[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śmiecie.
- I od tego powstała chmura kurzu - wtrącił Zach.
- Skąd wiesz? - Była zaskoczona.
- Przecież mam to wszystko na taśmie wideo - wyjaśnił Zach. - Kurt mało nie
umarł ze śmiechu, jak to oglądał. Prosiłem, żeby ci o tym nie wspominał. %7łeby cię
znowu nie zdenerwował.
- Przecież byłam poza zasięgiem kamery - szepnęła.
- Poza zasięgiem kamery 35-mm, ale zapomniałaś o kamerze wideo,
umieszczonej w rogu pokoju, sprzężonej z detektorem ruchu.
- Więc... chmura kurzu i czterolistna koniczynka nie były tym dowodem, który
znalazłeś? - Racheli zaczynała świtać nadzieja.
- Nie.
- To znaczy, że było coś jeszcze? Jakiś inny dowód istnienia Franciszki?
- 109 -
S
R
- Zjawiska, dla których nie znalazłem naukowego wyjaśnienia. Ty je nazywasz
Franciszką.
- Tak! Tak! - zawołała radośnie. - I co? Katodyzowała? Spektrowała?
Magnesowała?
Przytulił ją do siebie.
- Gdybyś czytała dzisiejszą gazetę, wiedziałabyś wszystko.
- Ale przecież wtedy wszystko mi wyjaśniłeś. Kiedy nie było prądu, wyłączał
się zegar, a potem się włączał i uruchamiał alarm, i przez to biły dzwony.
- Pamiętasz tę noc, kiedy biwakowaliśmy przy grobie Franciszki? Kurt mówił,
że była w nocy przerwa w dopływie prądu. I nikt nie słyszał bicia dzwonów. Kurt
zastanowił się nad tym, przeanalizował to wszystko dokładnie i wykrył, że
popełniliśmy kilka błędów. Był tak przejęty swoim odkryciem, że nie wytrzymał i
obudził nas godzinę przed wschodem słońca. Pamiętasz? Byliśmy zli na niego, że nas
budzi.
- Masz rację - powiedziała zaskoczona. - Nie słyszeliśmy wtedy bicia
dzwonów.
- Dokładnie sprawdziliśmy instalację elektryczną. Wysłaliśmy zapytanie do
laboratorium. Zegar okazał się całkowicie sprawny. Instalacja nie była stara i wadliwa,
jak pierwotnie podejrzewałem. Ponadto elektrownia twierdzi, że nie było żadnych
przerw w dopływie energii. To wystarczy, żeby uchronić twoją Franciszkę.
Przypomniała sobie jeszcze raz swój upadek, chmurę kurzu, koszmarne
wyrzuty sumienia.
- No tak, ale jak się okazało, nie jestem lepsza od pani Izabeli - powiedziała. -
Też chciałam cię oszukać.
- Na pewno nie jesteś taka, jak ona - zapewnił gorąco, po czym uśmiechnął się i
dodał: - Jeszcze nie wiesz, że Izabela Zufalo wróciła na drogę uczciwości.
- Co takiego?
- Powiedziała, że straciła wiarę w kontakt z zaświatami, że ma już dość
oszukiwania ludzi i zaoferowała się pracować dla mnie, jako ekspert.
- Jaka niespodzianka! - śmiała się Rachela.
- Już nic więcej nie zdoła mnie zaskoczyć - powiedział Zach.
- 110 -
S
R
- Też tak myślałam - powiedziała Rachela - ale nie miałam racji. Myliłam się w
wielu sprawach.
Myślałam, że wiarę można znalezć w medalionach i życzeniach. Teraz wiem,
że trzeba szukać wiary w sobie, w swoim sercu.
- Nie wierzysz już we Franciszkę? - zdziwił się.
- Wierzę, oczywiście że wierzę. Ale tak długo czekałam, żeby mi pomogła i nic.
Musiałam sama znalezć rozwiązanie. Mogę sprzedać medalion. Jest wart dużo
pieniędzy.
- A co z twoim życzeniem? - zapytał.
- Czy mnie kochasz? - zapytała nieśmiało.
- Całym sercem i całą duszą! - zawołał, używając tych gorących słów zamiast
jakichś tam terminów naukowych.
- Więc to, co najdroższe memu sercu, już posiadam - stwierdziła. - Teraz mogę
sprzedać medalion.
- Czy chciałabyś poślubić starego, nadętego profesora? - zapytał.
- Tak! - zawołała. - Bardzo chcę! Bardziej niż bardzo! - I nagle się zawahała: -
Ale czy zgodzisz się mieszkać z Naną i siedmioma kotami?
- Siedmioma?
- Tak. Bo Rabuś okazał się samicą i powił sześcioro kociąt.
- Ciągle jeszcze istnieją rzeczy, które mogą mnie zaskoczyć - przyznał. - Pragnę
spędzić całe życie z tobą, z Naną, i jeśli trzeba, z siedmioma kotami - rzekł uroczyście.
- Zach! - zawołała Rachela. - Czy czujesz ten zapach? Gardenie!
W tym momencie Zach cofnął się o krok. Dał się słyszeć głośny trzask
kruszącej się emalii.
- Kolczyk Franciszki! - krzyknęła Rachela. - Znalazł się! Odnalazły się oba!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]