[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Byłam, Gabrielu, taka głupia. Winna byłam Twojemu ojcu lojalność, nigdy w
niczym mi nie uwłaczał. Uwiodły mnie młodość, uroda i wdzięk, pod którymi krył się
egoizm bez serca. Lecz mniejsza z tym. Mam Elizę, a czasu cofnąć się nie da. Ona jest
taka niewinna i tak cudownie błękitnooka. Szkoda, być może, że tak bardzo
przypomina swojego ojca, ale pocieszam się myślą że wyrośnie na piękność.
Przeskakuję z tematu na temat. Czy Londyn zaakceptował Twój powrót?
Może powinnam była nalegać, żebyś pozwolił mi ujawnić prawdę. Wtedy Twoje
nazwisko zostałoby oczyszczone. Mam na koniec nadzieję, że jego nie ma w tym
sezonie w mieście. Jeśli jednak jest, nie szukaj zemsty. Dal mi Elizę, a więc wygrałam
tę potyczkę. Szukaj dla siebie miłości, mój drogi. Nie wiem, czy jest ktoś, kto bardziej
na nią zasłużył, chociaż nie wierzę też, by istniała kobieta, która byłaby Ciebie warta.
Staję się sentymentalna. Muszę kończyć. Nadużywam papieru. Napisz do mnie.
Brak mi Twojego rozsądku i radości.
Oddana Ci Katarzyna
Jennifer starannie złożyła list i popchnęła go przez stół do męża. Nie patrzyła
na niego.
- I co? - zapytał. W jego głosie brzmiał niepokój. Spojrzała na niego.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- Powiedziałam w nocy, że ci wierzę - odrzekła.
- Ale miałaś wątpliwości. Bawił się rożkiem listu.
- Masz je jeszcze? Potrząsnęła głową.
- Czy on jest w mieście? - zapytała.  Ojciec dziecka?
Ręka hrabiego znieruchomiała. Jennifer zastanawiała się, czy jej się tylko
zdawało, że zesztywniał. Potrząsnął głową, ale nie była pewna, czy było to przeczenie,
czy odmowa podjęcia tematu. Nic nie powiedział.
- Cieszę się - dodała - że ona jest szczęśliwa, że zło przegrało z dobrem.
I pomyślała, że dla jego macochy świat musiał się kończyć, kiedy odkryła, że
jest brzemienna, a kochanek ją porzucił. Pewnie chciała umrzeć. Przed dwoma laty, w
Chalcote. Lecz wynikło z tego dobro. Pojawiła się jasnowłosa i błękitnooka Eliza,
nowy dom i nowa ojczyzna. I nowy kawaler. Być może i z jej końca świata wyniknie
coś dobrego...
- Tak - powiedział hrabia. - Jak moglibyśmy żyć razem, gdybyśmy nie czuli
pewności, że tak się stanie?
Nagle Jennifer pojęła, że chciała go uspokoić. Chciała dotknąć jego dłoni i
zapewnić go, że chociaż uczynił rzecz straszną, wszystko dobrze się skończy. Ale
nagle przypomniała sobie o wszystkim, co straciła. Lionel... dobry Boże, Lionel.
Reputacja. Przypomniała sobie upokarzającą i bolesną chłostę wymierzoną przez ojca
raptem trzy wieczory wstecz. Nie, nie zasłużył na tak łatwe i szybkie przebaczenie...
- Czy pójdziesz ze mną do biblioteki, żeby napisać listy? - zapytał. - Chciałbym
przedstawić cię Katarzynie, chciałbym pochwalić się tobą i powiedzieć jej, jaki ze mnie
szczęściarz.
- Tak.
Podniosła się. Katarzyna ma błękitnooką blondyneczkę. Jej własne dziecko
mogłoby mieć też jasne włosy i niebieskie oczka. Ale teraz będzie pewnie miało ciemne
włosy i czarne oczy. Pragnęła mieć dzieci, nawet jeśli nie byłyby Lionela. Nawet jeśli
musiały to być dzieci Gabriela. Miała nadzieję, że najpierw da mu syna. Chciała mieć
syna.
Coś znowu dręczyło zakamarki jej świadomości. Miała podobne uczucie jak
ostatniej nocy, że jest coś, co czeka na ujawnienie: do szaleństwa doprowadzał ją fakt,
że to coś nie dawało się odkryć.
Samantha miała niespokojną noc. Sercem była przy kuzynce. Myślała o nocy
poślubnej, którą Jennifer spędzała właśnie z mężczyzną od początku nazwanym przez
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
nie diabłem. Wzdrygała się na myśl, że mógłby się z Jenny zle obejść. Mężczyzna
zdolny do takiego okrucieństwa jak wysłanie listu na bal zaręczynowy Jenny nie mógł
być miły i czuły.
Biedna Jenny. Samantha miała straszliwe poczucie winy, że z taką nadzieją
przyjmowała zabiegi Lionela i zerwanie zaręczyn, radością, co - jak w złym śnie -
mieszała się z przerażeniem. Wyglądało na to, że biedna Jenny cierpiała okrutnie i
niewinnie. Najpierw kompromitacja na balu, potem lanie od wujka Geralda. Błagały,
by nie posyłał po bat. Pózniej, gdy zostały wyproszone, podsłuchiwały z ciotką Agathą
pod drzwiami biblioteki. Zanim uciekła w panice, Samantha usłyszała polecenie, by [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •