[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wując teksty wciąż nowych ustaw, dekretów, zarządzeń w sprawach najrozmaitszych. Spo-
śród dokumentów prawnych, jakie wówczas opublikowano i o których potrafimy coś powie-
dzieć, kilka zasługuje tu na krótką wzmiankę; zarówno ze względu na swą treść, jak i z tej
przyczyny, że pokazują starania cesarza, by zachować jakąś linię pośrednią pomiędzy intere-
sami państwa a wciąż narastającymi roszczeniami kleru. Tak więc aż dwie ustawy, z marca i
kwietnia, zagroziły wysokimi karami pieniężnymi tym urzędnikom, którzy odwlekają wyko-
nanie prawomocnych i nie podlegających już apelacji wyroków śmierci; odkładają zaś pod
wpływem presji ze strony biskupów, kleru i mnichów; a przecież wiadomo stwierdza cesarz
że chodzi o przestępców naruszających ład i spokój publiczny!77 Ton obu ustaw jest dość
ostry; dla Rzymianina porządek prawny był wartością najwyższą i próby jego łamania, wy-
pływające nawet z pobudek najszlachetniejszych, musiały wywoływać sprzeciw zasadniczy.
Aby jednak nieco zatrzeć to wrażenie i ułagodzić duchowieństwo, Teodozjusz mniej więcej w
tym samym czasie cofnął zakaz sprzed prawie dwóch lat, zabraniający mnichom przebywania
w miastach78. W innej ustawie przypomniał, że nie wolno odbywać igrzysk cyrkowych w
niedziele, aby nie przeszkadzać nabożeństwom kościelnym; chyba że właśnie na niedzielę
przypadnie rocznica urodzin władcy79. W tekście łacińskim niedziela zwana jest dies solis ,
czyli dniem słońca; to stare określenie, związane z kultem pogańskim, okazywało się nie do
wytępienia podobnie zresztą jak nazwy dni tygodni, urobione od imion planet i bogów. Była
już mowa o historycznej doniosłości postanowienia, czyniącego niedzielę dniem wolnym nie
tylko od pracy w urzędach (co zarządził już Konstantyn Wielki), lecz i od rozrywek publicz-
nych; jak wiadomo, w niektórych krajach Europy przestrzegano tego zakazu bardzo purytań-
sko niemal do naszych czasów zakazu, datującego się z lat ostatniej olimpiady!
Walentynian i Arbogast
Pod koniec maja roku 392 zupełnie niespodziewanie przyszła do Konstantynopola tragicz-
na wiadomość z Wienny nad Rodanem, a więc z dzisiejszej południowej Francji: w dniu 15
maja zginął tam w tajemniczych okolicznościach młodziutki cesarz Walentynian, współwład-
ca i szwagier Teodozjusza.
76
Soz., H.k., VII 21.
77
C Th IX 40, 15; XI 36, 31.
78
C Th XVI 3, 2.
79
C Th II 8, 20.
91
W zródłach starożytnych zachowało się sporo wzmianek o tej śmierci, bo też wstrząsnęła
ona opinią ówczesną ze względu zarówno na wiek zmarłego, liczył przecież zaledwie lat 21!
jak i dziwne, nigdy do końca nie wyjaśnione bezpośrednie przyczyny zgonu; a jeśli nawet
były one znane, nie podano ich oficjalnie do wiadomości publicznej. Dlatego i relacje, jakie
do nas dotarły, są nazbyt ogólnikowe, różnią się od siebie w wielu punktach, a niektóre z nich
są wręcz diametralnie sprzeczne. Wydaje się wszakże, iż najprawdopodobniejsza jest wersja,
według której młodego cesarza znaleziono powieszonego i już martwego w jednym z poko-
jów pałacu. I oto pytanie: samobójstwo, czy też mord pozorowany tak, by wydał się samobój-
stwem?
Natomiast nikt nie wątpił, kto ponosi pośrednią, lecz bardzo ciężką odpowiedzialność za
to, co się stało w pałacu wienneńskim w nocy z 14 na 15 maja. Surowo oskarżano i potępiano
Arbogasta, najwpływowszą osobę u boku Walentyniana.
Był to, jak wskazuje samo nazwisko i jak donoszą starożytni autorzy, Germanin, pocho-
dzący z ludu Franków. Służył w wojsku rzymskim już od wielu lat i jak większość jego roda-
ków uległ prawie całkowicie wpływowi świetnej kultury Imperium. Walczył wiernie i dziel-
nie, wcale nie szczędził w wojnach swych pobratymców; chwalono też powszechnie jego
wstrzemięzliwość w sprawach majątkowych. %7ływił za to wręcz niepohamowaną żądzę wła-
dzy i ambicje prawdziwie nadmierne. Przydany Walentynianowi jako doradca z tytułem ko-
mesa, obsadził wszystkie kluczowe stanowiska w armii swoimi ludzmi, podporządkował so-
bie również administrację cywilną, odsunął cesarza całkowicie od jakiegokolwiek wpływu na
sprawy państwa, pozostawiając mu tylko rolę reprezentanta i pusty tytuł; ba, uczynił zeń nie-
mal więznia pałacu.
Tak więc Arbogast stał się pierwszym w historii germańskim wodzem, traktującym pra-
wowitego imperatora tylko jako marionetkę. W następnych dziesięcioleciach takie sytuacje
miały powtarzać się coraz częściej i w sposób coraz jaskrawszy, zwłaszcza na Zachodzie. Aż
wreszcie w roku 476, czyli w osiemdziesiąt kilka lat po czasach Walentyniana, został złożony
z tronu Romulus Augustulus, ostatni cesarz dawnego Rzymu; dokonał tego germański wódz
Odoaker. Akt ów uznaje się dość powszechnie za umowny kres świata i porządku starożytne-
go, za cezurę pomiędzy antykiem a średniowieczem. Trzeba jednak powiedzieć z naciskiem,
że był to tylko finał długotrwałego procesu, który rozpoczął się właśnie i dokładnie w latach
ostatniej olimpiady a więc wtedy, gdy Zachodem formalnie władał Walentynian, faktycznie
zaś decydował o wszystkim Germanin Arbogast. Czyli i pod tym względem okres tamtej
olimpiady okazuje się doniosły i znamienny! Bo i cóż to za rzeczywiście zdumiewająca
zbieżność i bliskość, wręcz zagęszczenie w czasie wydarzeń istotnie przełomowych lub przy-
najmniej symbolicznie ważnych w różnych dziedzinach życia społecznego: w polityce, wie-
rzeniach religijnych, kulturze, obyczajowości! Ile to już godnych refleksji faktów wspomnia-
no na kartach tej książki, jeszcze nie wyczerpując bogactwa materiału! Wszystkie te fakty
osadzone obok siebie, w obrębie zaledwie kilku lat, wzajem jeszcze wzmacniają swoją wy-
mowę i znaczenie.
W przypadku Romulusa Augustulusa sprawy potoczyły się, jak wiadomo, dziwnie proza-
icznie. Ostatni imperator Rzymu otrzymał z łaski Odoakra majątek na ziemiach pięknej i żyz-
nej Kampanii oraz pobierać miał wysoką pensję: 6000 solidów rocznie. Odtąd ginie nam on z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]