[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gnęłaś tego.
Zamknęła oczy i drżącymi palcami chwyciła za narzutę.
Nie zaprzeczyła, bo miał rację i oboje o tym wiedzieli.
Nagle Carson wstał i odwrócił się.
- A to dobre! - powiedział z nutą ironii w głosie. Krą-
żył po pokoju, kopcąc jak komin. - Myślałem, że zachowu-
jesz się tak, bo jesteś dziewicą i kochasz się z mężczyzną po
raz pierwszy w życiu. Myślałem, że poznajesz mnie i to ci
się podoba, tymczasem przez cały czas byłem tylko substy-
tutem.
To ją zaskoczyło.
- Nie... - zaczęła. Nie mogła pozwolić, by Carson w to
uwierzył, bo nie taka była prawda.
- Żywisz się wspomnieniami dawnej miłości. - W miarę
jaki mówił, był coraz bardziej zły. Jego oczy płonęły, kiedy
nagle się odwrócił i przeszył ją wzrokiem. - Dlaczego po-
zwoliłaś, żebym cię tu przyprowadził?
Wzdrygnęła się, słysząc ton jego głosu.
- Nie wiem.
PANNA Z CHARLESTONU
Jego wzrok powędrował mimowolnie do zdjęcia.
- Kiedy się poznaliśmy, ciągle go opłakiwałaś? - zapytał.
- To dlatego byłaś wściekła, kiedy cię podrywałem.
- Nie mogłabym znieść myśli o kolejnym związku - po-
wiedziała Mandelyn.
- Akurat! Po prostu nie mogłaś znieść myśli, że jakiś
łobuz ciępragnie. Nie spełniałem twoich oczekiwań, prawda?
Nie dorastałem twojemu Benowi do pięt.
- Carsonie, nie! •- zaprzeczyła gwałtownie. - To nie jest
tak!
- Jestem szorstki i gruboskórny - warknął. - Nie wywo-
dzę się z zamożnej rodziny i nie ukończyłem Harvardu. Nig-
dy mnie nie uwzględniałaś w swoich planach. Postawiłaś
Bena na piedestale, przy łóżku masz jego zdjęcie i pogrzeba-
łaś się razem z nim.
Wstała i okryła się kocem. Podeszła do niego i popatrzyła
szeroko otwartymi oczami. Czuła ból w sercu. Cierpiał przez
nią. A wszystko z powodu przeszłości, z którą ona nie mogła
się rozstać.
- Carsonie - powiedziała miękko i położyła mu rękę na
ramieniu.
Poczuła, jak jego mięśnie zadrgały.
- Nie rób tego, kochanie - ostrzegł ją cichym głosem.
- Czuję się bardzo zraniony.
- Ja także! - krzyknęła. - Nie prosiłam cię, żebyś
pchał się do mojego życia. Nie prosiłam, żebyś mnie cało-
wał...!
- Przecież nigdy byś tego nie zrobiła - powiedział cicho.
Patrzył na nią ponurym wzrokiem. Był bardzo blady. - Ma-
rzyłem o tobie, choć wiedziałem, że nie gramy w jednej li-
89
90
PANNA Z CHARLESTONU
dze. Więc dobrze się składa, że nie zmieniasz mojego zacho-
wania dla siebie, prawda?
- Chyba tak - odpowiedziała z wahaniem.
- Darujmy sobie lekcje tańca - powiedział chłodno. -
Zanim wyciągniesz pochopne wnioski z tego, co się dzisiaj
wydarzyło, to pamiętaj, że byłem po prostu spragniony ko
biety. Uderzyło mi do głowy.
To zabolało. Mandelyn zaczęła walczyć z napływającymi
do oczu łzami. Uniosła dumnie głowę i popatrzyła Carsono-
wi w oczy.
- To samo mnie dotyczy - powiedziała szorstko.
- Wiem - powiedział z kpiącym uśmiechem. Skinął
w kierunku fotografii. - Weź zdjęcie do łóżka i zobacz, czy
cię rozpali tak jak ja.
Chciała mu wymierzyć policzek, ale chwycił ją błyskawi-
cznie za nadgarstek. Choć trzymał ją delikatnie i tak czuła
jego siłę.
To ją sprowadziło na ziemię.
- Puść mnie - poprosiła zrezygnowana. - Nie będę pró-
bowała cię uderzyć.
Puścił jej rękę, jakby go paliła.
- Lepiej się ubierz. Możesz się przeziębić, jeśli to możli-
we w przypadku kogoś tak oziębłego.
Jej oczy były pełne gniewu.
- Z tobą nie byłam oziębła - powiedziała gwałtownie.
Te pośpiesznie wypowiedziane słowa coś w nim poruszy-
ły. Popatrzył na nią płonącym wzrokiem. Chwycił ją mocno
za rozrzucone włosy i brutalnie pocałował, sprawiając tym
ból. Jednak zaraz gwałtownie uniósł głowę i popatrzył jej
w oczy.
PANNA Z CHARLESTONU
91
- Namiętny kociak - powiedział ochryple. - Gdybyś nie
wielbiła tego cholernego ducha, rzuciłbym cię na łóżko i do-
prowadził do szału. Jednak w obecnej sytuacji to nie jest
wskazane. Wyszliśmy z tego bez szwanku.
Puścił ją i szybko wyszedł z pokoju. Kilka chwil później
usłyszała trzaśniecie wejściowych drzwi, a chwilę potem ryk
silnika. W domu było cicho, miarowo tykał zegar.
Tej nocy prawie nie spała. Carson swoimi kąśliwymi uwa-
gami otworzył jej oczy na wiele spraw. Nawet nie wiedziała,
że żyje przeszłością.
Rano, siedząc na łóżku i popijając kawę, przyglądała się
zdjęciu. Ben wyglądał bardzo młodo. Kiedy patrzyła na fo-
tografię, przypomniała sobie ich związek. To nie był gorący
romans. Ben był przystojnym młodzieńcem o zniewalającej
osobowości, a ona była młoda, nieśmiała i bardzo jej pochle-
biało, że zwrócił na nig uwagę. Dopiero namiętność Carsona
uświadomiła jej, że przez wszystkie te lata idealizowała Bena.
Zaczerwienia się na wspomnienie ubiegłej nocy. Carson
był taki czuły i cierpliwy. Gdyby nie zauważył zdjęcia...
Zaczęła nerwowo przemierzać pokój. Jej wzrok spoczął
mimowolnie na łóżku i zaczęła przypominać sobie każdą
chwilę upojnej nocy: głodne pocałunki Carsona, jego delikat-
ne pieszczoty i pożądanie.
Zamknęła oczy. Carson pragnął jej jak oszalały i to nie po
raz pierwszy. Pragnął jej od tak dawna. Może nawet od
samego początku ich znajomości. Ale się do tego nie przy-
znawał. Dopiero teraz, kiedy poprosił ją, żeby go nauczyła
dobrych manier, zaczęła się zastanawiać, czy te lekcje nie
były środkiem wiodącym do celu. Może po prostu chciał
zaspokoić swoje pragnienie.
PANNA Z CHARLESTONU
Czy mu na niej zależało? Ta myśl nie dawała jej spokoju.
Czy to był tylko fizyczny pociąg, czy Carson coś do niej czuł?
Czy to było dla niej ważne?
Odniosła filiżankę do kuchni i zaczęła się ubierać. Wszy-
stko się skomplikowało. Jeśli wziąć pod uwagę sposób, w ja-
ki Carson na nią patrzył, złość i te kąśliwe uwagi, które robił,
to na pewno nie będzie chciał jej teraz widzieć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]