[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z ławki na podłogę. Gdy któryś uczeń zmoczył się w spodnie, musiał siedzieć na korytarzu
w bieliznie. Kiedy mieliśmy problemy ze zrozumieniem, na czym polega dodawanie i odejmowanie,
wydzierała się na nas i wyzywała od diabłów. Pewnego razu wytarłam zakatarzony nos w rękaw
białej bluzki. Za to wykroczenie przed całą klasą nazwała mnie świnią.
Miałam zaledwie sześć lat.
Tak wyglądały moje pierwsze kroki w szkole. Nie chodziłam wcześniej do przedszkola. Rodzice
mnie nie zapisali.
W drugiej klasie uczyła nas miła zakonnica. Siostra Dismas była zawsze przyjazna i uśmiechnięta.
Ale rok pózniej, w trzeciej klasie, pojawiła się siejąca postrach siostra D. Pierwszego dnia szkoły
mieliśmy obłożyć książki w papierowe torebki. Nie potrafiłam tego zrobić, więc dostałam od niej po
głowie. Książką, nie torebką. Przez dwa kolejne lata Bóg się nade mną litował, zsyłając mi kilka
świeckich nauczycielek: słodką panią Adkins w czwartej klasie, a w piątej sympatyczną panią
Plumstead, która zawsze miała miętowy oddech. Za to w szóstej klasie znów się zaczęło. Siostra E.
prawie udusiła jedną z uczennic podczas przerwy na lunch. Dziewczynka już nie wróciła do naszej
szkoły. W siódmej klasie niegrzeczni chłopcy musieli za karę stać przed nami z rękami wyciągniętymi
w bok, a pan S. kładł im na dłoniach kolejne tomy encyklopedii, dopóki ich śmiech nie zamienił się
we łzy. Pewnego dnia płakałam, a on kazał mi na siebie spojrzeć. Nie mogłam tego zrobić, bo z nosa
ciekły mi smarki. Wrzasnął wtedy, żebym wydoroślała.
Jeśli któraś z nas zapomniała zabrać do kościoła kapelusza albo chustki, zakonnice szpilkami
upinały jej na głowie papier toaletowy, jakby ten widok obrażał Boga mniej niż nasze włosy.
W kościele czekała już na nas klaszcząca Siostra B. Na pierwsze klaśnięcie musiałyśmy przyklęknąć
na jedno kolano. Na drugie wstać i usiąść w ławkach. Za nieposłuszeństwo dostawałyśmy po głowie.
Gdzie w tym wszystkim było miejsce dla Jezusa? Jezus występował tylko jako bohater pewnej
historii. I to przerażającej historii. Bóg kochał nas tak bardzo, że posłał Swojego Syna, by nas
zbawił. Ale ten rzekomo kochający ojciec pozwolił, żeby Jego jedyny Syn wisiał na deszczu przybity
gwozdziami do krzyża, mając na sobie jedynie łachmany i koronę cierniową. Wiesz co, Boże, to ja
dziękuję, postoję.
Jak sobie zjednać takiego Boga? I kto chciałby w Niego wierzyć? Jezus był tylko postacią,
omawianą na lekcjach, a Jego Ojciec wydawał mi się tyranem, który nigdy nie będzie ze mnie
zadowolony.
A potem poznałam Joe.
Początkowo wzięłam go za ogrodnika. Tego dnia nie włożył koloratki i nie wyglądał na księdza
jezuitę, ani żadnego innego księdza, skoro już o tym mowa. Stał w drzwiach domu rekolekcyjnego
w czerwonej flanelowej koszuli i spodniach roboczych. Miał wielki haczykowaty nos, na którym
można by zawiesić płaszcz, i wydatne kości policzkowe. Plecy miał tak krzywe, że nie mógł usiąść
wygodnie na krześle ani spać na plecach. To był ojciec Joseph Zubricky, garbus z Jezuickiego Domu
Rekolekcyjnego.
Stał się światłem mojego życia.
Joe opowiedział nam, czym jest dla niego Bóg, którego nazywał Jezusem. Tyle że ten Bóg w niczym
nie przypominał tyrana, o którym dotąd słyszałam. Joe był zakochany w Bogu i wiedział, że Bóg jest
zakochany w nim. Nie pozwolił, by religia mu w tym przeszkodziła. Joe, jedno z najdziwniejszych
Bożych stworzeń, Joe, który miał wszelkie powody, by uskarżać się na swój los, na wszystkie
dwieście sześć powykręcanych kości, czuł tylko miłość.
Po wykładzie dopadłam go na korytarzu. Pozwolił, bym wyrzuciła z siebie wszystkie żale,
wszystkie zarzuty wobec Kościoła, wątpliwości, kim był lub nie był Jezus, całą wściekłość na
zakonnice, Kościół i Boga. Czy istnieje takie miejsce jak otchłań? A czyściec? Jak mam uwierzyć, że
papież, zwykły człowiek, jest nieomylny? Joe tylko się uśmiechał. Nie miał zamiaru się ze mną
kłócić. Zaczekał cierpliwie, aż skończę swoją tyradę.
Powiedział, że zasady, dogmaty i hierarchia kościelna nie mają żadnego znaczenia. Widział moje
rozdrażnienie, ale jego ciepłe brązowe oczy rozbłysły tym światłem, które płynie z wnętrza
człowieka. Uśmiechnął się jak zakochany mężczyzna.
Posłuchaj& W ostatecznym rozrachunku Bóg zada ci tylko jedno pytanie: Czy kochałaś?
Rozumiesz? Tylko to się liczy. Czy kochałaś?
Koniec dyskusji.
Koniec walki.
Bóg 6. Regina 0.
Rozłożona na łopatki. Przez miłość.
Lekcja 44
Zazdrość to strata czasu. Masz już wszystko, czego naprawdę potrzebujesz
Wujek Al umierał.
Lekarze zdiagnozowali zapalenie płuc, ale moim zdaniem to jego serce ostatecznie się poddało.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]