[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zupełnie nic nie znaczy.
- Może jedno z nas powinno trzymać wartę - zasugero
wała.
Zachary wesoło zachichotał.
- Zwietny pomysł. - Zdjął kapelusz i kurtkę. W świetle
płomieni zalśniła perłowa rękojeść pistoletu. - Ja pośpię, a ty
nas pilnuj. Jeśli ktoś tu się zjawi, przeprowadz z nim wywiad.
Obiecaj, że zamieszczą go na łamach People".
- Bardzo śmieszne - mruknęła. Przez cały wieczór nurto
wało ją jakieś nieokreślone przeczucie. Dopiero teraz nagle
doznała olśnienia. - Skoro już nie pracujesz dla agencji, to co
robisz tutaj, w Kabrizie?
W przyćmionym świetle ogniska Kristin nie widziała
wyraznie twarzy Zacharego i nie zdołała nic z niej wyczytać.
On zaś długo nie odpowiadał.
- Wiesz, że posiadam wszechstronną wiedzę na temat
tego kraju - odparł wymijająco, gdy wreszcie się odezwał.
W sercu Kristin pojawił się słaby promyk optymizmu.
Dodał jej śmiałości.
- I nie było nikogo innego, kto mógłby podjąć się tej
misji?
Podszedł bliżej, przykucnął i mocno ujął ją pod brodę. Na
widok chłodnego wyrazu jego oczu straciła całą nadzieję.
- Obecny rzÄ…d prawdopodobnie nie przejÄ…Å‚by siÄ™ twoim
położeniem. Gdyby nie ja, zostawiliby cię tutaj na pastwę
losu. Uznali, że jak sobie posłałaś, tak się wyśpisz. W innych
okolicznościach ja także doszedłbym do tego wniosku.
Kristin umknęła spojrzeniem w bok, a Zachary w końcu
puścił jej podbródek. Znów się położyła i odwróciła plecami
do światła, aby Zachary nie zorientował się, jak bardzo jest jej
zle.
Zdumiała się, gdy nieoczekiwanie rozpiął jej śpiwór.
Usiadła, a jej serce zaczęło walić jak oszalałe.
- Co ty wyprawiasz?
W milczeniu spiął oba śpiwory. Zrobił to tak zręcznie,
jakby miał dużą wprawę. Kristin natychmiast wyobraziła go
sobie leżącego blisko innej kobiety, z którą może biwakował
w ciÄ…gu minionego roku.
- To chyba oczywiste - odparł lekkim tonem, zsuwając
buty.
- Nie chcę, żebyś ze mną spał!
- Spokojnie, skarbie. Nie będziemy spać.
Rozjątrzyły ją te słowa. Nie dlatego, że Zachary mógłby ją
zmusić do seksu. Obawiała się czegoś innego. Tego, że wy
starczy jeden pocałunek, aby sama zmieniła zdanie. Spróbo
wała wydobyć się ze śpiwora, ale suknia zwinęła się wokół jej
ud, tamujÄ…c dalsze ruchy.
Zachary odpiął futerał z pistoletem i ostrożnie go odłożył.
Zanim Kristin zdążyła poradzić sobie z opornym strojem,
Zachary podciągnął suknię wyżej i po chwili odrzucił na bok.
Suknia opadła na ziemię, tworząc nieforemną plamę.
Kristin leżała teraz całkiem naga.
- Wstań - cicho powiedział Zachary. - Chcę na ciebie
popatrzeć.
Przecząco pokręciła głową, ze wszystkich sił starając się
nie dopuścić do tego, aby Zachary ją oczarował. Czuła jed
nak, że jej zdecydowanie słabnie.
- Zachary, nie...
Zignorował słaby protest i delikatnie ujął jej pierś. Gdy
kciukiem pogładził stwardniały czubek, Kristin jęknęła cicho
i odchyliła się do tyłu.
Zachary zachichotał i przylgnął do piersi ustami. Ta piesz
czota sprawiła, że opór Kristin wyparował. Już nie potrafiła
znalezć słów, którymi mogłaby Zacharego do siebie zniechę
cić.
On zaś znów poprosił, aby wstała. Tym razem wykonała
polecenie.
Wiedziała, co zaraz nastąpi. I wiedziała, że tego pragnie.
Gdy poczuła podniecające muśnięcia języka, gwałtownie
wciągnęła powietrze.
- Zachary... - Jej szept był cichy jak westchnienie.
- Co? - zamruczał, na moment przestając ją pieścić.
Wplotła palce w jego włosy i wygięła się w łuk. Po cało
dziennej jezdzie konnej była wykończona, bolał ją każdy
mięsień. Ale teraz czuła przypływ zdradzieckiej energii, dzię
ki której oboje mogli wkrótce przeżyć słodkie chwile.
- Chcę, aby to się stało, gdy jesteś we mnie. Proszę cię,
Zachary.
Ku jej zdumieniu łagodnie położył ją na flanelowym wnę-
trzu śpiwora. Rozchylił jej kolana, ona zaś przyjęła go z za
chwytem, gdy zatonął w jej aksamitnej miękkości.
- Jak cudownie - szepnęła. - Rozkosznie...
Zachary na moment wysunął się z niej prawie całkiem,
a jego chichot był pozbawiony wesołości.
- Jutro pewnie mi powiesz, że spodobałby ci się każdy
facet. Nawet Å‚ysy i zezowaty.
- Nie. - Zabrzmiało to niemal jak chlipnięcie, ponieważ
jej podniecenie sięgało zenitu. Spełnienie było tuż-tuż i nic
nie mogła na to poradzić. - Liczysz się tylko ty... Och,
Zachary...
Lecz on wcale nie przyśpieszył tempa. Przeciwnie, poru
szał się powoli.
Kristin próbowała mu się przeciwstawić, wypychając bio
dra w górę, ale nic nie zdziałała. Każdy kolejny ruch sprawiał
jej niewysiowioną rozkosz, pragnęła jednak dotrzeć na sam
szczyt. Zachary wciąż zwlekał.
- Proszę... -jęknęła przez zaciśnięte zęby.
- Nie - odparł, ale zespolił się z nią gwałtownie i głę
boko.
Migoczące na czarnym niebie gwiazdy nagle się zamgliły,
gdy Kristin poszybowała w ich stronę, nie panując nad re
akcjami swego ciała. Wbiła palce w ramiona Zacharego, któ
ry wreszcie zaczął poruszać się coraz szybciej. Z urywanym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]