[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powodów sprzedaży. David chciał się pozbyć miejsca, z którym wiązały go
tragiczne wspomnienia.
- 81 -
S
R
- Dobrze - odezwał się w końcu. - Chcę sprzedać, ponieważ... nie opłaca
się utrzymanie takiego domu.
- Jak to?
- Mówię poważnie. Utrzymanie posiadłości kosztuje majątek, jednak
niewiele jest z niej pożytku. W czasie zimy bywam tu rzadko, ale ogrzewanie
musi być włączone. No i te horrendalne podatki! Rachunki są astronomiczne, a
przecież nawet w lecie spędzam tu mało czasu.
- Och, to tylko kwestia zachowania odpowiednich proporcji.
- Zachowania czego?!
- No, proporcji. Krótko mówiąc, jeśli czerpałbyś więcej korzyści,
posiadłość byłaby warta twoich wydatków, prawda?
- Wcale tego nie powiedziałem. Nie przeinaczaj moich słów!
- Ale mam rację? Jakbyś przyjeżdżał częściej, zapraszał tu swoich
klientów i partnerów w interesach, sprowadził kilka koni...
- Hej! Nie tak szybko!
- Przepraszam. U mnie co w sercu, to na języku. Wiem, że nie mam prawa
dyskutować z tobą o słuszności sprzedaży Przystani nad Urwiskiem. W końcu to
twój dom, twoje życie...
- Właśnie - rzekł szorstko.
- Ale mi wybaczysz wścibstwo?
- Nie ma mowy!
- W takim razie zapowiada się długa noc.
- Więc dobrze! Będzie ci wybaczone pod warunkiem, że wreszcie
zamilkniesz. - Odruchowo się roześmiał. Diana mu zawtórowała. Wolała takie
żarty niż poprzednią powściągliwość.
Przy wydatnej pomocy z jej strony, David skierował jacht w ujście rzeki
Sakonnet, wzdłuż wschodniego brzegu wyspy Acquidneck. Wkrótce koryto
rzeki zwęziło się i Diana mogła podziwiać krajobraz Nowej Anglii; stodoły,
stare domostwa, pastwiska.
- 82 -
S
R
- Di, opuść kotwicę! Znowu nazwał ją Di!
- Kotwicę? Dlaczego?
- Inaczej łódz odpłynie, gdy będziemy się kąpali.
- Kto powiedział, że idziemy się kąpać?
- Ja. Nie zabrałaś przypadkiem kostiumu?
- Nie zabrałam, ale to nic nie szkodzi. Nie mam ochoty na kąpiel -
odpowiedziała, obejmując wzrokiem czarną toń wody.
- Tak ci się tylko wydaje. W taką noc jak ta woda jest wspaniała, a kąpiel
tak bezpieczna, jak w sadzawce w twoim rodzinnym Vermont.
- Szalenie dowcipne. - Chciała udać obrażoną, ale David pozbywał się
właśnie kolejnych części garderoby.
- Ja też nie mam nic na zmianę, Di.
- No, nie! Chyba nie masz zamiaru...
Zdjął akurat koszulę i został z samych slipach. Widok jego szerokiej
piersi i reszty wspaniale umięśnionego ciała, obudził drzemiące w niej
pożądanie. Dotychczas udawało jej się trzymać emocje na wodzy. Wiedziała, że
ten mężczyzna to tylko kłopoty. Lecz teraz rozsądek jakby ją opuścił.
- Nie waż się rozbierać dalej!
- Ani mi to w głowie. Chociaż ta noc jest w sam raz do kąpieli na golasa.
Teraz... zajmiemy się tobą.
- Nic z tego. Nigdzie się stąd nie ruszam.
- Nie polecam kąpieli w dżinsach. Jak się zmoczą, będą ciężkie.
Dziewczyna zamierzała jeszcze protestować, ale on już nie słuchał. Stanął
na dziobie i skoczył. Jego ciało przecięło ciemną linię wody. Diana
obserwowała to z rosnącym niepokojem. W końcu wynurzył się, ociekający
wodą. Władca mórz - tak, przypominał jej Neptuna, boga morskich otchłani.
- Jest wspaniale, nie do opisania - zawołał. - Dalej, skacz albo sam cię
wrzucę do wody!
- Nie, nie! Ja sama!
- 83 -
S
R
Zrzuciła adidasy i ściągnęła dżinsy. Postanowiła zostać w długim
podkoszulku. Podreptała na dziób i z determinacją uniosła ramiona,
przygotowując się do skoku. Jednak gdy spojrzała w ciemny odmęt przed sobą,
opuściła ją odwaga.
- Nie potrafię.
- Jak to nie potrafisz? Przecież dobrze pływasz.
- Tak, ale ja nie... - zawahała się. - Chodzi o to, że nie umiem nurkować.
David skwitował to po chwili głośnym śmiechem. Diana spostrzegła, że
skwapliwie wykorzystuje on każdą okazję, aby się z niej wyśmiewać.
- To nie jest śmieszne!
- Umiesz chociaż skoczyć do wody?
- Przychodzi mi to łatwiej, ale i tak żołądek podchodzi mi do gardła.
Znasz to uczucie, jakbyś jechał windą w dół z sześćdziesiątego piętra w tempie
ekspresu. Kiedy jestem już pod wodą, to wydaje mi się, że nie wypłynę na
powierzchnię. A teraz jest noc... - Zadrżała. Czy zrozumiał coś z tego, o czym
mówiła?
- Cały czas będę przy tobie - tłumaczył. - Jeśli nie będziesz umiała
znalezć drogi na powierzchnię, wyciągnę cię za włosy. Co ty na to?
- Wspaniale! - Diana przewróciła oczami, udając zachwyt.
- Zaufaj mi - powtórzył, uśmiechając się.
Diana wykorzystała nagły przypływ odwagi i skoczyła. Gdy wypłynęła na
powierzchnię, znalazła się o pół metra od Davida.
- Jak mi poszło?
- Nie było tak zle, ale na twoim miejscu nie startowałbym jeszcze w
olimpiadzie.
Woda była rzeczywiście cudowna. Gładziła jej ciało z miękkością
jedwabiu. Bez wahania przyjęła propozycję Davida, aby popłynąć do pobliskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]