuchnęła śmiechem, wskazując za kanu.
- Czy ta zielenina ma towarzyszyć rybie na kolację?
Okręcił głowę by zobaczyć olbrzymią kępę wodorostów za łódką.
- Skąd to się wzięło? - wspiął się na pomost i podążył za linią jaką
wskazywał jej palec. - Och cholera, nic dziwnego, że tak ciężko mi się
wiosłowało.
Pam położyła się na brzuchu na pomoście żeby złapać linę kotwicy.
Pociągnęła, wyciągając wodorosty i kotwicę, którą zapomniał wyciągnąć, i
przez to ciągnąć ją cały ten czas po dnie jeziora.
Westchnął. Tak, dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Przynajmniej było to
leprze niż potykanie się.
TJ siedział na stopniach ganku, trącając struny starej gitary, którą znalezli
w szafie wnękowej. Każdego dnia od kiedy odkryła, że on jest wilkiem,
grał dla niej. Zaczęła wyczekiwać tych cichych chwil by posiedzieć i
pomyśleć. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebowała tego. Jutro
będzie ich ostatni cały dziej razem, zanim helikopter po nich wróci. Pam
zwinęła się na huśtawce na ganku i obserwowała zachód słońca. Byli
skierowani przodem do jeziora, a blask unoszący się nad zachodnimi
górami malował całą okolicę w odcieniach mandarynki i złota. Smugi
światła świeciły na nich, uśmiechnęła się gdy ciemny koloryt TJ'a został
rozjaśniony gdy przebłysk różowego rozświetlił jego tułów.
Delikatne tony gitary przepływały wokół niej. Zamknęła oczy i kołysała
się sennie, upajając się swoją sytuacją. Pełny brzuch, kieliszek wina przy
łokciu. Pokolacyjna muzyka. %7łycie nie mogło być lepsze.
Trochę była obolała po różnych aktywnych zajęciach minionych dni.
Wierny swoim słowom, TJ dał jej spróbować różnego rodzaju
doświadczeń, wliczając w to zwariowaną podróż kajakiem po pobliskiej
rzece.
Również wierny swoim słowom, niektóre bóle pochodziły od bardzo
częstego i niezwykle przyjemnego gorącego wilczego seksu, którym się
cieszyli. A w ciągu tego dnia, za każdym razem gdy brał prezerwatywę z
ich malejącego zapasu, była coraz bliższa powiedzenia mu by zapomniał o
tym...
To już oficjalne. Wariowała.
Porwanie nie było już problemem. Stali się wystarczająco dobrymi
przyjaciółmi, że ciężko było pamiętać, że to nie to, na co się pisała. Miała
jeszcze pytania wymagające odpowiedzi, ale miała podejrzenia, że gdy
tydzień oficjalnie się skończy, nie będzie chciała go zostawić i wrócić na
południe do jej normalnej rutyny.
Zmiana w jej procesach umysłowych zdziwiła ją.
- To było duże westchnienie. - TJ przyjrzał jej się dokładniej, jego ciemne
oczy zerkały do jej duszy. - Jakie głębokie myśli sprawiają, że jesteś taka
smutna?
Cholera. Zrelaksowany spokój trochę osłabł. Tak mało czasu pozostało
zanim będą musieli wrócić do cywilizacji, a ona nadal nie wiedziała co
zrobić.
- Myślę o tym wszystkim co mi pokazałeś. Wiesz, ta lista partnerstwa i
reszta.
Brzdąkał łagodnie przez chwilę, lekka melodia, ze strun poruszanych
palcami, otaczała ich. Miał zamiar ją uspokoić, była tego pewna, ale teraz
znajome nuty, które grał, wypełniały jej uszy i serce, oczy napełniły się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]