[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Allegra uniosła do ust kieliszek, wypiła jeszcze jeden mały łyk, oblizała wargi ko-
niuszkiem języka i posłała mu spod rzęs figlarne spojrzenie winowajczyni. To było po-
nad jego siły. Z głuchym pomrukiem pochylił się ku niej, odnalazł ustami jej usta i spił z
nich kroplÄ™ wina.
- Tak - powiedział gardłowo, z wargami tuż przy jej wargach. - Jeżyny i jagody.
Czarne porzeczki i orzechy.
Nie odsunęła się, nie powiedziała ani słowa, tylko spojrzała na niego szeroko
otwartymi oczami. yrenice miała ogromne i pociemniałe. Jej dłoń drżała lekko, kiedy
uniosła ją do jego twarzy i powiodła opuszkiem palca wzdłuż jego dolnej wargi. Jej do-
tyk był lekki jak muśnięcie motyla, a jednak omal nie powalił go na łopatki. Nikt nigdy
nie miał nad nim takiej władzy jak ona. W milczeniu, bez tchu, przykrył dłonią jej rękę i
ucałował palce.
Nie wiedział, które z nich pierwsze się poruszyło. Po prostu w następnej chwili Al-
legra tonęła w jego objęciach, a on przyciskał ją do siebie, jakby od tego zależało jego
życie. Uniosła ku niemu twarz, rozchyliła wargi i wszystko inne przestało się liczyć.
Przykrył ustami jej usta, smakował je niecierpliwie, gwałtownie, z całą siłą płonącego w
nim pragnienia. Odpowiedziała namiętnością na jego namiętność, zachłannością na jego
zachłanność. Oplotła jego kark ramionami i zatraciła się w pocałunku, tak głębokim jak
głęboka była jej tęsknota.
Zatoczyli się, wczepieni w siebie jak para zapaśników. Omal się nie przewrócili,
ale Xavier w ostatniej chwili oparł się o blat i złapał równowagę. Allegra wspięła się na
niego, dosiadła go, ściskając udami jego biodra. Ani na chwilę nie przerwali pocałunku.
R
L
T
To było... niewłaściwe. Powinien natychmiast ją puścić. Niestety, chyba stracił
władzę nad ciałem, bo nie mógł rozluznić uścisku ramion.
- Wiemy oboje, że to do niczego dobrego nie prowadzi - powiedział z trudem, od-
rywajÄ…c usta od jej ust.
- Tak, ale ja nie mogę się od ciebie odsunąć - wysapała w odpowiedzi. - Za mocno
mnie obejmujesz.
- Ty też mnie obejmujesz.
Uniosła ku niemu twarz. Oczy miała zamglone, a wargi obrzmiałe od pocałunku.
- Musimy natychmiast przestać - powiedziała. - Jesteśmy wspólnikami, nie powin-
niśmy... - Urwała, wpatrzona w jego usta.
Powoli, jak urzeczona, pochyliła się ku niemu.
- Wciąż czuję smak wina na twoich wargach - wymruczał, całując ją znowu.
- Ja czuję tylko ciebie - szepnęła, wtulając się w niego całym ciałem.
Wystarczyłoby mu pięć sekund, żeby zerwać z niej ubranie, pchnąć ją na blat i we-
drzeć się w nią.
Nie mógł sobie na to pozwolić.
Czuł niemal fizyczny ból, kiedy wyplątywał się z jej uścisku. Zdecydowanie ujął ją
w talii, uniósł i postawił na podłodze, a potem cofnął się o krok, zaciskając dłonie w pię-
ści.
- Nie zrobię tego - powiedział głucho, bardziej do siebie niż do niej.
Zamrugała, zdezorientowana, z trudem łapiąc oddech. Uniosła dłonie do twarzy i
przycisnęła je do drżących ust.
- Znów mnie odpychasz, Xavier - powiedziała z goryczą.
Znów? Jak to: znów? O czym ona mówi?
- Nigdy cię nie odepchnąłem, Allegro. - Pokręcił głową.
- Po co te kłamstwa? - W jej oczach zalśniły łzy. - Dobrze wiesz, jak było.
Obwiniała go o to, że się rozstali przed dziesięciu laty? Jakim prawem?
- Przecież to ty zakończyłaś nasz związek.
R
L
T
- Ja tylko nazwałam rzecz po imieniu. Ale wtedy nie było już żadnego związku.
Przestałam dla ciebie istnieć, zapomniałeś o wszystkich obietnicach, które mi składałeś
wcześniej. Miałeś nowe, ekscytujące życie w Paryżu i nie byłam ci już potrzebna!
- Co takiego? - Jego irytacja zamieniła się w czyste zdumienie. - Jak to: przestałaś
dla mnie istnieć? Ja pamiętam, jak było, Allegro. To, co mówisz, jest zupełną nieprawdą.
- Ja też pamiętam, jak było. - Głos się jej łamał. - Wyjechałam do Londynu, żeby
zacząć studia. Kiedy się żegnaliśmy, obiecywałeś mi, że będziemy razem. %7łe przyje-
dziesz do mnie tak szybko, jak tylko będziesz mógł, że wymyślimy jakiś sposób, żeby się
jak najczęściej widywać. Tęskniłam za tobą i czekałam. Pisałam, ale nie odpowiadałeś.
Dzwoniłam, ale nigdy nie mogłam cię zastać. Gdy mi się wreszcie udało, spytałam, kiedy
odwiedzisz mnie w Londynie. Wtedy powiedziałeś, że nie masz czasu, bo jesteś zajęty...
- Urwała i przygryzła wargę, a potem odwróciła się, walcząc ze łzami.
Xavier gestem pełnym frustracji wbił ręce w kieszenie. Och, tak, był wtedy zajęty.
Zbiory w tamtym pamiętnym roku były gorzej niż złe, i to drugi raz z rzędu - z powodu
bezlitosnej, wielomiesięcznej suszy. Finansowo byli pod kreską, do tego stopnia, że mo-
gli stracić winnicÄ™. W Château Lefevre panowaÅ‚ chaos. Ojciec byÅ‚ dzieÅ„ i noc na nogach,
harował jak opętany, próbując uratować rodzinny biznes. A matka... pewnego dnia po
prostu odeszła, zostawiając za sobą problemy, męża i synów. Xavier nie potrafił postąpić
tak jak ona, więc pożegnał się z perspektywą kariery w Paryżu i wrócił do Ardeche, żeby
wesprzeć ojca. Pierwsze miesiące były istnym koszmarem. Jean-Paul, załamany odej-
ściem ukochanej Chantal, poddał się zupełnie, zostawiając wszystko w rękach syna.
Xavier miał wtedy dwadzieścia jeden lat, żadnego doświadczenia i bardzo mało czasu,
żeby dorosnąć.
- Potrzebowałem czasu - powiedział cicho. - Tylko trochę czasu, żeby sobie
wszystko ułożyć.
- Co chciałeś sobie ułożyć, Xavier? - Obróciła się ku niemu. - Miałeś już wynajęte
mieszkanie, załatwioną pracę. Nie byłam na końcu świata, tylko w Londynie. Mijały ty-
godnie, a ty nie dawałeś znaku życia. Długo się łudziłam, ale w końcu musiałam się po-
godzić z faktem, że to, co przeżyliśmy razem tamtego lata, było dla ciebie tylko błahą,
R
L
T
wakacyjną przygodą. Byłoby całkiem zrozumiałe, gdybyś w Paryżu poznał kogoś innego
i był tak zaabsorbowany nowym związkiem, że...
- Nie było nikogo innego - przerwał jej, wzburzony. - Wystarczyło mnie o to spy-
tać. Dlaczego nie mogłaś mi zaufać, Allegro? Bałaś się, że cię rzucę, więc postanowiłaś
rzucić mnie pierwsza. Tylko dlatego, że nie pojawiłem się na twoje skinienie...
- Nawet nie zadzwoniłeś - powiedziała z wyrzutem. - Skąd miałam wiedzieć, że
chcesz, żebym czekała? %7łe jeszcze w ogóle ci zależy?
- Miałem kłopoty - przyznał niechętnie. - Poważne kłopoty.
- Nie wierzę - powiedziała, kręcąc głową - że nie mogłeś poświęcić minuty, żeby
mi przekazać, że masz dużo spraw na głowie, ale myślisz o mnie i tęsknisz. Milczałeś
przez kilka miesięcy, Xavier. Czego się spodziewałeś? %7łe będę czekać z pokorą i uniże-
niem, aż wreszcie znajdziesz czas, żeby mi powiedzieć, czy jeszcze jesteś mną zaintere-
sowany?
- Nie twierdzę, że zachowałem się ładnie - przyznał. - Ale o czym my mówimy?
Jeśli mi nie ufałaś, to faktycznie nie było sensu ciągnąć tego związku. A teraz wybacz,
ale muszę wracać do winnicy. Mam jeszcze sporo pracy.
- Uciekasz? - Zmrużyła oczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]