[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwilą obecną. Woleli nie myśleć o jutrze.
Celia nie zdawała sobie sprawy, że jest pod obserwa
cją. Każdy jej ruch był śledzony, o każdym jej kroku
donoszono księciu Buckingham. Książę wiedział więc,
dokąd się przeniosła. Ponieważ jednak lubił wiedzieć
więcej od innych, informację tę w rozmowie z Kitem
zatrzymał dla siebie. Poza tym nie mógł wyrzec się
przyjemności czerpanej z faktu, że Kit będzie bezsilnie
miotał się przed zamkniętymi drzwiami domu Celii. Za
mierzał zresztą po powrocie do Londynu również od
wiedzić placyk przy Tower Street.
Celia wciąż wracała myślami do tamtej nocy, kiedy
leżała w ramionach Kita. Pod koniec trzeciego tygodnia
od dnia rozstania uświadomiła sobie, że może mieć bar-
dziej namacalny dowód tamtych upojnych chwil niż tyl
ko wspomnienie. Jej comiesięczne bóle tym razem się
nie pojawiły. Dostrzegła również inne symptomy brze-
mienności.
Bardziej zaskoczyło ją to, niż przeraziło. Nie spo
dziewała się aż takich skutków. Zachowała się bardzo
nierozsądnie. Jeden jedyny raz w życiu kochała się i ta
jedyna okazja została w pełni wykorzystana przez na
turę. Owocem było dziecko, które nosiła pod sercem.
Ojciec tego dziecka nie mógł nawet podejrzewać, że je
spłodził. Jego świadomość była wszak wtedy spętana.
Lecz co siÄ™ stanie z dzieckiem pozbawionym ojca? Na
razie jego matka musi starannie ukrywać swoją tożsa
mość, pozostać Celią Archer. Było to niezbędne cho
ciażby z tego powodu, aby Robert Renwick nie mógł
jej prześladować.
To dziecko zawsze będzie przypominało jej o ko
chanku. Już nie była Dianą, ale wciąż znała się na
gwiazdach. Postawiła dziecku horoskop, biorąc za pod
stawę noc poczęcia, i odkryła, że będzie żyło długo
i szczęśliwie. Poczęte w znaku Raka, miało się urodzić
w znaku Barana. Taki układ dobrze rokował. Coś mó
wiło jej, że nosi w swym łonie chłopca.
Dziwne, ale o dziewczynce nawet nie pomyślała.
I jeszcze jedna zastanawiajÄ…ca rzecz - stany hipnotycz
ne, które w ostatnim okresie stały się dla niej prawdzi
wym utrapieniem, przestały ją dręczyć. Czyżby powo
dem tego była utrata dziewictwa? Wszystko wskazywa-
ło, że tak. Może nieprzypadkowo w dawnych czasach
wszystkie prorokinie były dziewicami, a zbezczeszcze
nie ich odbierało im całą zdolność odgadywania przy
szłości.
Celia straciła moc jasnowidzenia, lecz mimo to nie
czuła się zbrukana tym, co zaszło pomiędzy nią a Ki
tem. Zarazem straciła coś i zyskała. Przybyło jej bo
wiem kobiecej mądrości i duchowej dojrzałości. Teraz
łatwiej jej było wniknąć w problemy drugiego człowie
ka, współczuć mu i odgadywać jego ukryte myśli. Po
jej chłodzie nie pozostało ni śladu. Mieszkańcy Hamlets
poznali ją jako osobę, na której sympatię i współczucie
zawsze mogą liczyć.
Poznała Kita tylko dlatego, że zasadą jego życia była
niewierność w stosunku do kobiet. Kochała go, ale nie
chciała takiego ojca dla swojego dziecka ani takiego
męża dla siebie. Skoro jednak nie mogła mieć Kita, nie
będzie miała nikogo. Tutaj, w cieniu Tower, niedaleko
rzeki, której nurt symbolizował Czas, będzie wreszcie
mogła zapomnieć o przeszłości. Następny rok, 1666,
rok narodzin jej synka, będzie rokiem trzech szóstek.
Wykluczało to śmierć i strach.
ROZDZIAA JEDENASTY
- Zdrowie państwa młodych!
Wszyscy odwrócili twarze ku nowożeńcom. Był
piękny sierpniowy dzień 1666 roku. Głowy gości od
chyliły się do tyłu i białe wino, które dostarczyła uprzej
ma pani Archer, wypito w toaście do dna.
Rok, który minął, był dobry dla Celii. Po pierwsze,
została matką, po drugie zaś jej gospodyni, pani Bethia
Ward, którą przyjęła w miejsce pani Hart, spodobała się
Willemowi, a nawet więcej niż spodobała. Do tego
stopnia przypadła mu do gustu, iż przed upływem roku
jej służby, na początku sierpnia poprosił ją o rękę, ona
zaś mimo sporej różnicy wieku, jej trzydziestu pięciu
latach przy jego pięćdziesięciu pięciu, przyjęła oświad
czyny.
- Tak mi się widzi - rzekł przed tygodniem Willem,
przekazując Celii najświeższe nowiny - że pojawi się
nowe dziecko w domu. Oczywiście tylko wtedy, jeśli
życzysz sobie, panienko, zatrzymać nas przy sobie.
Celia, która stawiała właśnie horoskop dla pewnego
garncarza z sąsiedztwa, poderwała się z krzesła i zarzu
ciła mu ręce na szyję.
- Mój dom zawsze będzie twoim domem. Mam na
dzieję, że już nigdy więcej nie zasmakujesz goryczy sa
motności.
Odparł wzruszonym głosem:
- Niechby była to prawda, ale co z tobą, panienko?
MartwiÄ™ siÄ™ o ciebie.
Celia podeszła do kołyski stojącej obok dębowej skrzy
ni z mosiężnymi okuciami. Spojrzała na uśpione dziecko.
- Odkąd mam malutkiego Adama, jestem w pełni
szczęśliwa. Niczego więcej mi nie potrzeba.
Adam urodził się pewnego wietrznego kwietniowego
dnia. Ważył ponad cztery kilo i bardzo wcześnie zaczął
się uśmiechać. Wkrótce jego włoski nabrały kasztano
wej barwy, a niebieskie oczęta przekształciły się w zie
lone gwiazdeczki. Dziecko uśmiechało się do każdego
i, jak powtarzał Willem, było pierwsze we wszystkim.
- Gotówem przysiąc, że pewnie w tym jest podobny
do swojego ojca.
Celia skrzywiła się. Wolała nie wspominać Kita.
Były dowody, że dżuma słabnie i się wycofuje. Licz
ba zgonów zmniejszała się z dnia na dzień. Ci, co ucie
kli z miasta, zaczęli do niego wracać. Ulice z powrotem
zapełniły się przechodniami. Mówiło się, że zmarło bli
sko sto tysięcy osób, a puste domy były najlepszym te
go świadectwem. Jednak dom na Strandzie został sprze
dany i za część uzyskanej sumy Celia kupiła kawałek
ziemi za swoim nowym domem na Swain's Yard, by
przy pomocy Willema przemienić go w ogród.
Właśnie w tym ogrodzie postanowiono urządzić we
selne przyjęcie. Goście po ceremonii zaślubin w pobli
skim kościele zasiedli do ustawionych pod gołym nie
bem stołów, by jeść i pić za zdrowie państwa młodych.
Dzień był słoneczny i ciepły, Celia grała na wioli, a pan
Trehorne, jeden z sąsiadów, towarzyszył jej na skrzy
pcach. Rozpoczęły się tańce.
W podróż poślubną Willem i Bethia mieli się wybrać
na tydzień do pewnej malowniczo położonej gospody
nad Tamizą. Willem zadbał jednak przedtem o zastę
pstwo. Podczas ich nieobecności Celią i Adamem miała
opiekować się pani Church, bliska przyjaciółka Bethii.
Tłumnie odprowadzono państwa młodych do czeka
jących na nich łodzi w pobliżu Tower Bridge, po czym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]