[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowę Sary, obuóiła w niej nadmierną wrażliwość:
Wszystkie one jednakowe pomyślała sobie. Ona nawet nie chce ze mną
rozmawiać& bo wie, że inne ode mnie stroniąu t .
Przez kilka tygodni coś jakby odgraóało je od siebie. Gdy przypadkiem spotkały
się z sobą, Sara odwracała oczy w inną stronę, a Ermengarda czuła się zbyt skrępowana
i zakłopotana, by mogła ją zagadnąć. Czasami m3ając się, skinęły sobie wzajem głową,
a zdarzało się, że zaniedbały nawet i tego powitania.
Jeżeli ona woli ze mną nie rozmawiać myślała Sara to i ja będę jej unikała.
Miss Minchin nam to ułatwi&
Miss Minchin ułatwiała im to tak wybornie, że w końcu prawie nie spotykały się
z sobą. W owym to czasie zauważono, że Ermengarda jeszcze baróiej zgłupiała i że miała
minę osowiałą i nieszczęśliwą. Całymi dniami siadywała na parapecie okna i spoglądała
na dwór, nie mówiąc ani słowa. Pewnego razu Jessie, przechoóąc koło okna, zatrzymała
się i spojrzała na nią zdumiona.
Czemu płaczesz, Ermengardo? zapytała.
Ja& nie płaczę odpowieóiała Ermengarda zdławionym, niepewnym głosem.
Ależ płaczesz! zapewniła ją Jessie. Właśnie ogromna łza spłynęła ci z ko-
niuszka nosa& a za nią płynie druga&
A niech sobie płynie! żachnęła się Ermengarda. - Jestem nieszczęśliwa&
więc niech nikt do mnie się nie wtrąca!
To rzekłszy, odwróciła od niej krępe plecy i zakryła sobie twarz chusteczką.
u t s ni unikać.
fran e n burnett Mała księżniczka 39
Tego wieczoru Sara pózniej niż zwykle wróciła na poddasze. Zatrzymano ją przy ro-
bocie aż do tej goóiny, o której óiewczynki kładły się spać, po czym udała się do pustej
sali szkolnej, by odrabiać lekcje. Gdy wyszła na schody, wiodące na strych, zdumiała się
ogromnie, wióąc jakieś światełko, dobywające się ze szpary pod drzwiami jej pokoiku.
Ktoś zapalił świecę pomyślała. Ale kto? Oprócz mnie nikt tam nie wchoói.
Istotnie ktoś zapalił świecę; paliła się ona jednak nie w kuchennym lichtarzyku, któ-
rego Sara zwykla używać, lecz w takim, jakie znajdowały się w sypialnych pokojach óiew-
czynek. Ten ktoÅ› sieóiaÅ‚ na zszarganym podnóżku, a ubrany byÅ‚ w szlaÊîoczek i otulony
czerwonym szalem. Sara poznała przybyłą. Była to Ermengarda.
Ermengarda! krzyknęła Sara w zdumieniu, graniczącym niemal z przerażeniem.
Ależ narażasz się na nieprzyjemności!
Ermengarda stoczyła się z podnóżka i podreptała przez pokój, szurając zbyt wielkimi
na nią pantoflami. Jej oczy i nosek były czerwone od płaczu.
- Wiem, że się narażam& gdyby mnie przyłapano& odpowieóiała Ermengarda.
Ale ja o to nie dbam& nie dbam wcale& Ach& Saro, powieó mi& co to się stało?
Czemu przestałaś mnie kochać?
W głosie jej była jakaś óiwna nuta, że Sarę znów coś zaczęło dławić w gardle. Ten
ton prostoduszny i serdeczny przypomniał jej dawną Ermengardę, która pragnęła zostać
jej na sz z aci łk , i wyraził zgoła co innego, niż zdawało się wyrażać jej zachowanie
w ciÄ…gu ostatnich kilku tygodni.
Ja cię kocham odparła Sara. Ale wióisz& teraz wszystko się zmieniło&
Myślałam& myślałam& że i tyś się zmieniła.
Ermengarda szeroko otworzyła zapłakane oczy.
Ależ& to tyś się zmieniła! zawołała. Nawet nie chciałaś rozmawiać ze mną&
sama nie wieóiałam, co mam zrobić. Tak, to tyś się zmieniła od czasu mojego powrotu!
Sara zamyśliła się. Spostrzegła, że popełniła omyłkę.
Tak, ja się zmieniłam odpowieóiała ale w inny sposób, niż ci się wydaje.
Miss Minchin nie życzy sobie, żebym rozmawiała z óiewczynkami& i prawie żadna ze
mną nie rozmawia. Myślałam& że i ty może nie chcesz ze mną mówić; dlatego starałam
się schoóić ci z drogi.
Przyjazń
Och, Saro! odrzekła Ermengarda z wyrzutem, niemal płacząc, po czym obie
spojrzały sobie w oczy i rzuciły się wzajem w objęcia. Przez kilka minut czarna główka
Sary spoczywała na ramieniu spowitym w czerwony szal. Bo też tak się czuła osamotniona
w owym czasie, gdy Ermengarda zdawała się od niej stronić!
Następnie usiadły razem na podłoóe. Sara objęła ramieniem kolano, a Ermengarda
otuliła ją swoim szalem, patrząc z uwielbieniem w jej przeóiwne, duże oczy.
Już nie mogłam dłużej tego znosić zwierzała się. Może ty byś mogła żyć beze
mnie, Saro, ale ja bym bez ciebie żyć nie mogła. Dlatego to óiś wieczorem, gdym płakała
pod kołdrą, przyszło mi nagle na myśl, by po cichu wejść do ciebie na górę i prosić cię,
żebyśmy znów mogły być przyjaciółkami.
Postąpiłaś o wiele piękniej niż ja wyznała Sara. Ja byłam zbyt dumna, by
starać się o twoją przyjazń. Wióisz, teraz, gdy los mnie doświadczył, okazało się, że nie
jestem dobrym óieckiem. Bałam się zawsze, że przyjdą na mnie takie ciężkie chwile&
Może dlatego zostały zesłane, żeby mnie wypróbować!
Ermengarda rozejrzała się po pokoiku, a na jej twarzyczce malowała się jednocześnie
ciekawość i bojazń.
Saro odezwała się jak ty tu możesz mieszkać?
Sara również rozejrzała się wokoło.
Owszem, mogę& o ile sobie wyobrażę, że ten pokoik inaczej wygląda& albo też,
że jest to jedno z miejsc, o których mowa w powieściach.
Mówiła powoli, a wyobraznia jej poczęła się ożywiać i pracować, jak nie pracowała od
czasu, gdy na Sarę spadło nieszczęście. Toteż Sara miała wrażenie, że ta właóa jej duszy
uległa niejakiemu stępieniu.
fran e n burnett Mała księżniczka 40
Inni luóie w gorszych jeszcze żyli warunkach. Przypomn3 sobie hrabiego Monte
Christo, gdy znajdował się w kazamatachu u a u v . A pomyśl o więzniach Bastylii!
Bastylii& szeptem powtórzyła Ermengarda, wpatrując się w przyjaciółkę i ule-
gajÄ…c już jej urokowi. MiaÅ‚a żywo w pamiÄ™ci óieje rewolucji Êîancuskiej, które Sara za
pomocą intrygujących opowiadań utrwaliła w jej umyśle. Prócz Sary, nikt nie zdołałby
tego dokonać.
Tak jest mówiła dalej Sara, oplatając kolana dłońmi, a w oczach jej zajaśniał
błysk, znany tak dobrze Ermengaróie.
W tym miejscu można doskonale wszystko sobie wyobrażać. Jestem oto więzniem
Bastylii. Spęóiłam tu wiele, wiele lat& i wszyscy o mnie zapomnieli, Miss Minchin jest
dozorcą więzienia& a Becky& tu w jej oczach rozjarzył się promień jeszcze silniejszy
Becky jest więzniem, znajdującym się w sąsiedniej celi!
Zwróciła się twarzą ku Ermengaróie. W tej chwili była znowu całkiem podobna do
dawnej Sary.
- Będę to sobie wyobrażała rzekła. Przyniesie mi to wielką ulgę.
Ermengarda była jednocześnie zachwycona i onieśmielona.
A czy bęóiesz mi o tym opowiadała? zapytała. Czy będę mogła tu przy-
choóić nocą, kiedy jest najbezpieczniej, i słuchać tych opowieści, które sobie ułożysz za
dnia? W ten sposób staniemy się jeszcze serdeczniejszymi przyjaciółkami, niż byłyśmy
przedtem&
Przyjazń
Dobrze zgoóiła się Sara. W nieszczęściu poznaje się luói; ja w moim
nieszczęściu poznałam twoje dobre serce.
me ize e
Trzecią sojuszniczką Sary była Lottie. To maleństwo jeszcze nie rozumiało, co znaczy
nieszczęście; toteż przerażała ją i niepokoiła zmiana, jaką zauważyła w trybie życia swej
przybranej matki. Z pogłosek słyszała, że Sarze przydarzyło się coś niezwykłego, ale nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]