[ Pobierz całość w formacie PDF ]
była jej pewna jakaś grupa wybranych osób, z którą w taki czy inny sposób Resnick
był związany. Co więcej, byli to ludzie z najwyższych kręgów hierarchii Domów! Stara-
li się usilnie ukryć tę prawdę. W przeciwnym bowiem razie całe to zintegrowane społe-
czeństwo dobrej śmierci uległoby kompletnemu rozpadowi, a dalej, w wyniku nasilają-
cych się gwałtów, wojen domowych i ataków rakietowych doszłoby do zagłady ludzkiej
rasy w ogóle. (Czyż ta machina Sądu Ostatecznego została naprawdę zniszczona? Wy-
glÄ…daÅ‚o na to, że zostaÅ‚a tylko wÅ‚ożona w na5àalinÄ™, by doczekać innych czasów!).
Czy owi ludzie Władcy, jak ochrzcił ich w myślach Jim świadomie posyłają du-
sze do kryształowych piekieł i czyśćców w imię tylko ochrony rasy człowieka na Ziemi
przed samozagładą? Dla samych siebie natomiast, owi anonimowi Władcy zawsze byli
108
w stanie wyreżyserować niespodziewaną, gwałtowną śmierć... Taką samą, jaką umarł
Norman Harper! Ale bardziej wyrafinowaną, a przede wszystkim w całkowitej tajem-
nicy.
Poeta nie należał do Władców. Był zbyt czysty i niewinny. Tak powiedział Resnick.
Jeśli uda się Mistrzowi zgrabnie uporać z obecną aferą, ma nadzieję zostać jednym z
Władców. Osiągnąwszy już Mistrzostwo Domu, odkrył nagle, że istnieje kolejny, jeszcze
wyższy wierzchołek, zasłonięty dotychczas przez szczyt piramidy Domu.
Marionetki... i lalkarze... To, co zakładał Weinberger, mogło być prawdą: czerwone
stworzenia faktycznie mogły oddziaływać na umysły tych, którzy są u władzy a po-
przez nich na całą resztę ludzkiej społeczności, zabezpieczając sobie w ten sposób swo-
bodny dopływ umierających radośnie dusz... Być może stworzenia zwane Zmierć od-
wdzięczały się swoim faworytom, swym marionetkom, rajem po śmierci i swobodnym
dostępem do krainy białego światła jeśli stworzenia te oczywiście dotrzymują dane-
go słowa. I jeśli, rzecz jasna, są w stanie takie słowo dać.
Ale... niewiele osób może dostać się do tej uprzywilejowanej kasty. A jeśli nawet,
to muszą uprzednio przejść niesłychanie rygorystyczne wtajemniczenie. Warunkiem
wstępnym dostania się do elity, jest zapewne uświadomienie sobie, że taka grupa w ogó-
le istnieje. Resnick o tym wie i ma aspiracje dołączyć do niej. Lecz jak dotąd nie
zdaje sobie sprawy, że sekret, którego strzegą, jest tą samą tajemnicą, na której trop wpa-
dli Jim z Weinbergerem. A może przeciwnie: właśnie domyśla się i to doprowadza go do
szaleństwa. Właśnie to, oraz lęk, że może jest już w tak przemyślny sposób testowany na
lojalność lub na coś o wiele istotniejszego.
Maszyna Weinbergera i jego spółka z Jimem zdają się Resnickowi przebiegłym te-
stem! Nie wiadomo czemu. A Mistrz boi się sfuszerować tę próbę. Alice Huron, być
może, już należy do tych bezimiennych Władców, a Resnick, popierany przez Alice, ma
nadzieję dołączyć do niej... Być może Władcy uwikłani są w wewnętrzne spory o wła-
dzę. No bo o cóż tacy mogli konkurować? Resnick, protegowany Alice, zawiedzie; ona
sama narazi się na spore kłopoty.
Może i tak być, myślał Jim. Nie mam jak się dowiedzieć. Wszystko na co mnie stać, to
wytropienie i poznanie natury Zmierci. Takie jest moje przeznaczenie.
Resnick, na którego twarzy malował się wyraz odrazy i gniewu, opadł na fotel.
Jeśli ja miałbym być jego egzaminatorem, nie może się spodziewać, że go zda. Może
więc być dla mnie niezwykle niebezpieczny.
Jak poprzednim razem, tak i teraz Jim oparł mocno dłonie o blat biurka zdając sobie
jednocześnie sprawę, że to niefortunne posunięcie. Sugerował w ten sposób, że jest waż-
ny, dużo ważniejszy niż w rzeczywistości. %7łe wie wszystko lub prawie wszystko...
Postaram się zapomnieć o twoim... wybuchu, Noel to było również całkowicie
zbędne. Jestem po prostu przewodnikiem i mam dla swego klienta korzystny interes
109
poklepał się po kieszeni. Lecz najpierw muszę pojawić się w Oktagonie. Więc chy-
ba zrezygnujÄ™ z lunchu.
Hmmm mruknął Resnick wyraznie niezdecydowany, czy Jim odrzucił niewy-
powiedziane jeszcze zaproszenie z uprzejmości tylko czy z jakiegoś innego powodu.
Natychmiast po wyjściu z biura Jim pospiesznie zjechał do błękitnego pokoju w pod-
ziemiach Domu. Rzucając bowiem klatkę Weinbergera na pożarcie Resnickowi zapo-
mniał o czymś niesłychanie istotnym, dużo istotniejszym od odtwarzacza kaset, które
zabrał już wcześniej.
Wpełzając już po raz ostatni do klatki, odłączył rozpylacz feromonu z odrobiną sub-
stancji, za pomocą której już dwukrotnie udało się im oszukać Zmierć. Pracownicy
Domu, których niebawem przyśle tutaj Mistrz, nie domyślą się, że coś takiego wchodzi-
ło w skład wyposażenia klatki. %7łałował wprawdzie aparatury do pomiaru rytmu thana-
tos; jej brak jednak z całą pewnością zostałby zauważony, a poza tym była zbyt masyw-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]