[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak uporczywie i intensywnie, że prawie raził
mnie w oczy. W mojej głowie powstał chaos
tak wielki, że nie mogłam go opanować. Co
jest grane? pomyślałam z przerażeniem.
Nie przypominam sobie, żeby ostatnimi
czasy Wera była u mnie w pokoju. Nie
pożyczałam jej też, ani nigdy nikomu innemu,
moich ciuchów. Skąd więc jej kolczyk znalazł
się pomiędzy moimi ubraniami? Tymi
ubraniami, które kilka dni temu leżały
w nieładzie porozrzucane na podłodze. Musiał
się o coś zaczepić. Ale w jakich
okolicznościach? Odpowiedz na to pytanie
sama natychmiast zrodziła się w moim umyśle.
Serce dało mi potężnego kopa. W jednym
momencie Wera znalazła się w kręgu
podejrzanych. Zrobiło mi się niedobrze.
Z kolczykiem w ręce zeszłam z powrotem na
dół i usiadłam przy stole. Drżącą ręką
chwyciłam butelkę i wypiłam kilka łyków wody.
To chore myślałam szybko gnana paniką
nienormalne, niemożliwe . Może to ja
popadałam w obłęd, jakąś paranoję, manię
prześladowczą, chorobę psychiczną. Nie,
muszę z tym skończyć, muszę to wyjaśnić.
Natychmiast, teraz, w tym momencie. Inaczej
zwariuję. Jeśli oczywiście nie zwariowałam już
wcześniej.
Odłożyłam kolczyk na stół i wzięłam do
ręki komórkę. Ponaglana jakimś dziwnym,
szalonym pędem, wybrałam numer.
Cześć, Nadia rozległ się znajomy,
beztroski głos.
Spociłam się.
Co robi twój kolczyk w mojej szafie?
wyrzuciłam z siebie bez wstępu.
Cisza po drugiej stronie.
Jaki kolczyk? O czym ty w ogóle mówisz?
zapytała ze zdziwieniem w głosie.
Ten, który dałam ci na urodziny
powiedziałam ostro. Przed chwilą znalazłam
go zaczepionego o jakieś ubranie wiszące
w szafie w moim pokoju.
Znów cisza po drugiej stronie.
A, ten. Dobrze, że mi przypomniałaś.
Pożyczyłam je Mice i do tej pory mi ich nie
oddała. Muszę się upomnieć, bo wiesz, są dla
mnie szczególnie cenne. Jej głos zabrzmiał
szczerze i wesoło.
Wstałam z krzesła tak gwałtownie, że
z głośnym hukiem przewróciło się na ziemię.
Kiedy to było? zapytałam bez tchu.
Nie pamiętam dokładnie, ale jakiś
miesiąc temu. Ale czemu się tak ciskasz?
zapytała zdziwiona.
Nic takiego, drobiazg odparłam, robiąc
kolejne kółko wokół stołu.
Już wiem. Zaczęła się śmiać. Czujesz
się urażona, że tak obeszłam się z prezentem
od ciebie. Nie przeginaj. Mam je trzymać
w kryształowej szkatułce na miękkiej
poduszeczce? Zresztą to Mika jest winna, bo
go zgubiła i za to skopię jej tyłek. Ale na
szczęście go znalazłaś. Masz mi go oddać
natychmiast i nie myśl, że należy ci się
znalezne udała surowy ton.
Zaczęła jak zwykle paplać, ale jej
gadanina tym razem mnie nie rozbawiła ani
nie zainteresowała.
Ktoś dzwoni do drzwi skłamałam.
Muszę kończyć powiedziałam szybko i nie
czekając na odpowiedz, rozłączyłam się.
Opadłam z powrotem na krzesło.
Opadłam z sił.
Gabriel czy Dominika?
A może jeszcze ktoś inny.
Nie wiadomo.
Lubiłam matematykę, ale miałam problem
z rozwiązaniem tej zagadki.
*
Zrobiłam sobie jeszcze jedną kawę i wróciły
mi siły. Napełniła mnie teraz werwa, chęć
i zapał do działania. Musiałam coś zrobić.
Musiałam coś wymyślić. Musiałam znalezć X-
a. To X był mordercą.
Miałam wrażenie, że z każdym łykiem
automatycznie wciska mi się przycisk
odśwież . I wreszcie wpadłam na pomysł.
Pewnie głupi, ryzykowny i być może
nieskuteczny, ale byłam tak zdesperowana, że
postanowiłam zaryzykować. Intuicja dała mi
ściągę. I postanowiłam z niej skorzystać.
Oczywiście zdając sobie sprawę, że ściąga
może przynieść więcej szkody niż pożytku.
To paradoksalne, ale im bardziej byłam
zdecydowana, tym bardziej wydawało mi się,
że pomysł jest idiotycznie głupi i nie tylko nie
wypali, ale jeszcze sprowadzi na mnie
problemy i narazi na śmieszność. W dodatku
wciąż nurtowała mnie pewna myśl. Przecież
moi znajomi znają mnie na tyle dobrze, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]