[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niej.
- Proszę, proszę, co za spotkanie - oznajmił. - Cześć, Sophie. Jak leci?
- Ja nie latam - odpowiedziała dziewczynka z godnością. Oglądam
wzierzątka. - Spojrzała na matkę i sama się poprawiła: - Zwierzątka.
-Śledziłeś nas - rzuciła oskarżycielsko Amber. O dziwo, wcale jej to nie
rozzłościło, tylko zaskoczyło i zdenerwowało. Dlaczego zadał sobie
tyle trudu? Czyżby był przekonany, że Sophie przez cały czas nosi
monetę ze sobą?
-Tak, to prawda - przyznał lekko zakłopotany. - Martwię się tym, co się
stało rano w La Jolli.
- Chodzi ci o tę kobietę w sklepie Nicole?
-Tak. Nic złego się nie stało, ale jeśli spróbuje ponownie? Nie wiemy,
co ... - Urwał gwałtownie i zerknął na Sophie, która przysłuchiwała się
rozmowie z ogromnym zainteresowaniem.
- Nie ma się o co martwić - zapewniła pośpiesznie Amber.
- Nie mamy nawet pewności, że chodziło jej o monetę.
Sophie zacisnęła piąstkę w kieszonce fartuszka. - Ktoś chce mi zabrać
pieniążki.
-Wcale nie, kochanie. - Amber poklepała córeczkę po ramieniu. -
Rozmawialiśmy o czymś innym.
-Aha. - Uspokojona Sophie odwróciła się do goryli.
- I do tego ten chłopak kopiący na podwórku. - Quint zniżył głos. -
Wolałbym, żebyś mi pozwoliła
wezwać policję.
- Naprawdę nie było po co. Mizell to całkiem miły chłopak.
-Amber Brannigan, jesteś bardzo upartą kobietą - westchnął.
- Nie jestem uparta. Wiem, co wiem, i już.
Wyraz jego twarzy złagodniał.
- Owszem jesteś uparta. Jesteś też ...
Oczekiwała, że powie "piękna ... czarująca ... fascynująca". Ale
powiedział "inna".
Nie czuła się inna. Czuła to, co czuje każda kobieta, spoglądająca w
oczy bardzo atrakcyjnemu mężczyźnie. Może i był trochę sztywny i
miał w żyłach błękitną krew, ale był też tak ogromnie, ogromnie
seksowny.
- Dziękuję - oznajmiła dumnie. - Zawsze starałam się być inna.
Każda kobieta to właśnie pragnie usłyszeć.
Wydawał się zaskoczony.
- Sprawiłem ci przykrość? Nie chciałem ... Ze śmiechem przerwała mu
przeprosiny.
- Przecież żartuję. Mogę sobie być inna. Nie zależy mi na tym, ale też
mi to nie przeszkadza. Jestem, kim jestem.
- I bardzo mi się ten ktoś podoba. - Quint nachylił się ku Amber.
- I podoba mi się, że nie zbeształaś mnie za sprowadzenie glin.
- Zrobiłeś, co uznałeś za słuszne. Dlaczego miałabym cię besztać?
- Podoba mi się również, że jesteś taka cierpliwa i pozwoliłaś mi
namówić Sophie na oddanie tej monety.
Sophie posłała mu znaczące spojrzenie przez ramię.
- Quin, ja chcę moje pieniążki!
- Niedługo je oddam, kochanie, obiecuję.
Dziewczynka odwróciła się z powrotem do goryli, mrucząc coś pod
nosem. Quint przyglądał jej się przez chwilę z uśmiechem. Amber
ścisnęło się serce. Było widać, że ten mężczyzna darzy Sophie
szczerą sympatią, a Amber lubiła ludzi, którzy lubili jej córeczkę.
- Nadal uważasz, że ją ma, prawda? - zapytała cicho.
-Tak - westchnął. - Gdyby wziął ją ktoś dorosły, pewnie zgłosiłby się
już po nagrodę. Ta moneta zrobiła się gorąca. Inteligentniej byłoby
uczciwie zarobić pięć tysięcy.
-A czy przestępcy często bywają inteligentni?
- Nie znam ich aż tylu, żeby wyciągać wnioski. Amber. ..
-Tak?
Patrzył jej w oczy i czuła się jak zahipnotyzowana. - Może ci grozić
niebezpieczeństwo.
- Nie wygłupiaj się. Nie mamy tej monety, więc nikt nam nie zrobi
krzywdy.
- Nie ma takiej pewności. Mogą ci nie uwierzyć. Ludzie są gotowi
zrobić straszne rzeczy za mniejsze pieniądze, niż ta moneta jest warta.
W każdym razie czuję się odpowiedzialny.
- Niniejszym uwalniam cię od wszelkiej odpowiedzialności oznajmiła. -
Ja i Sophie nie potrzebujemy, żeby ktoś się nami zajmował. Same
doskonale sobie radzimy.
- Nie chciałem cię urazić, ale ...
- Rozumiem i doceniam twoją troskę. Ale policja już się tym ząjęła, a
skoro Sophie i tak nie ma tej monety ... - Amber wzruszyła ramionami.
- Możesz być jedyną osobą na świecie, która w to wierzy. A ta kobieta
u Nicole? I to chłopaczysko na twoim podwórku?
-A ty?
-A niech to - mruknął szorstko. - Gdyby ta moneta należała do mnie,
oddałbym ją Sophie. Niestety, nie należy. Ale są dużo gorsze rzeczy,
niż chodzenie za jej piękną ...
- Inną!
- ... matką. Amber ...
- Nie dam ci moich pieniążków!
Krzyk Sophie podziałał jak kubeł zimnej wody. Amber odwróciła się i
dostrzegła swoją córkę.
Stała jakieś pięć metrów dalej, twarzą w twarz ze szczupłym mężczyzną
w średnim wieku, który wyciągał do niej rękę.
Zanim Amber zdążyła cokolwiek zrobić, zobaczyła, jak Sophie rzuca
garść czegoś prosto na wybieg. Dźwięk, jaki to coś wydało, uderzając o
podłoże, sugerował, że mała obsypała monetami stado osłupiałych
goryli.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Nic nie uszło uwagi Mizella.
Widział, jak chuderlawy facet w bermudach podchodzi do szkraba i coś
mówi - za cicho, by dało się usłyszeć. I wcale się przy tym nie
uśmiechał. Mizell nie musiał słyszeć słów, bo reakcja małej była
znacząca. Odsunęła się i wpatrywała w faceta nieprzyjaznym
wzrokiem. W sunęła rękę do kieszonki i wyciągnęła zaciśniętą pięść.
- Nie dam ci moich pieniążków! - wrzasnęła na całe gardło. Potem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •