[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A dalej ?
- Mag z Mgieł żyje na trzcinowej wyspie. Ma pływający zamek pośrodku jeziora. Nikt tam
100
101
nigdy nie doszedł ... a przynajmniej nie wrócił z powrotem ... za wyjątkiem tych istot.
- Więc miejmy nadzieję, że dogonimy selkich, zanim tam dotrą - skwitował Conan.
- Ano tak.
Thayla i Blad policzyli ciała martwych Pilich znalezione na brzegu jeziora. Co najmniej tuzin i
Smok jeden wiedział, ilu mogła zabrać woda. Ten głupiec, jej mąż, nie znajdował się pomiędzy
martwymi. Thayla nie była pewna, czy powinna się z tego cieszyć, czy wręcz przeciwnie i podczas,
gdy Blad jęczał nad poległymi towarzyszami, jej uczucia były mieszane. Gdyby król leżał pomiędzy
poległymi, mogłaby zaprzestać pościgu, byłaby królową, mogłaby sama wybrać sobie nowego samca
... może nawet Blada ... i spędziłaby resztę życia w takim luksusie, jaki tylko mogliby zapewnić jej
Pili. Ale Rayk żył i wciąż istniała szansa, że dowie się o Conanie.
Oczywiście wcześniej krążyły różne plotki, ale ponieważ ten, którego dotyczyły, zawsze został
pożarty, nigdy nie mógł odpowiedzieć na pewne pytania ... Nawet jej mąż nie oczekiwałby wyjaśnień
od gotowanego mięsa. Ale Conan żył, a więc dopóki żyła i ona i jej mąż, była w niebezpieczeństwie.
- Potrzebujemy tratwy - powiedziała do Blada - Zbuduj coś, dzięki czemu moglibyśmy przebyć
rzekę.
- Natychmiast królowo.
- Użyj swej siły - powiedziała uśmiechając się do młodego samca - a ja, kiedy już będziemy po
drugiej stronie, być może znajdę jakiś sposób, by wynagrodzić twoją wierną służbę, mój drogi
Bladzie.
Muszę przywiązać go do swej osoby - zdecydowała.
Młodzieniec spojrzał na nią.
- Nie potrzebuję nagrody, Milady.
Thayla zrzuciła z ramion ciężką podróżną szatę, szybko też pozbyła się bielizny. Po chwili
wyprężyła przed swym towarzyszem nagie ciało.
- Ale coś możesz otrzymać, jeżeli się pospieszysz ...
Ubierając się ponownie, Thayla uśmiechnęła się na myśl, że nigdy jeszcze nie widziała Pili ego,
który pracowałby z tak wielkim zapałem.
101
102
Gdzie był talizman ? - tylko ta myśl pulsowała w głowie Klega. Jak mógł go utracić ? Kiedy?
Gdzie?
Zawrócił w stronę gospody, a w myślach przemierzał po raz setny całą drogę, którą przebył od
poprzedniego dnia. Z pewnością miał przy sobie talizman wczoraj wieczorem w pokoju, gdy
szykował się do spania. Wtedy otworzył sakiewkę i sprawdził. Potem musiał zle zawiązać rzemienie i
jakimś sposobem magiczne Nasienie wypadło z niej. Czy wtedy kiedy biegł w dół po schodach ?
Wtedy kiedy zobaczył tą bestię ? Czy kiedy ... zaraz ... wpadł na kogoś na ulicy ! Na jakiegoś głupca
gapiącego się na gospodę. Odepchnął go ! Tak to było wtedy. Wtedy musiał wypaść mu talizman. W
ciemnościach być może nikt tego nie zauważył. Nie rzucał się w oczy. Taka szaro-brązowa, okrągła,
nieco zaostrzona na końcach pestka, jak nasienie dużego owocu. Ale teraz, za dnia ktoś może je
dostrzec.
Kleg przyspieszył kroku, wciąż jednak starał się trzymać tak blisko budynków, jak to tylko
możliwe. Wschodzące słońce znacznie ograniczyło zasięg cieni, w których dotąd krył się przed Pili, a
wielu z nich mogło przeżyć spotkanie z paszczą nieznanej bestii. Nie powinni znajdować się
wewnątrz wioski, więc także będą uważać, gdzie się poruszają. Jeden Pili może nie zdziwiłby
nikogo, nie mniej pół tuzina maszerujacych i uzbrojonych we włócznie jaszczurów, z pewnością
ściągnęłoby tutaj miejscowe straże. I oni dobrze o tym wiedzieli.
Pierwszy selkie przeciął biegiem wąską uliczkę, mijając starego człowieka rozrzucającego
karmę świniom. Starzec spojrzał na niego uważnie, ale Kleg ani się doń nie odezwał, ani nie zwolnił
kroku.
A co z tym potworem ? Co z nim się stało ? Nie widział go, od czasu wizyty w gospodzie, ale
wątpił, by Pili lub ktokolwiek inny, zdołał go zabić. To wszystko stawało się zbyt skomplikowane.
Musi znalezć talizman ! I musi to zrobić szybko !
Seihman rozrzucając zgniłą słomę świniom, uniósł wzrok, spoglądając na przebiegającego
obok selkie. Starzec potrząsnął głową w zadumie. Dziwne rzeczy działy się tu ostatnimi czasy. Ten
demon na ulicy, teraz selkie, a wcześniej, o świcie, nim jeszcze zapiał kogut, widział chowających się
w cieniu Ludzi-Jaszczurów. To wszystko mogło być złym znakiem. Lepiej uważać na swe kroki, by
102
103
nie wdepnąć w sam środek jakiejś grubszej awantury. Rzucił ostatnią garść słomy świniom, przesunął
drewniany pojemnik pod płot i zadecydował, że czas wypić coś na śniadanie.
Owczarz powinien wkrótce się tu zjawić i być może postawi mu szklankę wina za to
opowiadanie o potworze.
A jeszcze ta pestka, którą znalazł. Musiał ją zabrać do starego Tallow a. Może uda się
utargować miedziaka albo dwa. Seihman sięgnął za pazuchę w poszukiwaniu nasienia ...
Upps ... nie ma ... hmm ... gdzieś je posiał ... no cóż nie ma rady. Może nie było nic warte ?
Taa na pewno niewiele ...
103
104
15.
Kleg nie przypominał sobie, by kiedykolwiek w życiu przeżył gorszy dzień. Ten, w którym
Stwórca przyłapał go z dziewczyną z kuchni, był fatalny. Równie przykry był dzień, w którym
niechcący rozdarł liczący sobie tysiąc lat arras, wiszący na ścianie zamku. Ale to było nic w
porównaniu z tym, co przeżywał teraz.
Powrócił na ulicę przylegającą do zniszczonej gospody ...
Mógł mówić o szczęściu, bo nie było tam już potwora. Niestety nie było też ani śladu
talizmanu. Jeśli zatem upuścił go na ulicę, a tak właśnie przypuszczał, to coś lub ktoś musiał go
podnieść.
Promienie słońca dobrze oświetlały okolicę i Kleg mógł się obawiać, że zostanie odkryty przez
Pilich. O świcie widział kilku z nich, chowających się po zacienionych miejscach, ale na szczęście
żaden nie był świadom jego obecności. Teraz zaś selkie przylgnął do tylnej ściany gospody, starając
się stopić z nią w jedno. Co miał zrobić? Powrót do Stwórcy bez talizmanu oznaczał straszliwą
śmierć w męczarniach, co do tego nie miał wątpliwości. Nie powrócić znaczyło jeszcze gorzej. Kleg
wiedział, że niezależnie od tego jak szybko i jak daleko będzie uciekał przez całe życie, nie uda mu
się ujść zemsty swego władcy. Być może opózni nieco swój koniec, ale było pewne, tak jak to, że
słońce zachodzi każdego wieczora, że zostanie schwytany. Wtedy zaś śmierć za próbę ucieczki,
będzie po trzykroć straszna, tak straszna, jak to tylko możliwe. Stwórca stworzył selkich z tego, co
pełzało w mule przy dnie jeziora, uczynił ich silniejszymi i szybszymi od ludzi, którzy władali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]