[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdmuchnąć wewnętrznego płomienia.
- Masz przeuroczą córkę - odezwała się Kate, obserwując
zabawę Sashy z psem.
- Dzięki za komplement. - Podszedł i zajął miejsce obok niej. -
Na ogół jest grzeczna i miła.
- Czyli tak jak my wszyscy - odparła Kate i wyciągnęła przed
siebie opalone nogi.
Baden oczu nie mógł od nich oderwać. Przyszedłeś przeprosić,
upomniał go wewnętrzny głos. No, do dzieła.
- To prawda. - Odchrząknął. - W zeszłym tygodniu był taki
moment, kiedy zachowałem się nie najładniej. - Kate uniosła lekko
brwi, lecz nie odpowiedziała. - Zaprosiłaś mnie z Sashą na kolację, a
ja coś odburknąłem. Przepraszam.
Kate wzruszyła ramionami.
- Luty to trudny miesiąc. Wszyscy mamy problemy, z którymi
musimy się uporać, i niekoniecznie szukamy wtedy towarzystwa.
Potrafię to zrozumieć.
Powiedziała to tak, jak gdyby nie było w tym niczego
specjalnego, lecz on wiedział, że ludzie różnie reagują. Po śmierci
Annie wielu przyjaciół wręcz narzucało się z pomocą, a kiedy z niej
nie korzystał, czuli się obrażeni.
82
RS
- Tak. Próbowałaś mnie podnieść na duchu, a ja zamiast to
docenić, rzuciłem ci twoje dobre intencje i ofertę przyjazni w twarz.
Zareagowałem zbyt impulsywnie.
Kate spojrzała mu prosto w oczy, jak gdyby chciała dotrzeć w
głąb jego duszy.
- Nie musisz się obawiać, że zagięłam na ciebie parol. - Jej
szczerość poraziła go. Kate trafiła w samo sedno, jak gdyby czytała w
jego myślach. Jak gdyby wiedziała, że zląkł się, iż po tamtym
pocałunku może się spodziewać dalszego ciągu. Jak gdyby wiedziała,
że nie może jej dać niczego więcej. - Po doświadczeniach ostatnich
kilku lat - ciągnęła ze smutnym uśmiechem - nie szukam związku.
Podejrzewam, że ty też. Ale chciałabym, żeby łączyła nas przyjazń.
Badenowi nagle zrobiło się lekko na duszy.
- Przyjazń byłaby dobra. Trafiłaś w dziesiątkę. Obecnie
najważniejsza jest dla mnie Sasha. Koncentruję się na byciu lekarzem
i ojcem.
Kate uśmiechnęła się ciepło do Badena i rzekła:
- Jesteś świetny w obu rolach.
- Wiem, że dobrze wywiązuję się z obowiązków jako lekarz, ale
mam wątpliwości, czy się sprawdzam jako ojciec. Sasha niestety nie
ma tak beztroskiego dzieciństwa, o jakim rodzice marzą dla swoich
dzieci. Choroba Annie odbiła się i na niej.
- To było ciężkie doświadczenie dla was obojga.
Aagodne słowa Kate, świadczące o głębokim zrozumieniu,
podziałały na niego kojąco i zachęciły do zwierzeń.
83
RS
- Rak ma to do siebie, że jest szansa pozbierania rozmaitych
luznych wątków, powiedzenia umierającemu wszystkiego, co
kiedykolwiek chciało się powiedzieć. I to jest dobre. Z Annie byliśmy
razem od szkoły średniej. Znaliśmy się tak, że czasami potrafiliśmy
kończyć za siebie myśli i zdania. - Urwał, gdyż przypomniały mu się i
ich kłótnie. - Nie zawsze zgadzaliśmy się ze sobą, ale ostatecznie
odkładaliśmy różnice na bok, mówiliśmy to, co należało, i
planowaliśmy, co będzie najlepsze dla Sashy. Ale z drugiej strony, rak
zabiera wszystko inne. - Westchnął. - Sashy zabrał matkę. Ona ma
przed sobą jeszcze tyle nowych doświadczeń, a Annie nie będzie przy
niej, żeby ją przez nie przeprowadzić, żeby je razem z nią świętować.
Kate dotknęła jego dłoni. Natychmiast przeniknęło go jej ciepło,
a gdy cofnęła rękę, poczuł chłód.
- Będzie świętować z ojcem.
- Ale czy to wystarczy? - Osaczyły go nagle wszystkie lęki i
obawy o córkę. - Staram się jej pomóc, robiąc wszystko tak samo, jak
gdyby Annie żyła.
Kate spojrzała na niego badawczym wzrokiem.
- Przecież ona umarła i nic już nie jest takie samo, wszystko się
zmieniło.
Baden zbył jej wątpliwości wzruszeniem ramion.
- To nie jest aż takie trudne. Realizuję wspólnie opracowany
plan pięcioletni.
84
RS
- I w tym planie była też przeprowadzka do Warragurry, z dala
od bliskich, mimo że twoja sytuacja rodzinna drastycznie się
zmieniła? - zapytała, marszcząc czoło.
Jej brak zrozumienia lekko go zirytował.
- Tak. Najważniejsze to trzymać się planu.
- Czy rzeczywiście? - W głosie Kate zabrzmiała nuta
sceptycyzmu. - Wiesz, Sasha robi wrażenie dziewczynki ponad wiek
dojrzałej. Podejrzewam, że jest bardziej odporna, niż ci się wydaje.
Teraz już ogarnął go gniew. Kate nie zna Sashy tak dobrze jak
on.
- Jest zrównoważona, bo trzymamy się planu - przybrał obronny
ton. - Przyjazd tutaj był dla Sashy ważny, bo tak chciała jej matka.
- A mnie się wydaje, że był ważny dla ciebie - odparła Kate. -
Ten plan to kotwica, taka mapa drogowa w niepewnych czasach.
Jej słowa były jak mocny cios. Ważny dla mnie? Nieprawda!
Ona się myli! Wszystko, co robię, robię przede wszystkim z myślą o
Sashy. To ją zawsze stawiam na pierwszym miejscu. Przestał
panować nad sobą i wybuchnął:
- Przeprowadzka była decyzją powziętą po długim namyśle.
Rozpacz nie odebrała mi rozumu. Wiem, co robię.
- Nie powiedziałam, że nie wiesz. Opanowany ton Kate
rozwścieczył go jeszcze bardziej .
- Ja mógłbym pracować wszędzie, ale dzieciom potrzebna jest
stabilizacja i właśnie to jej zapewniam. Tęskni za matką, a ja staram
się usunąć z jej życia wszystkie problemy.
85
RS
Kate przyglądała mu się uważnie. W jej spojrzeniu współczucie i
zrozumienie mieszało się ze sprzeciwem.
- Nie możemy ochronić naszych bliskich przed wszystkim,
obojętnie jak bardzo pragniemy to uczynić - tłumaczyła. - Czasami
osłanianie ich parasolem ochronnym jest najgorszą rzeczą, jaką
możemy zrobić.
Chciał krzyknąć: Skąd ty możesz to wiedzieć? Spojrzał na jej
twarz naznaczoną doświadczeniem i zrozumiał, że ma na myśli
zmarłego męża i jego rodziców.
- Nie osłaniam jej parasolem ochronnym - obruszył się. - Robię
to, co jest dla niej najlepsze. Straciła matkę, więc realizowanie
zamierzeń Annie jest najlepszym wyjściem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •