[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po podjęciu tych decyzji doktor Wingate ruszył do drzwi i otworzył je przed
pielęgniarką.
- A mówiąc o pani Ziegler... - powiedziała - ...wierzę, że jest pod dobrą
opieką?
- Ona, jak to my mówimy, czyta swoje wyniki - odrzekł doktor, idąc za panią
Hargrave do hallu. - Niedobrze, będą dla niej przygnębiające. - Rozumiem
doskonale - zgodziła się pani Hargrave.
ROZDZIAA 3
19 marca 1990, godzina 11.37
Dorothy Finklestein pośpiesznie przeszła oszklonym tunelem i weszła na
dziedziniec
Kliniki Kobiecej. Jak zwykle była spózniona. Zawsze się spózniała. Badania
zostały
wyznaczone na godzinę jedenastą piętnaście.
Gwałtowny podmuch wiatru przechylił jej kapelusz. Właśnie chwytała go, by nie sfrunął z głowy,
gdy coś w górze przykuło jej wzrok. Spadał damski but na wysokim obcasie.
Wylądował w pobliżu, na kwietniku rododendronów. Pomimo pośpiechu Dorothy
zatrzymała się i spojrzała w górę, odtwarzając tor lotu buta. Na najwyższym
piętrze kliniki, sześć pięter wyżej, z przerażeniem dostrzegła tak jakby
sylwetkę kobiety siedzącej na parapecie okna. Głowa kobiety była pochylona, a
jej nogi zwisały w dół. Dorothy zamrugała oczami, mając nadzieję, że to
złudzenie, ale obraz się nie zmienił. Tam była kobieta - młoda kobieta!
Dorothy zamarła widząc, że kobieta centymetr po centymetrze posuwa się do
przodu, a następnie w zwolnionym tempie nurkuje głową na dół. Kobieta spadała
jak duża lalka, nabierając prędkości przy mijaniu kolejnych pięter. Upadła na
ten sam kwietnik, co jej but z głuchym odgłosem, jak ciężka książka rzucona
płasko na gruby dywan. Dorothy skrzywiła się, tak jakby to ona ucierpiała,
potem krzyknęła, powracając do rzeczywistości. Biorąc się w garść, pobiegła w
kierunku kwietnika, nie mając pojęcia, co zamierza zrobić. Będąc handlowcem w
dużym domu towarowym w Bostonie, nie umiała udzielać pierwszej pomocy, mimo że w
szkole tego uczyli. Kilku przechodniów zareagowało na jej krzyk. Po
otrząśnięciu się z pierwszego wrażenia podbiegli do kwietnika. Ktoś wbiegł do
kliniki, by sprowadzić pomoc. Znalazłszy się na krawędzi kwietnika, Dorothy z
przerażeniem spojrzała na kobietę, która leżała na wznak z otwartymi oczami
skierowanymi w niebo i patrzącymi w nicość. Nie wiedząc, co robić, Dorothy
schyliła się i zaczęła sztuczne oddychanie metodą usta-usta.
Najwyrazniej kobieta nie oddychała. Po kilku oddechach musiała przestać.
Odwracając głowę zwymiotowała. Wtedy nadszedł lekarz w szeleszczącym białym
fartuchu. - Oczywiście, że panią pamiętam - powiedział doktor Arthur. - Była
pani tak wrażliwa na ketaminę. Jakże mógłbym zapomnieć?
- Chciałam tylko być pewna, że pan nie użyje jej ponownie - rzekła Marissa. W
pierwszej chwili nie poznała doktora Arthura, gdyż nie miała z nim kontaktu od
czasu biopsji.
Ale gdy zaczął przygotowywać zastrzyk, coś zaświtało w jej pamięci. - Wszystko,
czego dzisiaj potrzebujemy, to nieco valium - zapewnił doktor Arthur. -
Zamierzam podać je pani już teraz. Poczuje się pani po tym bardzo śpiąca.
Marissa patrzyła, jak lekarz wstrzykuje lek do bocznej kaniuli i wyprostowała
głowę.
Teraz, gdy pobieranie jajeczek miało się zacząć, jej stosunek do zabiegu uległ
zmianie. Nie miała już wątpliwości.
Z chwilą gdy valium zadziałało, uspokoiła się, ale nie spała. Rozmyślała nad
swymi niedrożnymi jajowodami oraz nad możliwą przyczyną blokady. Potem zaczęła
rozważać inne zabiegi, które przeszła. Przypomniała sobie, jak się czuła,
przytomniejąc po ogólnym znieczuleniu w czasie laparoskopii.
Gdy oprzytomniała, doktor Carpanter powiedział, iż jej jajowody są tak
pokiereszowane, że mikrochirurgia jest absolutnie wykluczona. Wszystko, co można
zrobić, to biopsja. Wtedy właśnie powiadomił ją, że jedyną jej szansą jest
metoda in vitro.
- Czy jesteśmy gotowi? - zapytał tubalny głos.
Marissa podniosła głowę, uniosła ciężkie powieki i ujrzała brodatą twarz doktora
Wingate a. Kładąc się znów, próbowała nie myśleć o swoim bezwładnym ciele, aby
zwalczyć niepokój. Myślą powędrowała do swojej wizyty po laparoskopii u doktora
Kena Muellera na oddziale patologii w Memorial. Klinika Kobieca często posyłała
niektóre dane do Memorial w celu potwierdzenia diagnozy. Marissa dowiedziała
się, że jej wyniki biopsji tam właśnie zostały posłane.
Mając nadzieję na utrzymanie anonimowości, poszukała preparatów osobiście.
Wiedziała, że klinika używa jako numeru identyfikacyjnego numeru jej polisy
ubezpieczeniowej.
Po zdobyciu szkiełek, odszukała Kena. Przyjaznili się jeszcze od czasów
licealnych.
Poprosiła go, aby obejrzał mikroskopowe zdjęcia, nie mówiąc, że dotyczą jej.
- Bardzo ciekawe - rzekł Ken po pobieżnym przejrzeniu pierwszego preparatu.
Wyprostował się znad mikroskopu. - Co możesz mi powiedzieć o tym przypadku?
- Nic - odpowiedziała. - Nie chcę ci niczego sugerować. Powiedz, co widzisz.
- Rodzaj zagadki, hm? - uśmiechnął się Ken.
- W pewnym stopniu.
Ken powrócił do mikroskopu.
- Moim zdaniem, jest to wycinek jajowodu. Wygląda na totalnie zniszczony infekcją.
- Bardzo dobrze - powiedziała Marissa z uznaniem. - Co możesz powiedzieć o tej
infekcji?
Przez kilka minut Ken uważnie przyglądał się próbce. Gdy w końcu się odezwał,
Marissa osłupiała. - Gruzlica - oznajmił, rozkładając ręce. - Gruzlica? -
Marissa omal nie spadła z krzesła. Oczekiwała jakiegoś bliżej nie określonego
zapalenia, ale nigdy gruzlicy.
- Co skłania cię do takiej opinii? - zapytała.
- Popatrz sama - odrzekł Ken. Marissa popatrzyła w okular. - To, na co
patrzysz, to ziarnina - ciągnął. - Zawiera komórki olbrzymie i epitelioidalne. W [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •