[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Byli przez parę dni naszymi gośćmi podczas pobytu w Nowym Jorku.
Zjedliśmy kolację, a potem graliśmy w karty. Chyba do północy.
- Z nimi również muszę się skontaktować.
- Podróżują. Przypuszczam, że zrobią sobie jedną albo dwie przerwy podczas
podróży powrotnej do Londynu, gdzie mieści się siedziba fundacji.
Czyli że uda się gdzieś ich dopaść!
- Pan Kraus oświadczył, że ofiary nie zwróciły się do niego z żadnym problemem
ani wątpliwością, dotyczącymi spraw zawodowych albo życia prywatnego. Czy pani
Copperfield lub jej narzeczony rozmawiali na ten temat z którymś z panów?
- Nie - powiedział krótko Sloan.
- Rozmawiałem z Bickiem kilka dni przed jego śmiercią - zaczął Myers. - Sprawa
dotyczyła wypłaty z funduszu powierniczego dla nowo narodzonego wnuka klienta.
Bick nie wspominał o żadnych problemach.
- Dziękuję. Może okaże się konieczne jeszcze jedno spotkanie z panami. Z całą
pewnością będę też musiała przesłuchać przełożonych i współpracowników obojga
zamordowanych.
- Panowie, czy mogę was na chwilę przeprosić? - Sloan uniósł rękę. - Chciałbym
zamienić z porucznik Dallas słówko na osobności.
- Jacobie... - zaczął Kraus.
- Na litość boską, Robercie, niepotrzebna mi rada prawnika.
Zostawcie nas samych.
Kiedy Kraus i Myers wyszli, Sloan wstał od stołu i podszedł do szklanej ściany.
- Lubiłem tę dziewczynę.
- Słucham?
- Lubiłem Natalie. Była młoda, bystra, coś w sobie miała.
Przyjazniła się z moim wnukiem. Przyjazniła się - powtórzył z naciskiem,
odwracając się. - Pracowali w tym samym dziale. Szefowa zamierzała ją awansować.
I awansowałaby. Dziś rano rozmawiałem z rodzicami Natalie. Uważa pani, że nie
okazujemy współczucia? Nie jesteśmy wstrząśnięci tym, co się wydarzyło? Myli się
pani.
Zacisnął swoje chude dłonie w pięści.
- Jestem wściekły! Ta firma to dla mnie dom. Sam ją zbudowałem. Ktoś przyszedł
do mojego domu i zabił dwoje moich ludzi. Chcę, żeby znalazła pani tego łajdaka.
Ale jeśli podczas śledztwa wyciekną jakieś poufne informacje dotyczące klientów
mojej firmy, straci pani pracę.
- Widzę, że rozumiemy się nawzajem, panie Sloan. I zapewniam pana, że jeśli
śledztwo ujawni, że miał pan jakiś udział, bezpośredni lub pośredni, w tych
morderstwach, trafi pan za kratki.
Podszedł do niej i wyciągnął rękę.
- W takim razie doskonale się rozumiemy.
ROZDZIAA 6
Kiedy Eve wróciła, ekipa policyjna kończyła właśnie pakować dokumenty z gabinetu
Bysona.
- McNab, chcę, żebyś pojechał razem z funkcjonariuszami, którzy zawiozą to
wszystko do komendy. Masz ani na chwilę nie spuszczać oka ze skrzyń i ich
zawartości. Osobiście je zarejestrujesz. I zamkniesz na klucz w sali
konferencyjnej numer pięć. Ustaliłam to z komendantem. Sprzęt elektroniczny
zabierz od razu do Feeneya.
- Tak jest.
- Komputery trzeba ponownie zarejestrować w wydziale przestępstw
elektronicznych, wykorzystując kod dostępu twój i Feeneya.
Uniósł brew.
- Chodzi o bezpieczeństwo narodowe?
- Chodzi o nasze tyłki, więc jeśli nie chcesz narazić swojego, rejestruj i
dokumentuj każdy swój krok. Peabody, razem ze mną przesłuchasz kilkoro
pracowników. Zajmij się tym działem i ludzmi Bysona. Jeszcze raz przesłuchaj
jego szefową. Ja wezmę w obroty osoby z działu Copperfield.
Ruszyła do wyjścia.
- Każdy krok, McNab - powtórzyła, zanim wsiadła do windy, by zjechać na piętro,
gdzie pracowała Natalie. Wiedziała już, kto pójdzie na pierwszy ogień.
- Muszę porozmawiać z Jacobem Sloanem, wnukiem. Tym razem recepcjonistka nie
zadawała dodatkowych pytań, tylko połączyła się przez interkom.
- Jake? Niejaka porucznik Dallas chciała z tobą rozmawiać.
Naturalnie. Trzecie drzwi na lewo - powiedziała do Eve. - Przepraszam, czy...
czy wie pani coś o nabożeństwie żałobnym?
- Nie. Przykro mi. Jestem pewna, że rodzina was zawiadomi.
Dallas poszła we wskazanym kierunku. Jake Sloan czekał przed swoim gabinetem.
Był takiej samej budowy ciała, jak jego dziadek, ale z uwagi na młody wiek
wyglądał tyczkowato. Ciemnoblond włosy związał na karku w krótki, gruby kucyk.
Oczy miał barwy morskiej piany w pochmurny dzień.
- To pani zajmuje się morderstwami Natalie i Bicka. Chciałem powiedzieć,
prowadzi śledztwo w tej sprawie. Jestem Jake Sloan.
- Chciałam porozmawiać z panem w cztery oczy.
- Zapraszam do środka. Napije się pani czegoś? - zapytał, kiedy zamknął za nią
drzwi.
- Nie, dziękuję.
- Nie mogę siedzieć. - Chodził tam i z powrotem po małym gabinecie zawieszonym
plakatami, przedstawiającymi figury geometryczne w barwach podstawowych. Na
biurku stały zabawki - przynajmniej Eve uznała to za zabawki. Jaskrawoczerwona, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •