[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedyś wyjechał, ale nigdy nie wrócił. Teraz znowu tu był -
życzliwy, troskliwy i wesoły. Przez krótką chwilę poczuła
słodką ulgę, ale gdy zobaczyła, jak Sebastian podchodzi do
niej z bukietem kwiatów, jej czujność się wzmogła.
- To dla ciebie, kochanie. - Ewka bez słowa przyjęła
wiązankę i kurczowo zaciskając na niej swoją pięść, usiadła
przy stole.
- Herbaty? - Usłyszała, nie od razu się orientując, że
pytanie jest skierowane do niej.
- Tak, poproszę.
- Mamo, spróbuj, jaką pyszną sałatkę tata zrobił. - Sylwia
miała wypieki na twarzy. - Trochę mu pomagałyśmy.
Pierwsze zaskoczenie Ewki ustępowało miejsca
podejrzliwej złości. Co to za cyrk?" - zastanawiała się,
zachowując spokój tylko ze wzglądu na córki. Uprzejmie
zjadła kilka kęsów sałatki, chociaż każdy kolejny stawał się
coraz trudniejszy do przełknięcia. Nie uczestniczyła w
rozmowie, myślała o klamce w drzwiach. Jeżeli ją naprawił,
to własnymi rękoma go zabiję" - obiecywała sobie.
- Tata naprawił moje drzwi - pochwaliła się Anetka,
nieświadomie potwierdzając przeczucia matki.
- Dziewczynki, czy możecie iść powtórzyć lekcje? - Ewka
czuła, że więcej niespodzianek nie zniesie.
- Już je sprawdziłem. - W głosie Sebastiana zabrzmiała
duma. - Nie wiedziałem, że nasze dzieci są takie zdolne.
Bo ty nic o nich nie wiesz" - z trudem powstrzymała się
od wypowiedzenia tej złośliwości na głos. Zmierzyła męża
lodowatym spojrzeniem, dając do zrozumienia, że już się
domyśliła, o co mu chodzi. On bezczelnie zignorował te
spojrzenia i radośnie zaćwierkał do córek:
- To co, moje panny, czas do wanny!
- Za chwileczkę, tatusiu - poprosiła Sylwia, widocznie
nienacieszona jeszcze powrotem rodzinnego szczęścia.
- Idzcie teraz! - Matka zabrzmiała tak stanowczo, że obie,
bez dalszych prób negocjacji, odeszły od stołu.
- Mamo, ale nie zostawimy tatusia samego, prawda? -
Pytanie młodszej córki dzgnęło Ewkę niczym zardzewiała
szpila.
Znowu rzuciła Sebastianowi spojrzenie, którego ciężaru
tym razem nie mógł już znieść więc spuścił oczy.
- O czym ty mówisz, kochanie? - spytała, nie wiedząc, co
innego mogłaby powiedzieć.
- Bo tata powiedział, że już go nie kochasz, ale on kocha
ciebie i że chcesz go zostawić, a wtedy nie będzie mógł się z
nami widywać i...
- Idzcie już do tej łazienki! - Ewka zawrzała.
Nie rozmawiała jeszcze z córkami o rozwodzie, ciągle to
planowała i odkładała na bardziej odpowiednią chwilę.
Opracowywała metody, w jaki sposób to zrobić, aby bolało je
jak najmniej, zwlekała, chcąc oszczędzić im stresu. A on
załatwił wszystko w jedno popołudnie, tym samym rujnując
jej misterny plan. Jednocześnie pozbawił ją resztek szacunku
do siebie.
- Co ty, do cholery, wyprawiasz? - zasyczała mu w twarz,
zanim córki się oddaliły.
- Uspokój się, porozmawiajmy.
- Teraz, na dzień przed sprawa rozwodową? I zaczynasz
rozmowę od dzieci? Zupełnie ci się w głowie poprzestawiało?
- Starała się nie krzyczeć, ale i tak brzmiała bardzo
donośnie.
- Powiedziałem im tylko to, co moim zdaniem powinny
wiedzieć.
- Sama bym im powiedziała, we właściwym czasie i we
właściwy sposób. Wiem, o co ci chodzi, chcesz je nastawić
przeciwko mnie. Ale to ci się nie uda, są na to zbyt duże i
widzą, co się dzieje - oświadczyła, wstając.
- Wcale nie miałem takiego zamiaru. - Sebastian wciąż
panował nad swoimi emocjami. Podniósł się z krzesła.
- Tatuś mamusię kocha, ale mamusia nie kocha tatusia" -
powtórzyła słowa córki. - Czyli rozwód to moja wina?
Małżeństwo mi się po prostu znudziło?
- Jeszcze nie jest za pózno - powiedział, ale w jego głosie
nie było nadziei.
- Właśnie, że jest bardzo za pózno! - krzyknęła, nie
mogąc dłużej ujarzmiać swoich nerwów. - Nas nic już nie
łączy, nawet się już nie lubimy. Nie ma czego ratować,
wszystko zaprzepaściłeś!
- Ja ciebie kocham - odpowiedział jej, ale znowu bez
przekonania. Jego słaby głos i niepewna postawa wynikały ze
strachu, który czuł, stojąc przed żoną. Wydawała się taka
silna, wręcz przytłaczająca sobą, niezależna i mądra. Sebastian
nie pierwszy już raz odniósł wrażenie, że nie ma z nią szans,
była jak Napoleon wyruszający na bitwę, zdeptałaby każdego
stojącego na jej drodze.
- Naćpałeś się? - Nie dowierzała w to, co usłyszała i
potrzebowała czasu, aby zareagować. - Myślisz, że jednym
wspólnym wieczorem zwrócisz mi miniony rok? Gdy ja
chciałam nas ratować, ty się wypiąłeś, nie znajdowałeś czasu
nawet na rozmowę. Jeszcze wczoraj wieczorem zajmowałeś
się sobą. Teraz jest już po wszystkim, nie ma czego ratować -
podkreśliła ponownie.
Zrobiła długi, stanowczy krok w jego stronę i z impetem
wcisnęła bukiet w jego ręce. Drobne płatki posypały się wokół
nóg Sebastiana. Energicznie odwróciła się, chcąc jak
najszybciej się od niego oddalić, ale niespodziewanie stanęła
na wprost smutnych twarzy swoich córek. Obie miały
przerażone, szeroko otwarte oczy pełne łez. Ewka, patrząc na
nie, sama była bliska płaczu. Młodsza z dziewczynek podeszła
do niej i objęła ją w pasie, ściskając ze wszystkich sił.
- Mamusiu, nie krzycz na tatę! - Dziecko płakało w letnią
sukienkę matki. - My chcemy być razem.
Aneta stała wsparta na swoich kulach i tylko przyglądała
się całej scenie. W oczach miała lęk, ale nie była zła na mamę,
rozumiała znacznie więcej niż jej młodsza siostra. Ewka
nachyliła się nad córką, która wciąż trzymała ją w uścisku, i
ocierając jej policzki, łagodnie obiecała:
- Dobrze, nie będę już krzyczała, przepraszam. Idz z
Anetką do łazienki i umyjcie się. Przyjdę do was za kilka
minut, to porozmawiamy.
Odprowadziła dziewczynki wzrokiem pod drzwi łazienki i
poczekała, aż je zamkną. Raz jeszcze odwróciła się do męża,
wręcz miażdżąc go spojrzeniem.
- Tego chciałeś? Jesteś z siebie zadowolony?
- To ty się wydzierasz.
- Mogliśmy im tego oszczędzić.
- Ja wymyśliłem ten durny rozwód, ja?!
Ewka zacisnęła zęby. Odniosła wrażenie, że nie zna
języka, w którym mogłaby porozumieć się ze swoim, wkrótce
byłym, mężem. Nie znalazła w sobie ani więcej cierpliwości,
ani wystarczająco dużo chęci, aby kontynuować tę rozmowę.
Zanim odeszła, pomyślała jeszcze, że prawdopodobnie
była to ich ostatnia rozmowa.
Przez ostatnie dwa miesiące Róża każdego dnia myślała:
Dzisiaj to już na pewno urodzę!". Nie wyobrażała sobie, aby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]