[ Pobierz całość w formacie PDF ]

który kiedyÅ› należaÅ‚ do mademoiselle Choiseul, na­
uczycielki francuskiego. Przynajmniej tutaj będzie
mogÅ‚a zatrzymać siÄ™ na chwilÄ™ i pomyÅ›leć. I zaplano­
wać swoją smutną przyszłość.
Madame Delorme wróciła do gabinetu, usiadła przy
swoim eleganckim antycznym biurku i oddała się
rozmyÅ›laniom. Gabriella byÅ‚a w trudnej sytuacji, któ­
rej nie umiała sama rozwiązać. Madame Delorme
czuła, że jej obowiązkiem jest jej pomóc, nawet jeśli
oznaczaÅ‚oby to dziaÅ‚anie bez wiedzy Gabrielli. Z ociÄ…­
ganiem sięgnęła po książkę telefoniczną. Zadzwoni do
swojej dawnej przyjaciółki, hrabiny Elizabetty. Może
razem podejmÄ… jakÄ…Å› decyzjÄ™.
- Halo... Elizabetta? Mówi Marianne.
- Marianne! Co u ciebie słychać?
- Wszystko w porzÄ…dku. Ale mam pewien prob­
lem, który w sposób pośredni dotyczy również ciebie.
- O co chodzi?
- Gabriella jest u mnie.
- Dzięki Bogu! - wykrzyknęła hrabina. - Ricardo
będzie ci niezmiernie wdzięczny. Szuka jej wszędzie:
Omal nie oszaleliÅ›my z niepokoju o niÄ…. Biedne dziec­
ko, co ona musiała przejść przez te wulgarne gazety!
To niewiarygodne, do czego może zniżyć się prasa.
- To też niewiarygodne, do czego może zniżyć się
świeżo poślubiony mężczyzna - odparła madame De-
lorme sucho.
- Wiem, wiem - zgodziÅ‚a siÄ™ hrabina z westchnie­
niem. - Ale mężczyzni zawsze będą mężczyznami,
a to małżeństwo zle się zaczęło od samego początku.
Biedna Gabriella. Bardzo siÄ™ o niÄ… martwiÄ™. Czy
wszystko z niÄ… w porzÄ…dku?
- I tak, i nie. MartwiÄ™ siÄ™ o niÄ…. Jest zbyt chuda
i zbyt wyczerpana. Gdybym miaÅ‚a okazjÄ™, twój sios­
trzeniec dostałby ode mnie dyscypliną za to, co
zrobił.
- Ja już mu powiedziałam, co o tym myślę. Wydaje
się jednak, że to nieco bardziej skomplikowane niż
można sądzić. Mam wrażenie, że to wszystko zostało
ukartowane przez tÄ™ jego kochankÄ™. Zapewnia mnie,
że z nią zerwał i że to po prostu zemsta z jej strony.
Ricardo dużo nie mówi, ale się martwi i myślę, że jest
bardzo zakochany w swojej żonie, nawet jeśli sam
sobie jeszcze z tego nie zdaje sprawy.
- Dobrze. Poczekajmy, niech pomartwi siÄ™ jednak
kilka dni, ma chere amie, a potem postaramy siÄ™ to
wszystko naprawić.
- To okropne, że nie mogę mu powiedzieć, gdzie
ona jest, ale myślę, że masz rację. Och, Marianne, tak
bardzo bym chciała, żeby byli szczęśliwi. Mam takie
dziwne uczucie, że są dla siebie stworzeni. Może
Gonzalo Guimaraes miał jednak rację. To był stary,
sprytny lis... i taki przystojny - powiedziaÅ‚a z nostal­
gicznym westchnieniem.
- Zwietnie. Będę cię informować o wszystkim.
- Dobrze, kochana. Ale nie przedÅ‚użaj tego niepo­
trzebnie. Wiesz, że nie umiem zbyt długo dochować
tajemnicy.
Madame Delorme roześmiała się serdecznie. Od
kiedy były razem w szkole wiedziała, że Elizabetta nie
potrafi kłamać.
- Obiecuję, że to długo nie potrwa. Chcę tylko,
żeby odzyskał rozsądek. W końcu jest mężczyzną,
a oni nie doceniajÄ… tego, co przychodzi zbyt Å‚atwo.
ROZDZIAA DWUNASTY
ZadzwoniÅ‚ telefon i Ambrosia odebraÅ‚a po pierw­
szym dzwonku.
- Halo?
- Widziałaś wczorajsze gazety? - Głos Ricarda był
ostry jak nóż.
- Tak, oczywiście, że tak. To okropne. Nie mogę
wyjść z mieszkania. Nie wiem, kto mógł to zrobić. To
przerażające.
- Ktokolwiek to był, Ambrosia, zapewniam cię,
że zapÅ‚aci wysokÄ… cenÄ™ za naruszenie mojej prywat­
ności i próbę zniszczenia mojego małżeństwa.
- Twojego małżeństwa? - Ambrosia nie mogła
powstrzymać uÅ›miechu zadowolenia. - Chcesz powie­
dzieć, że Gabriella widziała te zdjęcia? To okropne.
Tak mi przykro, Ricky.
- DziÄ™ki tej awanturze moja żona ode mnie odesz­
Å‚a. Nie wiem, gdzie jest, i martwiÄ™ siÄ™ o niÄ…. A wszyst­
ko to twoja wina.
- Moja? Ale...
- Nie baw siÄ™ w swoje gierki, Ambrosio. Wiem, jak
działasz, kiedy chcesz coś osiągnąć. Widziałem cię
wcześniej w akcji. Nigdy jednak nie sądziłem, że tak
nisko upadniesz. - Jego głos był zimny jak lód.
- Ale Ricky, zle mnie zrozumiaÅ‚eÅ›. Jestem przera­
żona. Mówię ci, że nie mogę wyjść z mieszkania, bo
cała prasa koczuje przed moim domem. Myślałam
o przyjezdzie do Maldoravii. Moja willa jest w dość
odludnym miejscu. No i w ten sposób będziemy się
mogli przynajmniej widywać...
- Widywać?! CzyÅ› ty kompletnie oszalaÅ‚a?! Zabra­
niam ci pojawiać się w Maldoravii. A jeśli chodzi
o widywanie się z tobą, to mam szczerą nadzieję, że
tego wieczoru ostatni raz pojawiłaś się na mojej drodze.
Ambrosia przełknęła ślinę, a jej dłonie zadrżały.
W jego glosie słychać było tylko lodowaty gniew.
Czyżby zle to rozegrała? Ale teraz, kiedy Gabrielli nie
było... jak to wszystko przycichnie, on zmieni zdanie.
Tak, tak na pewno będzie. Ta reakcja była naturalna,
ale to wszystko minie.
- Dobrze, kochanie - powiedziaÅ‚a potulnie.  Zro­
bię, jak sobie życzysz.
- Nigdy więcej tak do mnie nie mów - syknął.
- A teraz wynoś się z mojego życia i nigdy nie wracaj.
Wyrządziłaś już wystarczająco dużo krzywd i nigdy ci
tego nie wybaczę. - Odłożył słuchawkę.
Ambrosia wpatrywaÅ‚a siÄ™ w niÄ… przez dÅ‚uższÄ… chwi­
lę, marszcząc nos. Kiedy wszystko się ułoży, na pewno
uda jej się osiągnąć cel. Gabriella pewnie urządzi mu
scenę i to go rozzłości. Krok po kroku będą się od
siebie oddalać, a ona bÄ™dzie cierpliwie czekaÅ‚a i wkro­
czy w odpowiednim momencie.
Brzmiało niezle, ale Ambrosia nie była już tak
pewna siebie. Miała niemiłe wrażenie, że nie powinna
była działać w gniewie.
Po raz pierwszy w życiu zaczęła się zastanawiać,
czy tym razem wyjdzie z tego zwycięsko.
- Już wiem, gdzie jest Gabriella - ogłosił Ricardo
triumfalnie, wchodzÄ…c do salonu, gdzie Constanza
i hrabina siedziały przy kawie.
- NaprawdÄ™? - Constanza spojrzaÅ‚a na niego pod­
ekscytowana. - Tak siÄ™ cieszÄ™, Ricky. Bardzo siÄ™
martwiłam. Gdzie ona jest?
- W Szwajcarii. Moi ludzie znalezli kierowcÄ™ li­
muzyny. Kazała się wysadzić przed hotelem Beau
Rivage w Lozannie, ale nie zameldowała się tam.
- Bardzo dziwne - powiedziaÅ‚a hrabina i odwró­
ciła zmieszana wzrok. - Ricardo, napij się kawy.
- Za chwilę, ciociu - powiedział, mrużąc oczy.
- Ciociu Elizabetto, czy ty na pewno nic nie wiesz
o miejscu jej pobytu? Jeśli dobrze sobie przypominam,
przyjaznisz się z dyrektorką dawnej szkoły Gabrielli
w Szwajcarii. Całkiem niedawno o tym wspominałaś.
- Ja? Skąd miałabym wiedzieć? - powiedziała
hrabina i o mało co nie upuściła dzbanka z kawą. - No
i zobacz, co przez ciebie narobiÅ‚am, Ricky - wykrzyk­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •