[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieszkodliwe, ale z własnego doświadczenia wiem, że
wystarczy wypalenie
jednego, aby człowiek był całkowicie oszołomiony i niczego nie
czuł. Port
fel opróżniliśmy jeszcze w samochodzie i wyrzuciliśmy z okna
w przydroż
nym zagajniku o jakieś dziesięć minut drogi stąd. Listy, jakie
tam były,
spaliłem w domu. Teraz już wie pan wszystko, niech więc nas
pan puści.
Gert drgnął, gdy Kurt powiedział, że wyrzucili portfel przez
okno samochodu, co nie uszło uwagi Leny. To od razu
poprawiło jej samopoczucie. Gert zwrócił się teraz do niej:
Czy brat powiedział prawdę? Jeśli odkryję, że skłamał, z
miejsca podam sprawę do sądu.
Powiedział prawdę rzuciła hardo patrząc mu
wyzywająco w oczy.
Niech mi pani opisze dokładnie miejsce, gdzie brat
wyrzucił portfel.
Oczy Leny zaświeciły dziwnym blaskiem.
Mój brat przecież już powiedział: w małym zagajniku,
tuż przed
skrzyżowaniem z drogą dla pieszych wiodącą do kolejki
elektrycznej.
Gert potarł ręką czoło, jak gdyby naraz zrobiło mu się duszno.
Dobrze. Sprawdzę to wszystko rzekł wreszcie.
Tymczasem
możecie odejść. Do wyjaśnienia sprawy nie macie tu czego
szukać. Zwra
cam uwagę, że natychmiast wytoczę wam proces, jeśli
odważycie się podjąć
jakieś nowe kroki. Także wszelkie złośliwości pod adresem
panny Alving
i Henryka uznam za wymierzone bezpośrednio we mnie. Jeśli
będziecie po
stępować tak, jak tego żądam, zrezygnuję z pociągnięcia was
do odpowie
dzialności sądowej. Ze względu na nazwisko dziadka nie chcę
was
kompromitować, chyba że mnie do tego zmusicie. A teraz
żegnam.
Kurt wybiegł jak zbity pies, za to Lena wyszła z dumnie
podniesioną głową, a jej spojrzenie wyrażało bezsilną
nienawiść do Gerta i do Ruth
127
Alving. Tym razem nie śmieli upomnieć się o samochód, co
zawsze bez żenady czynili, i poszli pieszo do kolejki
elektrycznej.
Szli obok siebie w milczeniu, pogrążeni w niewesołych
myślach, tyle że Kurt był kompletnie załamany, a w Lenie
płonęła żądza walki i dzika energia. Kiedy brat już chciał
skręcić na drogę do kolejki, zatrzymała go.
Zobaczmy, czy nie uda się odnalezć tego portfela.
A po co? burknął niechętnie.
Ponieważ w tym rzekomo pustym portfelu musiało być
to, czego
nadaremnie szukaliśmy. Nie zauważyłeś jego reakcji, gdy
powiedziałeś, że
wyrzuciliśmy portfel z okna samochodu? I jak się dopytywał, w
którym to
było miejscu. Wtedy mnie oświeciło, że on zainscenizował to
wszystko po
to, aby się dowiedzieć, gdzie jest portfel. Widocznie tam był
jakiś schowek,
a tyś go przeoczył. %7łe też musiałeś wyrzucić ten portfel, to
było najgłupsze,
co mogłeś zrobić. Musimy go poszukać, może się jeszcze
znajdzie. Chodz
szybko, bo jestem więcej niż pewna, że zaraz tu zjawi się
Herfurt i reszta
w tym samym celu. Jeśli znajdziemy portfel, a w nim metrykę,
możemy się
śmiać ze wszystkiego.
Kurt patrzył na nią niepewnie.
Naprawdę w to wierzysz?
Tak skinęła energicznie głową. Jeśli znajdziemy
dokument,
będziemy górą i nikt tego nie zmieni.
A jeśli on poda nas do sądu?
Mógł to zrobić już dziś, ale ten półgłówek nie chce
skalać nazwiska
Berndt przez skandaliczny w jego mniemaniu proces. A nawet
gdyby się na
zdobył, możemy zawsze powiedzieć, że nam groził bronią i
wymusił w ten
sposób fałszywe zeznania. Przedstawimy całe zajście jako
jedno wielkie
oszustwo z udziałem Alving i tego zdemenciałego lokaja, a
wtedy zoba
czymy, komu dadzą wiarę. Bylebyśmy tylko dostali w ręce tę
metrykę, to
reszta będzie dziecinną zabawą.
Masz sporo odwagi pokręcił głową brat.
To odwaga podyktowana rozpaczą. Zastanawiałeś się,
co zrobimy,
jeśli się nie uda? Myślałeś o tym, że nigdy nie wygrzebiemy
się z nędzy?
Prędko, szukajmy. To głupio z naszej strony, że zdradziliśmy
miejsce, gdzie
wyrzuciłeś portfel, ale byliśmy tak zaskoczeni, że nie
wiedzieliśmy, jakie
głupstwo robimy.
128
Kurt dał się wreszcie przekonać i nie zwlekając pobiegł za
siostrą, która zaczęła już penetrować zagajnik. Przeszukiwali
pospiesznie metr po metrze, co raz spoglądając trwożnie w
kierunku willi, czy nikt z tamtej strony nie nadchodzi. Ale choć
szukali bardzo dokładnie, portfela nie znalezli.
Ktoś go musiał znalezć i zabrać, inaczej byłby tu. Po co
go wyrzu
całeś? - wybuchnęła, lecz w tym samym momencie chwyciła
brata za rękę
i wciągnęła w zarośla, zobaczyła bowiem nadchodzącą grupę
ludzi. Pod
osłoną krzaków wycofali się na drogę, w sporej odległości od
przeszukiwa
nego miejsca.
Lena miała rację sądząc, że ktoś znalazł portfel.
Szczęśliwym znalazcą był nie kto inny, lecz zatrudniony w
pobliskim sklepie kolonialnym jako posłaniec Max Reichert. W
tym samym czasie, gdy poprzedniego dnia Kurt i Lena
opuszczali w pośpiechu willę Berndt", miał dostarczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]