[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dążyła do celu po trupach. Zżerała ją wielka, nieokiełznana zazdrość o
wszystko i wszystkich. Traciła humor, gdy któraś z jej przyjaciółek
pokazywała się w wystrzałowym ciuchu lub dostawała lepszą ocenę z
egzaminu.
Na pewno nie należała do kobiet, które spokojnie patrzą, jak jej
chłopak rozmawia z inną.
- Jesteś pewien, że Miranda nie będzie zła, gdy nas zobaczy przy
jednym stoliku? - zapytała Claire.
126
R S
- Nie wygłupiaj się. Miranda na pewno pragnie, żebyś się dobrze
bawiła. Wie, że miałaś powody, dla których nie chciałaś tu przyjechać.
- Tak powiedziała? - zapytała Claire.
- Niezupełnie, ale wiem, że tak właśnie myśli.
Nagle Claire zastygła, słysząc tubalny i nie znany jej głos:
- Jak ci się udało pozbyć tego natrętnego reportera?
W odpowiedzi rozległ się głos Mirandy, która właśnie weszła do
pokoju:
- Umówiłam się z nim przy %7łabim Stawie. Jest natrętny jak mucha,
tylko w ten sposób mogłam go spławić.
Roger siedział tyłem do Mirandy i chociaż musiał wszystko słyszeć,
nie dał po sobie niczego poznać. Claire nie pozostawało nic innego, jak
pójść za jego przykładem. Uniosła głowę dopiero wtedy, gdy Miranda
postukała długimi paznokciami w ich stolik.
- O, Miranda, jak się masz! - zawołała Claire, udając zdziwienie.
Miranda uśmiechnęła się powściągliwie.
- Jak wam się udał wspólny lunch?
- Jedzenie jest po prostu wspaniałe - odpowiedziała ze sztucznym
ożywieniem Claire.
Miranda spojrzała na zawartość talerza dawnej przyjaciółki.
- Przecież to zwykły twarożek.
- Ale ten jest domowej roboty. Wiem, że to specjalność twojej
mamy.
Claire modliła się w duchu, aby była to prawda.
- No tak, owszem - zgodziła się Miranda, siadając na krześle obok
Rogera, który pocałował ją w policzek. Nadal jednak miała kwaśną minę.
Claire odłożyła serwetkę i zaczęła wstawać.
127
R S
- Chyba cię nie wystraszyłam - zaniepokoiła się Miranda. Wzięła
talerz od swojej trenerki i z niesmakiem utkwiła wzrok w jego zawartości.
- Ależ skąd - odpowiedziała Claire. Nie mogła uwierzyć, że tak
denerwuje się podczas rozmowy z przyjaciółką ze szkolnych lat. To ona
przecież pocieszała Mirandę, gdy pozostałe dziewczyny z klasy
wyśmiewały ją, że jako jedyna nie nosi jeszcze stanika. To do niej Miranda
zadzwoniła i zwierzyła się, że spędziła noc z Trentem Danielsem. Przecież
Miranda nie mogła jej zrobić nic złego. Oprócz uwiedzenia Aleka. W
głowie Claire zabrzmiał sygnał alarmowy. Co za bzdury, przecież Alec jest
wolnym człowiekiem i Claire nie powinno obchodzić jego życie osobiste. -
Na pewno chcecie pobyć trochę sami - stwierdziła i zdecydowanie wstała.
- Christine chce z nami nagrać wspólną rozmowę. Ale nie wiem
dokładnie, kiedy to będzie.
- Wiesz, gdzie mnie znalezć - odparła Claire.
Przez chwilę zastanawiała się, czy powinna pójść nad %7łabi Staw i
przekonać Aleka, że przed spotkaniem z Mirandą spokojnie zdążyłby zjeść
lunch. Doszła jednak do wniosku, że sam powinien się o siebie troszczyć.
A niech tam sobie obrasta mułem przy stawie, ona ma swoją robotę.
Alec ze złością pomyślał, że chętnie pokazałby staw Craigów tym
wszystkim zwariowanym ekologom, którzy szerzą alarmistyczne wieści o
zmniejszającej się populacji żab. Od pół godziny jego bębenki uszne były
atakowane przez zmasowane i przerazliwe rechoty i kumkania. Miał
wrażenie, że żabie skrzeki układają się w jedno słowo: idiota". Został
osaczony przez tłum złośliwych, zielonych istot, które mówiły mu to, co i
tak w głębi duszy dobrze wiedział: Claire ma go za nic, a Miranda
wystrychnęła go na dudka.
128
R S
Stercząc przy stawie, w myślach kontynuował swoją kłótnię z Claire.
Zastanawiał się, co ich naprawdę łączy. Jeszcze kilka dni temu wyśmiałby
każdego, kto by powiedział, że będzie pragnął tej dziewczyny. W ciągu
ostatniej półtorej doby uznał taki związek nie tylko za możliwy, ale i za
bardzo upragniony. Po ostatniej sprzeczce powrócił jednak do punktu
wyjścia: są zbyt różni, by mogli być razem.
On jest facetem, które chciałby zrównać z ziemią farmę jej dziadków
i sprzedać ziemię przedsiębiorcom budowlanym. Ona zaś rzuciłaby się pod
buldożery. On jest chłodnym realistą, ona sentymentalną, kierującą się
emocjami kobietą. Poza tym uznała, że jest powierzchowny.
Opadł na trawę przy brzegu stawu. Zarzut Claire bardzo go zabolał.
Nie zawsze taki byłem, bronił się. Claire jest dopiero początkującą
dziennikarką. Wciąż wydaje się jej, że pisaniem można zbawić świat. Nie
wie jeszcze, jak szybko w tym fachu traci się iluzje. Chociaż Alec też
kiedyś wierzył w posłannictwo zawodu, jednak teraz jedyną jego ambicją
było to, by zrobić jak najmniej literówek i błędów gramatycznych. Co się z
nim stało przez te lata?
- Cieszę się, że na mnie poczekałeś! - usłyszał okrzyk Mirandy.
Zobaczył, jak wdzięcznie zbiega ze wzgórza w jego kierunku.
Wyglądała jak dziewczyna z reklamy. Już chyba kiedyś widział ją w
podobnej scence. No tak, to była reklama mydła lawendowego,
przypomniał sobie. Wzięła go pod ramię.
- Zupełnie nie mogłam się wyrwać z domu. - Kąciki jej ust opadły
żałośnie. - Powiedz, że się na mnie nie gniewasz.
- Skądże - odparł.
Naukowcy często ostrzegali, że wydzieliny niektórych żab
129
R S
są halucynogenne. Albo więc majaczył, albo Miranda naprawdę go
przepraszała.
- Przemyślałam to, co mi powiedziałeś. Nie mogę cię karać za to, co
kiedyś napisały o mnie miejscowe dzienniki.
- No właśnie. A poza tym masz okazję, by się na nich zemścić.
Dobrze wiedzą, że nigdy nie udzielisz im wywiadu. Jeśli zobaczą, że
zdecydowałaś się na rozmowę z nami, dostaną szału.
Miranda przytaknęła.
- Masz rację. Mam teraz chwilę czasu. Czy to ci odpowiada?
- Wspaniale.
Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Aaskawość Mirandy musiał
zawdzięczać Claire, która tak sympatycznie mówiła o przyjaciółce przed
kamerami telewizyjnymi.
Włączył magnetofon.
Ruszyli w kierunku jeziora. Alec pospiesznie przypomniał sobie
przebieg kariery Mirandy, by nie zadawać jej pytań, na które wiele razy już
odpowiadała. Gdy usiedli na pomoście, Miranda zrzuciła buty i zanurzyła
stopy w chłodnej wodzie jeziora. Alec pomyślał, że właśnie o takiej chwili
marzył, lecz gdy spoglądał na przeciwległy brzeg, mógł myśleć tylko o
Claire. Czy ona też tak siadywała nad brzegiem jeziora?
- O czym myślisz? - zapytała go.
Alec wrócił na ziemię i uśmiechnął się do Mirandy.
- Zastanawiałem się właśnie, czy brakuje ci tego jeziora, gdy jesteś w
Kalifornii lub w Nowym Jorku.
- Bardzo - przyznała. - Wiesz, jak tylko zarobiłam trochę pieniędzy,
od razu zbudowałam ten dom. Nazywam go też moim domem, choć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]