[ Pobierz całość w formacie PDF ]

a potem uściskały Anne i Davida. Panna Osbourne uroniła nawet
kilka łez mimo pogodnego usposobienia. Panna Martin popatrzyła
tylko surowo na Anne, a on wreszcie zrozumiaÅ‚, że to oznaka go­
rÄ…cego przywiÄ…zania.
171
PomógÅ‚ żonie wsiąść do powozu i usiadÅ‚ naprzeciwko, bo miej­
sce tuż przy niej zajął David. Kareta ruszyła i Anne po raz ostatni
pomachała ręką przyjaciółkom.
- Kochają cię szczerze - powiedział.
- Tak. Będzie mi ich brakowało.
Zrozumiał, że pozbawił ją nie tylko szkoły i pozycji zawodowej.
To byÅ‚ również jej dom i rodzina. Dlaczego wÅ‚aÅ›ciwie kobieta po za­
mążpójściu musi poniechać wszystkiego i towarzyszyć mężowi tam,
gdzie on chce ją zabrać? Nigdy przedtem nie przyszło mu na myśl,
że to krzywdzące. Jakież miał prawo czuć się samotnym i z niechęcią
przyjmować fakt, że prócz jej syna Å›lubowi asystowaÅ‚y dwie przyja­
ciółki Anne, a w maÅ‚ym przyjÄ™ciu braÅ‚o udziaÅ‚ kilkoro dobrych zna­
jomych? Teraz musiała zostawić wszystkich oprócz Davida.
- Gdzie jedziemy? - spytała, gdy powóz skręcił z Sydney Place
w Great Pulteney Street.
Wydawała się zaskoczona. Zrozumiał, że spodziewała się od
razu podróży do Walii. Nie rozmawiał z nią wczoraj o niczym poza
ślubem. Nie poradził się co do swoich planów. Od czasu krótkiego
pobytu na Półwyspie Pirenejskim zawsze decydował sam o sobie.
Rzecz jasna miał wszelkie prawo postępować tak nadal, w końcu
był mężczyzną. Postanowił jednak zmienić w miarę możności
swoje nawyki.
- WynajÄ…Å‚em pokoje w hotelu Royal York. MyÅ›lÄ™, że zatrzyma­
my siÄ™ tam na jednÄ… noc.
ZauważyÅ‚, że lekko siÄ™ zarumieniÅ‚a. MiaÅ‚a to być ich noc po­
ślubna. Jakby jeszcze do niej nie dotarło, co stało się dziś rano.
- Po południu chciałbym zabrać na zakupy... - spojrzał na
Davida - was obydwoje.
Spojrzenie chłopca świadczyło o zainteresowaniu, choć David
nie rzekł ani słowa i nadal siedział tuż przy Anne.
- Na Milsom Street znalazłem sklep, w którym sprzedają
farby olejne. Myślę, że trochę ich kupimy, skoro chciałbyś nimi
malować. A jeśli już to zrobimy, musimy także kupić inne rzeczy,
172
których mógÅ‚byÅ› potrzebować w Ty Gwyn, żeby siÄ™ należycie po­
sługiwać farbami, na przykład płótno, paletę i pędzle.
Davidowi zaokrągliły się oczy z przejęcia. Stał się w tej chwili
bardzo podobny do matki.
- Ale ja nie wiem, jak siÄ™ nimi maluje.
- Po przyjezdzie do Ty Gwyn znajdÄ™ kogoÅ›, kto ciÄ™ tego na­
uczy.
Pani Llwyd, o czym wiedział, lubiła malować, chociaż nie był
pewien, czy akurat farbami olejnymi. Może dałaby Davidowi kilka
lekcji. A jeśli nie, poszuka innego nauczyciela.
- Farby to bardzo szczodry prezent - uznała Anne - ale czy nie
mógłbyś sam uczyć Davida?
- Nie - odparł tonem ostrzejszym, niż zamierzał.
Anne wtuliła się w siedzenie i zacisnęła usta.
- Co to jest Ty Gwyn? - spytał David.
- Nasz nowy dom. - Duży, choć nie tak bardzo, jak pałac
w Glandwr. W pobliżu mieszkają różni sąsiedzi, niektórzy z nich
mają dzieci w twoim wieku, które chętnie cię poznają. Myślę, że
łatwo byś się zaprzyjaznił z braćmi Llwyd. Chodzą do wiejskiej
szkoły. Ty również możesz się tam uczyć, jeśli chcesz i jeśli zechce
tego twoja mama. Mam nadzieję, że spodoba ci się nowe życie.
David przytuliÅ‚ policzek do ramienia Anne. Najwyrazniej za­
stanawiał się nad tą perspektywą i nie uważał jej wcale za przykrą.
Koła powozu zadudniły po moście Pulteney.
- A wiÄ™c Ty Gwyn należy już do ciebie? - spytaÅ‚a Anne. - KsiÄ…­
żę ci go sprzedał?
- Tak, ale jeszcze w nim nie mieszkam. Wprowadzimy siÄ™ do
niego razem.
Po jej spojrzeniu poznał, że pamięta, co się tam zdarzyło.
- Nie zabawimy w Bath tak długo, żeby zamówić suknie
u krawcowej - ciÄ…gnÄ…Å‚ - lecz chyba znajdziemy odpowiednie, go­
towe stroje w sklepach z konfekcjÄ….
- Stroje? - znów się zarumieniła. - Nie potrzeba mi ich.
173
CaÅ‚y ten dzieÅ„ i nowa sytuacja byÅ‚y dla niej czymÅ› równie nie­
rzeczywistym, jak dla niego. Zrozumiał to, gdy spostrzegł w jej
oczach, iż uświadomiła sobie, że teraz Sydnam ma prawo - a nawet
obowiązek ubierać ją, jak przystało jego żonie. Nie chciał jednak
przyczyniać jej zmartwień ani zakłopotania. Było to jak najdalsze
od jego intencji.
- Nowa garderoba bÄ™dzie prezentem Å›lubnym dla ciebie. Cie­
szę się z góry na te zakupy.
- Prezent Å›lubny - powtórzyÅ‚a. Powóz wciąż zmierzaÅ‚ ku ho­
telowi. - Ależ ja nie mam dla ciebie żadnego.
- To całkiem zbędne.
- Nie - oznajmiła stanowczo. -Ja również kupię ci coś dziś po
południu. Wszyscy sobie coś podarujemy.
Spojrzeli na siebie. Uśmiechnęła się po raz pierwszy.
Anne istotnie potrzebowaÅ‚a nowych ubraÅ„. Już latem zo­
rientował się, że ma ich niewiele, a ślub wzięła w starej sukni
wieczorowej. Zbliżała się zima, a ona niedługo będzie w mocno
zaawansowanej ciąży. Tak, potrzebowała strojów, a on miał zamiar
je kupić.
Po zakupach zjedzÄ… obiad w hotelu, wszyscy troje, nim Da-
vid pójdzie spać. A potem nastąpi noc poślubna. Spodziewał się, że
sprawi się tym razem lepiej niż w Ty Gwyn, a ona przywyknie do
niego i zdoÅ‚a czerpać z pożycia małżeÅ„skiego satysfakcjÄ™. Przynaj­
mniej taką miał nadzieję.
Przypomniał sobie, jak ją po raz pierwszy zobaczył na urwisku
- piÄ™knÄ… boginiÄ™ wynurzajÄ…cÄ… siÄ™ z mroku. A teraz, po trzech mie­
siącach, stała się Anne Butler.
David poszedł spać tuż po wieczornym posiłku. Był to dla niego
dzień pełen wrażeń, ale też przyjemnego podniecenia. Po powrocie
z zakupów rozłożył wszystkie nowe przybory malarskie na jednym
z wąskich łóżek w swoim pokoju, a potem dotykał ich co chwila,
z szacunkiem, wręcz nabożnie. Nie mógł się doczekać przyjazdu
do Ty Gwyn i spotkania z obiecanym nauczycielem malarstwa.
174
Anne była równie przejęta. Ona też rozłożyła swoje prezenty
na łóżku, tak żeby mogła podziwiać wszystkie stroje na dzień, trzy
suknie wieczorowe -jednÄ… z nich miaÅ‚a na sobie - pantofle, kape­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •