[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dziewczyna jest odkryciem, to perła, podobnej za moich czasów w Christianii nie było.
Jagnięce mięsko, moi panowie, taka kruchutka i delikatna, że... mmm! - Cmoknął wymownie
swoimi zmysłowymi wargami końce palców. - Jeżeli będą kłopoty, to się z tą panienką
ożenię i tym sposobem utrzymam Elistrand. Nie będzie to wymagało z mojej strony
specjalnej ofiary, mogę was zapewnić. W ogóle jestem zdecydowany uwolnić ją od
dziewictwa, bez względu na okoliczności. A im szybciej, tym lepiej!
- Jakże to się nazywa ów smakowity kąsek?
- Vinga Tark z Ludzi Lodu. A jej krewny, który wyobraża sobie, że jest dziedzicem
Grastensholm, nazywa się Heike Lind z Ludzi Lodu. Podobno jest jednym z tych potworów,
jakie zdarzajÄ… siÄ™ w tej rodzinie.
- E tam, potwory! Babskie gadanie, nic więcej!
- O nie, widziałem jednego z nich, nazywał się Ulvhedin Paladin z Ludzi Lodu. Znałem też
Ingrid Lind z Ludzi Lodu, ostatnią właścicielkę Grastensholm. Ale to była piękna wiedzma, aż
123
do samego końca. Zresztą oboje z Ulvhedinem byli starzy niczym trolle, kiedy ich poznałem.
Ów Heike jest, niestety, mÅ‚ody - mruknÄ…Å‚ na koniec pod nosem.
- Nie boisz się, że i tobie urodzi się potworek?
- Oszalałeś? Przecież ja nie zamierzam płodzić z tą dziewczyną dzieci! Tego się zawsze
wystrzegałem, dzieci to okropny kłopot.
- Jak ona wyglÄ…da?
- Cudownie! Po prostu rozkosznie! Złociste włosy, spływające w lokach na ramiona,
twarzyczka okrągła z najbardziej niewinnymi, ufnymi oczyma na świecie. Jestem całkowicie
pewien, że można ją uwieść; a ona nawet nie zauważy, co się dzieje! A przy tym ubranie
wskazuje na majątek też nie do pogardzenia. Suknia pastelowobłękitna w delikatny różany
wzór. Boże, nigdy jeszcze nie widziałem tak wdzięcznej dziewczyny. - Sorensen zachichotał
obleśnie. - Ona powiedziała, że suknię podarował jej kuzyn, i to dzisiaj. To tak jakby troll
chciał sobie bogactwem kupić przychylność księżniczki!
- A gdzie oni mieszkajÄ…?
- Według tego, co powiedziała, przenoszą się z gospody do gospody. Ja natychmiast
poleciłem jej zajazd  Pod Błękitnym Pucharem , żeby wiedzieć, gdzie jej szukać w razie
czego, gdyby to miało być potrzebne... Ale i tak przyjdą do mnie w czwartek, więc nie muszę
się martwić. Najpierw powinienem się porozumieć ze stryjem.
Przyjaciele adwokata odnieśli się do tego sceptycznie.
- Czy naprawdę chcesz się podjąć prowadzenia ich sprawy?
- No, nie, czyś ty oszalał? Nie mogę przecież bronić tej dziewczyny przede mną samym! I
wiecie co? Ona mnie prosiła, żebym im znalazł jakiegoś adwokata, gdybym sam nie mógł im
pomagać. Dobrze zapłacą, zapewniała. A ja obiecałem, że się rozejrzę. Rozumiecie więc, że
czas nagli.
- Owszem, owszem - zachichotał jeden z zebranych. - Już zacieram ręce. Nikt dobrowolnie
nie wystąpi przeciwko Snivelowi, bo byłby przegrany od samego początku, ale ja chętnie
popatrzę, jak się sprawy potoczą. To będzie podniecające!
- Nie, w sprawie przeciwko Snivelowi nie mają żadnych szans - przekonywał inny.
- Przeciwko mnie też nie - zapewnił Serensen. - Jak tylko usidlę tę panienkę, będzie mi we
wszystkim uległa. A z nim obejdę się bez litości.
- Zdawało mi się, że masz zamiar się z nią ożenić?
124
- W najgorszym razie, tak. Ale tak daleko rzeczy nie zajdą. Jestem pewien, że nie będzie
nawet procesu.
Przyjaciele milczeli trochę skrępowani. Sami też nie mieli nigdy skrupułów, gdy chodziło o
wygranie sprawy, ale myśl o człowieku, który miał za przeciwnika Snivela, budziła w nich
dreszcz zgrozy.
Mężczyzna przy sąsiednim stoliku odczuwał to samo.
Zaczęli rozmawiać o innych sprawach, zaś ów obcy starszy mężczyzna za nimi wstał w
milczeniu od stolika i wyszedł z gospody.
Na ulicy przystanÄ…Å‚.
Pastelowobłękitna suknia w różany wzorek? To mu coś przypominało.
Pewna młoda Dunka trafiła kiedyś do domu jego kuzynki... była to dość lekkomyślna dama,
należąca do budzących najwięcej zastrzeżeń kręgów towarzyskich, gdzieś na peryferiach
królewskiego dworu. Była zamieszana w jakiś uczuciowy dramat, poniosła śmierć pod
kołami powozu i nikt nie umiał powiedzieć, czy to zazdrosna żona wypchnęła rywalkę na
ulicę, czy też był to po prostu nieszczęśliwy wypadek.
Teraz nie miało to już znaczenia. Ważniejsze, że materiał, który opisywał Sorensen, on
widział u swojej kuzynki. Owa lekkomyślna Dunka go pokazywała, a wszyscy chwalili jej
dobry gust. Wybierała się do krawcowej, zamierzała uszyć z tego suknię. Wymieniła nawet
nazwisko krawcowej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •