[ Pobierz całość w formacie PDF ]
konana, że wszyscy i tak wiedzą, co jej się przytrafiło.
Przynajmniej Connor zachował się jak dżentelmen. Po ich
zgodnym oświadczeniu „dopóki niedzielna noc nas nie rozłą
czy", musnął ją tylko delikatnie w policzek.
- Kristo - wyrwał ją z zamyślenia szept Connora. - Czy
twoja ciotka nie mogła się przebrać?
Spojrzała na Beę, dumnie prezentującą swoje zgrabne nogi.
W ciągu ostatniej pół godziny trzech starszych panów z zasta-
nawiającą regularnością odbywało wędrówki do toalety, po dro
dze zwalniając obok fotela ciotki.
Bea nie tylko z werwą pomagała przy ślubie, lecz z równą
ochotą zgodziła się im towarzyszyć. W krótkiej sukience kel
nerki wydała się sobie tak bardzo atrakcyjna, że nie umiała się
rozstać z tym strojem.
Krista przymknęła oczy. W nocy często się budziła, zlana
potem i przestraszona swymi sennymi wizjami. Splątane w na
miętnym uścisku nagie ciała, gorące usta...
- Nie sądzisz, że świetnie w niej wygląda? - zapytała wre
szcie.
- Czarująco - odparł Connor, nie odrywając wzroku od
ekranu laptopa.
- Co robisz?
- Sprawdzam, jak stoją moje akcje.
- Coś ty powiedział?
Connor zamarł. Po raz pierwszy Krista zobaczyła go tak
zmieszanego. Po chwili wzruszył bezradnie ramionami i przy
znał:
- Szczerze mówiąc, mam również kilka funduszy powier
niczych. Lubię mieć zabezpieczenie.
- Nie zapłaciłeś mi czynszu, a jesteś właścicielem akcji
i funduszy? Nie do wiary! - Krista zazgrzytała zębami. W porę
jednak przypomniała sobie, jak drogie są zabiegi dentystyczne.
- Jesteś po prostu bezczelny.
By trochę się uspokoić, sięgnęła do torebki po zdjęcia z ich
fałszywego ślubu. Drużbą był jeden z adeptów szkoły wschod
nich walk. Ślubu zaś udzielił im sam Jon Lu, mistrz i nauczyciel.
Z boku stała Ruth, która wyglądała całkiem nieźle w blond pe
ruce, chociaż miała trochę nieprzytomny wyraz twarzy. Ciotka
Bea również doskonale odegrała swą rolę. Zgodziła się nawet
trzymać tacę z kieliszkami szampana. Żadnego zresztą nie zbiła.
Krista sięgnęła po następną fotografię.
- Wiesz, ile trudu kosztowało mnie zrobienie papierowych
różyczek?
Connor postukał palcem w zdjęcie.
- I tak mnie nie przebijesz. Zużyłem całą rolkę papieru
toaletowego na turban.
Na następnym zdjęciu młoda para zbliżała usta do pocałun
ku. Turban Connora zaczął się rozplątywać i pan młody wyglą
dał tak, jakby przed chwilą przez salę przetoczyło się tornado.
- Mam nadzieję, że to nie był okrutny żart Ruth - zauważyła
Krista. - Czy jest jakiś powód, dla którego mogłaby nas aż tak
nienawidzić?
- Nie podniosłaś jej ostatnio czynszu?
- Dlaczego miałabym to robić?
- Wszystko jest możliwe. - Connor delikatnie pocałował
Kristę w czubek nosa. - Jeszcze nie powiedziałem, jak bardzo
się cieszę, że zgodziłaś się spędzić ze mną ten weekend. Będzie
świetna zabawa.
- Na razie nic na to nie wskazuje - mruknęła.
Wsunęła zdjęcia do torby i zasłoniła twarz czasopismem.
Connor przez chwilę zastanawiał się, czy powinien skomen
tować jej słowa, lecz po namyśle ponownie skupił się na ekranie
laptopa.
Connor broniłby się do upadłego, twierdząc, że motywy jego
postępowania były uczciwe. Było tylko jedno ale: prawda wy
glądała nieco inaczej.
Kiedy spotyka się dwoje ludzi, którzy tak bardzo do siebie
pasują, nie ma sensu przeciwstawiać się losowi. Długie lata
pracy w policji i śmierć partnera nauczyły go, że życie jest zbyt
krótkie i kruche, by przepuszczać je przez palce.
Gdy samolot schodził do lądowania na lotnisku w Las Vegas,
Connor doszedł do wniosku, że bardzo chciałby się zaprzyjaźnić
z taką dziewczyną jak Krista. Z byłą żoną łączyła go namięt
ność, ale gdy ona wygasła, pozostała tylko obojętność.
Lydia oczekiwała, że stanie się dla Connora centrum wszech
świata. Z powagą potraktował obowiązek utrzymania rodziny,
lecz praca w policji była tak wyczerpująca, że po powrocie do
domu marzył tylko o tym, by wziąć kąpiel i szybko zasnąć.
Nigdy już nie zgodziłby się pracować pod tak nieustającą
presją. Wkrótce po rozwodzie Lydia poznała kogoś innego,
a Connor rozkoszował się odzyskaną wolnością. Stał się królem
życia.
Jeśli pomiędzy nim a Kristą do czegoś dojdzie, ich związek
będzie trwał tylko dopóty, dopóki się sobą nie znudzą. Moment
rozstania jest bardzo ważny. Lepiej pożegnać się wcześniej, niż
pozwolić, by namiętność przemieniła się w nienawiść.
Po wylądowaniu samolotu wszyscy troje przeszli do termi
nalu. Sala pełna była turystów z całego świata.
- Spójrzcie! - wykrzyknęła podniecona Bea. - Mają tu au
tomaty do gry. Ale numer!
Connor zwrócił uwagę na grupę przystojnych młodych męż
czyzn objuczonych ekwipunkiem filmowym. Ich szefem był
starszy mężczyzna z hiszpańską bródką, który ostrym tonem
wydawał polecenia po francusku. Ciekawe, czy przyjechali tu
kręcić jakąś reklamówkę, czy fabularny film.
Kilku filmowców na widok Bei zaczęło entuzjastycznie kla
skać i gwizdać, a Bea odpowiedziała im uśmiechem.
Krista w chustce na głowie i w okularach na nosie usiłowała
wczuć się w rolę Ellen. Przychodziło jej to jednak z trudem.
Connor w swym nieco pomiętym, lecz mimo to eleganckim
garniturze od Armaniego z niepokojem rozglądał się wokół.
Miał nadzieję, że jeszcze nie wypatrzył ich nikt z prasy. Na
pewno musiałby odpowiadać na kłopotliwe pytanie, dlaczego
Myford Ames nie przyleciał swym prywatnym samolotem.
Sam Rush, szef ochrony hotelu, obiecał przysłać po nich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]