[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do domu.
Był w jej biurze? Próbowała sobie to wyobrazić. Długowłosy
motocyklista w czarnym skórzanym uniformie w pokoju pełnym
sekretarek i księgowych.
- Denise, do cholery! - wołał dalej Mike. - Muszę się z tobą
zobaczyć.
Jej serce zaczęło bić jak oszalałe. Zwlekała jeszcze chwilę.
Wiedziała, że zanim otworzy drzwi, musi odzyskać panowanie nad sobą.
11
RS
- Cześć, Mike.
Nie czekał na zaproszenie. Wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi
i stanął tuż przed nią.
- Kiedy miałaś zamiar do mnie zadzwonić? - spytał. - Minęło już
pięć dni.
- Wiem - odparła i weszła do salonu.
Idąc w stronę kanapy, starała się nie patrzeć na podłogę. Na podłogę,
na której tak zapamiętale się kochali, że poczęli nowe życie.
- Przepraszam cię, ale potrzebowałam czasu.
Mike wszedł za nią i stanął w progu. Jego wzrok powędrował na
dywan, a ona poczuła, jak robi jej się gorąco. Specjalnie tak się zachował.
Chciał przypomnieć jej tę niesamowitą noc. I udało mu się to.
- Co stało się z naszą umową? - spytał cicho.
- Z jaką umową?
- %7łe będziemy podejmowali decyzje wspólnie? Jako przyjaciele?
Denise pamiętała tę umowę. Sytuacja jednak uległa zmianie. Nie byli
przyjaciółmi. Nie byli też już kochankami. Kim więc byli? Rodzicami?
- Podjęłam już decyzję - powiedziała i wzięła głęboki wdech, by
uspokoić szybko bijące serce.
- Naprawdę? - Mike złożył ręce na piersi i stanął w rozkroku. -
Dowiem się, jaką? - spytał.
- Urodzę to dziecko i będę je wychowywała. Przez moment
wydawało jej się, że dojrzała w jego
spojrzeniu ulgę, ale nie była tego pewna.
- To dobrze.
- Cieszysz się?
11
RS
- Pewnie, że się cieszę. Przecież tu chodzi o moje dziecko.
Denise zadrżała. Być może nie zależało mu na niej, ale na dziecku
tak. Czy zechce je kiedyś jej zabrać?
Mike spojrzał na rozrzucone na dywanie książki i uniósł brwi, kiedy
zauważył jeden z tytułów. Przeszedł szybkim krokiem przez pokój, schylił
się i podniósł poradnik, który go zainteresował.
-  Jak być samotnym rodzicem"?
Denise zwróciła uwagę na lodowaty ton, z jakim to powiedział, i
natychmiast mu się zrewanżowała.
- Pomyślałam, że zacznę się uczyć.
- Jak samotnie wychowywać moje dziecko?
- Mike...
- Nie, Denise, teraz moja kolej. - Mike rzucił książkę na dywan i
podszedł do kanapy. - Nie pozwolę ci odejść z mojego życia bez jednego
spojrzenia za siebie.
- Nie rób tego, Mike. Oboje wiemy, że małżeństwo nigdy nie jest
dobrym rozwiązaniem.
- A niby skąd to wiemy? - krzyknął ze złością Mike. - W ogóle nie
chcesz ze mną o tym rozmawiać. Co jest takiego strasznego w
małżeństwie ze mną?
Denise przesunęła się na kanapie, a po chwili wstała. Cofnęła się,
gdy Mike do niej podszedł. Gdy był zbyt blisko niej, nie potrafiła logicznie
myśleć, a teraz przecież to właśnie było najważniejsze.
- Mike... - zaczęła, starając się, by brzmiało to bardzo przekonująco.
- Nic nas nie łączy. Sam tak mówiłeś podczas naszej pierwszej nocy.
Powiedziałeś, że nie chcesz żadnych stałych zobowiązań.
11
RS
- Nie wykorzystuj moich własnych słów przeciwko mnie.
- Miałeś wtedy rację, Mike. Teraz nie.
- Sytuacja się zmieniła, Denise.
- Bo poczęliśmy dziecko?
- Oczywiście. Bo urodzisz moje dziecko.
- To jeszcze nie powód, by się żenić, Mike.
- W normalnej sytuacji pewnie bym się z tobą zgodził, ale nie teraz.
- Bo?
Czemu Denise tak to wszystko utrudnia? Dlaczego on nie potrafi
odejść i nie chce jej pozwolić, by spróbowała jakoś żyć bez niego?
- Bo mi na tobie zależy! Dlatego! Denise spojrzała mu prosto w
oczy.
- Na mnie? Czy na naszym dziecku? - wyjąkała przez ściśnięte
gardło.
- Na was obojgu. - Denise cofnęła się, kiedy zrobił krok w jej
kierunku. - Czemu tak trudno w to uwierzyć?
- Bo zanim dowiedzieliśmy się o dziecku, nie było mowy o żadnym
związku. O ile pamiętam, mówiłeś coś o dwojgu dorosłych, którym
przydarzyło się coś niesamowitego.
- Kłamałem?
Denise uśmiechnęła się smutno.
- Nie, nie kłamałeś. Ale to za mało.
- Denise, wiem, że mnie kochasz.
Denise głęboko westchnęła. Poczuła napływające do oczu łzy.
- Nigdy tego nie mówiłam.
11
RS
- Owszem, mówiłaś - rzekł cicho. - Raz. Przez sen. Tamtej ostatniej
naszej wspólnej nocy.
Po jej policzku potoczyła się łza. Otarła ją ręką.
- Mówienie przez sen się nie Uczy.
- Dobrze - szepnął. - Wobec tego powiedz to teraz. Albo zaprzecz.
11
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Mike wstrzymał oddech. Gdyby zaprzeczyła, nie wiedziałby, co
powiedzieć. To dziwne, że facet, który nigdy nie myślał o miłości, tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •