[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niebie, podczas gdy ich mokre, rozgrzane ciała ocierały się jedno o
drugie...
- Lex?
Pełna poczucia winy spojrzała na Travisa.
- Tak?
- Spytałem, czy potrzebujesz czegoś, zanim zabiorę się do strony. -
Wskazał na miotłę i śmietniczkę, oparte o ladę. - Mogę pozamiatać, jeśli
chcesz.
Słodki z niego dzieciak. Zawsze chętny do wyręczenia jej.
- Dzięki, ale panuję nad wszystkim. Pózniej odmelduję się chwilę na
lunch.
- Zostanę w sklepie, jeśli miałabyś ochotę się przejść. Albo skoczę do
delikatesów i przyniosę ci, co będziesz chciała. - Musiała odwzajemnić
jego szczery uśmiech. -Może to, co zwykle? Pastrami z żytnim chlebem?
Z dodatkowymi piklami?
- Jesteś kochany! - Wychyliła się nad ladą i poklepała go po ramieniu.
- Ale dziękuję. Skończę swoją robotę i pózniej wyjdę.
Dzwoneczek nad drzwiami znów zadzwonił, a w jej piersi odezwała
się ta sama daremna nadzieja. Jaka z niej idiotka! Przecież ona i Dillon
zgodzili się, że to tylko jednorazowy -jednogodzinny? - numerek i nie
było powodu do zmiany ustaleń. Jeśli spotka go na terenie budynku, nie
ma sprawy, będzie miła. Ale nie ma mowy o seksie. Po prostu nie.
Z trudem powstrzymała jęk, gdy do sklepu weszła Nellie w
towarzystwie jej ojca. Oboje się uśmiechali.
- Dzień dobry, Bułeczko! - Ojciec podszedł, żeby zamknąć ją w
uścisku, a Nellie złożyła dłonie i wyglądała jak matka. Nie tylko z
powodu imponującego ciążowego brzucha, ale również ze względu na
niepokój w oczach, taki sam jak ten, który Alexa często widywała u
swojej matki. Ten, który maskowała przesadnym uśmiechem, tak samo
jak teraz Nellie.
Ups.
- Co się stało? - Alexa złapała ojca za rękę i ponad jego ramieniem
spojrzała na najlepszą przyjaciółkę. - Coś z dzieckiem?
- Nie, skąd. - Nelłie poklepała się po brzuchu, jakby sama chciała się
upewnić, że nie odpadł czy się gdzieś nie odturlał. - Wpadliśmy z małą
wizytą. Przynieśliśmy ci lunch - dodała i wyciągnęła brązową papierową
torbę.
Podwójne ups. Jedno z nich dotyczyło jej. Rozpoznała wyraz ich
twarzy. Jeśli nie niepokoili się z powodu dziecka, dzięki Bogu, ktoś inny
musiał zbudzić ich niepokój. I tym kimś najwyrazniej była ona.
Po prostu cudownie.
- Zrobię sobie krótką przerwę. Zaczekajcie. - Weszła do pokoju na
zapleczu i ponuro uśmiechnęła się do Tra-visa, który usiadł przy jej
biurku i trzymał na kolanach jej macbooka air. - Zabieram dwa krzesła -
powiedziała i złapała składane foteliki.
Poderwał się i starał się wyglądać poważnie.
- Pomóc ci?
- Poradzę sobie.
- Dobra. W takim razie wracam do pracy. Naprawdę myślał, że nie
zauważyła okienka z grą,
które zminimalizował, gdy weszła? Ale był porządnym dzieciakiem, a
to, co do tej pory zrobił ze stroną, było obłędne, więc nie zamierzała mu
żałować paru minut gry w łapanie ptaszków czy w co on tam grał.
- Zwietnie.
Kiedy krzesła zostały ustawione i kanapki rozdane, Alexa postanowiła
zaatakować.
- Odkąd to wy dwoje szwendacie się razem w środku dnia roboczego?
- Jake miał spotkanie, twoja mama ugrzęzła w sądzie, a ja miałam
wizytę u ginekologa i potrzebowałam transpor-
tu - wyjaśniła Nellie, odrywając skórkę od kromki chleba z sałatką
ziemniaczaną.
- Ej, jestem twoją najlepszą przyjaciółką, czemu nie zadzwoniłaś? A
poza tym, co się stało z twoim autem?
- Jest w warsztacie. Pęknięta oś. A ty przecież pracujesz, a tatko
powiedział, że mogę go prosić o wszystko.
Alexa prawie się zakrztusiła kanapką z tuńczykiem na żytnim
pieczywie.
- Tatko?
Nellie wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Jake tak mówi. To ty podobno nie chcesz mówić inaczej niż ojciec".
- Prawda! - wtrącił ojciec, łapczywie zajadający kanapkę z indykiem i
twarożkiem.
- Nieprawda, czasem mówię tatusiu".
- Tak, jeśli czegoś chcesz. Jak wtedy, gdy w liceum przez dwa lata
błagałaś mnie o miatę.
- Podarowałeś mi ją po maturze - uśmiechnęła się czule do
wspomnienia swojego pierwszego samochodu, śnieżnobiałego
kabrioletu. Kiedy cztery lata pózniej, po skończeniu collegeu, musiała go
sprzedać, nie miał nawet rysy.
- Twoja pierwsza miłość - zgodziła się Nellie.
Uśmiech zgasł na twarzy Alexy. Czy naprawdę musieli mówić o
miłości? Nie chciała myśleć o niczym, co miało cokolwiek wspólnego z
mężczyznami. Nie teraz, kiedy miała poważne wątpliwości co do
ucieczki od Dil-lona. Nawet jeśli to, że pracował w tym budynku,
miałoby się okazać kłopotliwe. Nawet jeśli kupił tę część w Value
Hardware, przecież to żadna zbrodnia. Po prostu wciąż bolała ją rana po
utracie Patty, a on wymachiwał tą torbą z roześmianym logo...
- Niczego mi nie trzeba - mruknęła pod nosem i zajęła się kanapką. -
Wszystko jest megazajebiście...
Ojciec wziął łyk napoju, a potem tak zdecydowanie odstawił butelkę,
że się zdenerwowała. Zaraz się zacznie. Pozna prawdziwy powód ich
niespodziewanej wizyty.
- Widzisz, Bułeczko, nie ma nic złego w proszeniu o pomoc ludzi,
którzy cię kochają. Którzy chcą dla ciebie jak najlepiej.
- Nie potrzebuję pomocy. - Czy nie oznajmiła tego przed sekundą?
Jej ojciec i Nellie wymienili poufałe spojrzenia.
- Mamy nieco inne zdanie.
- Czyżby? - Patrzyła to na jedno, to na drugie. Nie podobało jej się, że
stworzyli przeciwko niej front. Nellie miała być jej najlepszą
przyjaciółką. Stać po jej stronie w każdej sprawie. Nawet w tych, o
których jeszcze nie rozmawiały. - Niby jakiej pomocy potrzebuję?
- Wezmy choćby ogłoszenie na drzwiach.
- To, które wisi od dwóch godzin? - Alexa wywróciła oczami. Nagle
wszystko nabrało sensu. Jej braciszek, zamaskowany rycerz, zadął w
trąbkę i rozpuścił wieści po całym mieście. - Jake do ciebie zadzwonił,
tak?
- Możliwe, że wspomniał, że wpadł do ciebie rano. -Ojciec nawet nie
mrugnął. Był księgowym, miał wypracowane spojrzenie mówiące: tylko
się nie sprzeciwiaj. -Co się stało z tą nową dziewczyną? Przecież dopiero
co ją zatrudniłaś?
Alexa bawiła się woskowanym papierem, w który zapakowana była
jej niemal nietknięta kanapka. Ostatnio jej apetyt był równie niezmienny
jak krajobraz emocjonalny.
- Dostała propozycję od Value Hardware. - Nie, te słowa nie paliły jej
w gardle. Ani trochę.
- A więc potrzebujesz kogoś do pomocy - podsumował ojciec.
- No cóż, tak. Mam nadzieję kogoś znalezć. Najchętniej z
doświadczeniem, ale jestem też skłonna przyuczyć, jeśli trafię na
właściwą osobę. - Co innego miałaby robić przez cały ten czas, kiedy nie
obsługiwała klientów? - Jestem w tej chwili gotowa nawet wziąć kogoś
na pół etatu, jeśli tylko będzie skłonny zacząć w ciągu najbliższych kilku
tygodni.
- Doskonale. - Nellie zwinęła w kulkę papier po kanapce. Zdążyła ją
już zjeść. - Dzisiaj rano odeszłam z pracy. Jestem wolną kobietą.
Alexa patrzyła na przyjaciółkę z otwartymi ustami. Nellie pracowała
w domu towarowym Gamble's od wielu lat i oprócz tego, że była
zmęczona nieustannym plotkowaniem, wydawało się, że lubi tę pracę.
Poza tym przysługiwała jej zniżka dla pracowników, więc mogła
zaspokajać swój fatalny podkoszulko wy gust za niższą cenę.
- Odeszłaś z pracy? Bez ostrzeżenia?
- Powiedziałam, że mogę popracować jeszcze dwa tygodnie, ale pan
Gamble mnie puścił. - Wzruszyła ramionami. - Prawdę mówiąc, chciałam
odejść już od jakiegoś czasu. Polityka firmy zmieniła się na niekorzyść,
mam dość wysłuchiwania krytyki. A poza tym wypowiedziałaś właśnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]