[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chętnie pomogę we wszystkich sprawach czy kosztach.
- Nie.
- W takim razie dobrze. - Podniósł się, nie spróbowawszy nawet
kawy. - Mieszkam w hotelu Waszyngton, gdybyś chciała się ze mną
skontaktować.
- Nie będę chciała.
Trochę go zaskoczyła jadowitość jej głosu. Grace i Kathleen były
siostrami, ale trudno mu było dostrzec między nimi jakiekolwiek
podobieństwo.
- Nigdy nie mogłaś znieść mojego widoku, prawda Grace?
76
- Z trudem. W tej sytuacji to nie ma już najmniejszego znaczenia.
Chcę tylko powiedzieć jedną rzecz. - Wygrzebała z paczki ostatniego
papierosa i zapaliła go bez najmniejszego drżenia rąk. Wstręt
przywrócił jej siły, za co mogła być tylko wdzięczna. - Kevin jest
moim siostrzeńcem. Oczekuję, że będę go mogła zobaczyć, ilekroć
będę w Kalifornii.
- Naturalnie.
- I moi rodzice też. - Na chwilę zacisnęła usta. - Kevin to
wszystko, co im zostało po Kathleen. Będą im potrzebne regularne
kontakty.
- To się rozumie samo przez się. Zawsze uważałem, że moje
stosunki z twoimi rodzicami były bardzo przyzwoite.
- Uważasz się za przyzwoitego człowieka? - Ostrość własnego
głosu zaskoczyła ją. Przez krótką chwilę mówiła jak Kathleen. - Czy
uznałeś za przyzwoite zabranie Kevina od matki?
Z początku nie powiedział nic. Chociaż wyraz twarzy miał raczej
uprzejmy, prawie słyszała, jak pracuje jego mózg. W końcu
odpowiedział, krótko i zwięzle.
- Tak. Pójdę już.
Zaczęła na niego złorzeczyć. Oparła się o blat stołu i przeklinała,
aż zabrakło jej słów.
Ed zanurzył głowę w umywalce z zimną wodą i wstrzymał
oddech. Pięć sekund, potem dziesięć, aż poczuł, jak ustępuje
zmęczenie. Dziesięć godzin pracy nie było niczym nadzwyczajnym.
Dziesięć godzin pracy po dwóch godzinach snu również nie było
niczym nadzwyczajnym. Ale niepokój i zmartwienie tak. Odkrył, że
zużywają energię znacznie bardziej niż cała butelka ginu.
Co on jej teraz powie? Podniósł głowę, a woda zaczęła spływać
mu po brodzie. Nie mieli żadnego tropu. Nawet najmniejszego śladu.
Była wystarczająco inteligentna, by zdawać sobie sprawę, że jeśli
śledztwo nie rozkręci się w ciągu pierwszych dwudziestu czterech
godzin, to sprawa może wkrótce całkowicie ucichnąć.
Mieli stukniętą staruszkę, która mogła widzieć samochód albo i
nie, który mógł śledzić samochód Kathleen Breezewood albo i nie, i
to jeszcze nie wiadomo kiedy. Mieli szczekającego psa. Kathleen
Breezewood nie miała bliskich przyjaciół ani żadnych powiązań,
77
nikogo bliższego niż Grace. Jeśli powiedziała wszystko, co wiedziała,
należało podejrzewać kogoś nieznajomego.
Kogoś kto widział Kathleen w drodze do pracy, w sklepie, w
ogródku. Miasto miało swoją liczbę gwałtów i zabójstw niezależnie
od wszystkiego. Wyglądało na to, że Kathleen stała się po prostu
jeszcze jedną przypadkową ofiarą.
Przesłuchiwali już rano kilku podejrzanych. Dwóch zwolnionych
warunkowo, którzy mając na koncie po kilka napadów na kobiety,
wyszło na wolność za sprawą zręcznych prawników. Zgromadzenie
dowodów i przeprowadzenie aresztowania nie gwarantowało
skazania, tak samo jak prawo nie gwarantowało sprawiedliwości. Nie
mieli wystarczająco dużo dowodów, by ich zatrzymać, i chociaż Ed
wiedział, że prędzej czy pózniej któryś z nich prawdopodobnie
znowu kogoś zgwałci, to nie oni zabili Kathleen Breezewood.
Ale to nie była żadna pociecha. Ed chwycił ręcznik z szafy.
Drzwi z drewnianej kraty, które do niej wybrał, stały oparte o ścianę
na dole, czekając na oszlifowanie. Zaplanował sobie wcześniej, że
zrobi to tego dnia w godzinę czy dwie i jeszcze zdąży je zamontować,
ale doszedł do wniosku, że tym razem taka praca nie podziała kojąco
na jego nerwy.
Ukrył twarz w ręczniku i zaczął myśleć czy by do niej nie
zadzwonić. Ale co może jej powiedzieć? Dopilnował już, żeby jej
przekazano, że ciało będzie mogła zabrać rano. Raport z sekcji zwłok
leżał na jego biurku już o szóstej, gdy wrócił na posterunek.
Nie było sensu podawać jej tych wszystkich szczegółów. Gwałt,
śmierć przez uduszenie.
Zgon nastąpił pomiędzy dziewiątą a dziesiątą wieczorem. Kawa i
valium w organizmie i niewiele ponad to. Krew grupa zero Rh plus.
Co oznacza, że napastnik miał grupę A Rh plus. Kathleen też musiała
go trochę pokancerować.
Było też trochę jego skóry i włosów, więc wiedzieli, że był biały.
I że był młody, poniżej trzydziestki.
Zdjęli też odciski palców ze sznura telefonicznego, z czego Ed
wywnioskował, że morderca był albo głupi, albo zabójstwo nie było
zamierzone. Ale odciski przydawały się tylko wtedy, gdy można było
je dopasować. Jak dotąd komputer niczego nie znalazł.
78
Gdyby znalezli tego faceta, mieliby dość dowodów, by go
wsadzić do więzienia. Może nawet dość, by go skazać. Gdyby go
znalezli.
Ale to teraz nic nie znaczyło.
Przerzucił ręcznik przez krawędz umywalki. Czy był
zdenerwowany dlatego, że popełniono morderstwo w sąsiednim
domu? Dlatego, że znał ofiarę? Dlatego, że zaczął mieć jakieś
nadzieje w związku z jej siostrą?
Z lekkim uśmiechem zgarnął z czoła mokre włosy i ruszył na dół.
Nie, nie wydawało mu się, żeby jego uczucia do Grace, jakie by nie
były, miały cokolwiek wspólnego z tym, że instynkt podpowiadał
mu, że było jeszcze coś ważnego, coś czego do tej pory nie
zauważyli.
Może coś w tym było, ale przecież tracił już ludzi, którzy
znaczyli dla niego znacznie więcej niż Kathleen Breezewood. Ludzi,
z którymi pracował, ludzi, których rodziny znał. Ich śmierć
pozostawiała w nim złość i frustrację, ale nie zdenerwowanie.
Do cholery, byłoby znacznie lepiej, gdyby ona nie została w tym
domu.
Poszedł do kuchni. Czuł się lepiej w pomieszczeniu, którego
wnętrze sam zaprojektował i wykonał własnymi rękami. Myśląc o
czymś innym, przysunął do siebie koszyk z owocami, by pokroić je
na sałatkę. Pracował z dużą wprawą jak mężczyzna, który przez
większą część życia dawał sobie radę sam, i to całkiem dobrze.
Większość mężczyzn, których znał, zadowalała się obiadem z
puszki czy też mrożonką, jedzonymi nad zlewem. Dla Eda był to
najbardziej przygnębiający rytuał samotnego życia. Kuchenka
mikrofalowa czyniła je nawet jeszcze gorszym. Można było kupić
kompletny posiłek w pudełku, podgrzać go przez pięć minut i jeść nie
brudząc nawet talerza czy garnka. Czysto, wygodnie i samotnie.
Często jadł samotnie, jedynie z książką do towarzystwa, ale robił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]