[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twarzy anioła, długich, bardzo jasnych włosach, na odsłoniętym ramie
niu miała wytatuowaną różyczkę. Druga była brunetką, z włosami ścią
gniętymi w kucyk. Na nosie miała okulary i w przeciwieństwie do kole
żanki nie nosiła biżuterii.
Gwózdz %7łelazny wskazał na młodzieńca przy kuchni Puzio
ukłonił mi się puszysty młodzian Różyczka i Pożyczka brunetka
dygnęła. To cała ekipa. Kochani, to jest Paweł Daniec, który dołączył
do nas z wilkiem o imieniu Lupus. Paweł ukończył studia na historii sztuki,
więc doradzi nam tu w paru sprawach, a poza tym to mój kumpel z dzie
ciństwa.
Domyślałem się, że Różyczka była ową blondynką z tatuażem, a bru
netkę nazywano Pożyczką. Ciekawiło mnie dlaczego.
Siadaj %7łelazny wskazał mi miejsce po swojej prawej stronie.
%7łyczyliśmy sobie smacznego" i zaczęliśmy jeść kolację.
Co ciekawego znalazłeś? zapytałem %7łelaznego.
Zobaczysz, jak zjemy odpowiedział. Kiedy to odgrzebałem
w piwnicy, niczego nie ruszałem czekając na ciebie.
To z pewnością skarb szydziła Różyczka.
A tym trzeba będzie podzielić się z państwem dodał Puzio to
nem prymusa.
Gorzej jak to mina-pułapka mruknął ponurym tonem Gwózdz.
Słyszałem, że naziści robiąc skrytki na skarby przygotowywali takie
pułapki. Jak wybuchnie, to będziemy jak te golce na śniegu i nikt nam tu
nie pomoże... chyba, że Quasimodo.
Czekałem, co teraz powie Pożyczka, ale ona milczała. W skupieniu
jadła i wydawało się, że jest bardziej klientką ekskluzywnej restauracji, niż
zajada fasolkę gdzieś w górach.
Zobaczysz, oko ci zbieleje zapewniał mnie %7łelazny.
Gdy zjedliśmy, poszliśmy do wieży i zeszliśmy po kamiennych schod
kach do piwnic. Częściowo były wykute w skale, a częściowo sklepione
kamieniami i cegłami. Ze zdziwieniem przyglądałem się tej kombinacji, aż
zrozumiałem jej przyczynę. Występ skalny, na którym zbudowano zamek,
nie stanowił jednolitej całości, tylko przerwy między skałami, które wyglą
dały zapewne jak Mnichy koło jaru z chatą Quasimodo, wypełniono zie
miÄ…, zamurowano kamieniami, na tym postawiono warowniÄ™. Podziemia
z pewnością wykonano w pierwszej kolejności, a więc były one najstarszą
częścią fortecy. Zaraz na końcu schodów znalezliśmy się w niewielkiej
komnacie, z której dwa korytarze wychodziły: jeden na południe, drugi na
zachód. Południowy był zamknięty, a %7łelazny poprowadził mnie zachod
nim. Włączyliśmy latarki i ruszyliśmy szerokim na metr przejściem. Po
kilku metrach z prawej strony ujrzałem okienko prowadzące do studni.
Na dole studni bije zródełko, które już jako strumień wypływa ze
skał na prawo od Czarcich Wrót wyjaśnił mi %7łelazny. Czujesz ten
chłód? Latem jest tu taka sama temperatura.
Szliśmy po ceglanej podłodze mijając nisze z lewej strony i zauwa
żywszy, że nad nami strop był wykonany z cegieł uznałem, iż jesteśmy
pod północnym skrzydłem zamku. Z moich wyliczeń wynikało, że pod
Å‚azienkÄ….
Tu jest straszny zawał gruzu, który zaczęliśmy uprzątać opo
wiadał %7łelazny pokazując na stos kamieni i zwęglonego drewna. Dwa
metry dalej znalezliśmy to... wskazał na szkielet.
Zauważyłem, że młodzież do tej pory depcząca mi po piętach teraz
cofnęła się. Wziąłem latarkę %7łelaznego i podszedłem do resztek jakiegoś
człowieka. To był żołnierz, sądząc po resztkach zetlałego munduru i pat-
kach na kołnierzu, podoficer z formacji SS. Obok niego leżał zardzewiały
schmeisser, a kości palców były zaciśnięte na niewielkiej metalowej szka
tułce z wygrawerowaną wielką literą A" złożoną z dwóch mieczy i włóczni.
I co? zapytał %7łelazny.
Najpierw był silny wybuch, a potem przygniótł go gruz powie
działem oglądając pogruchotane kości.
Nie mówiłem... jęknął Gwózdz. Wszyscy wylecimy w po
wietrze...
Uważnie obejrzałem szkielet sprawdzając, czy skrzynka nie została
zaminowana, a potem ostrożnie wyjąłem ją z dłoni szkieletu.
Trzeba będzie go pochować zwróciłem się do %7łelaznego.
Nie ma nieśmiertelnika, więc pozostaje nam wykonać żołnierską mogiłę,
gdzieÅ› w lasku...
Dobra mruknął %7łelazny nie odrywając wzroku od szkatułki.
Otwórz ją!
Zrobimy to w kuchni odpowiedziałem.
Wróciliśmy do ciepłego pomieszczenia. Wszyscy skupili się wokół stołu,
przy którym mieliśmy otworzyć skrzyneczkę.
Jak ją otworzyć? zapytał %7łelazny oglądając jej ścianki, wieczko
i spód. Nie ma zamka, haczyka, nic!
Z kieszeni wyjąłem małą składaną lupę i tak przypatrywałem się zna
lezisku. Wszystkie złączenia ścianek były przemyślnie zakamuflowane
jako motyw roślinny, ale zauważyłem, że metalowe puzderko kształtem
przypominało grubą księgę, a to kojarzyło mi się z Biblią. Ułożyłem szka
tułkę na stole i delikatnie położyłem dłoń na literze A". Pod środkowym
palcem poczułem, jak czubek litery zapada się pod wpływem nacisku.
Będzie pan próbował czarów? dziwił się Puzio.
To tajna broń Hitlera, Pandora-Waffe ponurym głosem stwier
dził Gwózdz. Pan naciśnie, a na zewnątrz wydostaną się straszliwe
zarazki i zabijÄ… nas wszystkich.
Docisnąłem, a cała litera A" zapadła się. Coś zgrzytnęło i wieko
odskoczyło jak okładka książki. Ostrożnie uchyliłem je i w środku zoba
czyliśmy Biblię.
Po niemiecku powiedział %7łelazny, gdy ją wyjął i przekartkował.
Szwabski gotyk... O co tu chodzi?
Aagodnie wyjąłem mu księgę z rąk i otworzyłem ją na stronie tytuło
wej.
Będąc w Efezie, odnajdz drogę do Smyrny i Pergamonu, a potem
do Sardes, a w każdym z nich poszukaj tego co trzeba i tak mądrzejszy
wróć do Efezu, by zdobyć Twój znak odczytałem zapisek napisany
odręcznie, po łacinie.
Skarb! krzyknÄ…Å‚ Puzio. Znamy klucz do skarbu!
Pewnie dojście będzie zaminowane stwierdził fatalistycznie
Gwózdz.
%7ładen skarb uspokajałem ich. To być może tylko wskazów
ka ofiarodawcy tej książki, by w jakiś sposób, dzięki temu kluczowi, szu
kał natchnienia w Biblii. W dawnych wiekach lubiano takie zabiegi.
W dawnych, a kiedy tę Biblię wydano? zaciekawił się %7łelazny.
W 1914 roku odparłem, gdy odnalazłem datę.
Czas Wielkiej Wojny mruknÄ…Å‚ %7Å‚elazny.
Na chwilę zapanowało milczenie, które niespodzianie przerwało czy
jeś walenie do bramy. Zaraz zawył Lupus.
Goście! ucieszył się %7łelazny. Lećmy im otworzyć.
Gospodarz schroniska i młodzież pobiegli otworzyć bramę, a ja uda
łem się do swojego pokoiku. Tam przepisałem zdanie ze strony tytułowej
do swojego notesu. Przekartkowałem Biblię szukając innych notatek, ale
tak jak przypuszczałem nie było ich. Obejrzałem szycie grzbietu
i okładki w poszukiwaniu skrytki, ale nie znalazłem tam żadnych śladów.
Wziąłem Biblię i z Lupusem u nogi zszedłem do kuchni. Przy stole sie
działo dwóch obcych ludzi. Jeden z nich był siwym, wysokim, szczupłym
mężczyzną o bladoniebieskich oczach. Połowę jego twarzy znaczyły bli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]