[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które by chciały pana komisarza niepokoić, i dlatego musiałem przyjść i pana komisarza
zapytać.
Pytaj.
Dziennikarz, pan Zito, to taka osoba, która pana komisarza niepokoi, czy
przeciwnie, pan Zito nic takiego panu komisarzowi nie robi?
Nie, nie przeszkadza mi. Połącz mnie z nim.
Witaj, Salvo, to ja Nicolo. Przepraszam, ale dopiero w tej chwili przyjechałem
do biura...
Wiesz co, Nicolo? Ja pieprzę twoje godziny urzędowania. Tłumacz się z tego
przed swoim chlebodawcÄ….
Nie, Salvo, nie czas na to, byś kpił. Właśnie przyjechałem i sekretarka
powiedziała mi, że... Chodzi o uprowadzenie tej dziewczyny.
A mówiąc ściślej?
%- Salvo, będzie lepiej, jeżeli tu przyjedziesz.
Postaram się przyjechać, kiedy tylko znajdę na to czas.
Nie, Salvo, musisz przyjechać natychmiast.
Montalbano odłożył słuchawkę, wstał, pożegnał się z Franceskiem.
Retelibera, prywatna telewizja, w której pracował Ni - coló Zito, miała siedzibę w
Montelusie, ale poza miastem. Komisarz już po drodze się domyślił, co zaszło i o czym
przyjaciel chce mu w zaufaniu powiedzieć. Trafił w dziesiątkę. Nicoló czekał na niego w
wejściu i 79 zobaczywszy z daleka jego auto, wyszedł mu naprzeciw. Wyglądał na
wzburzonego.
Coś się stało?
Rano, ledwo sekretarka weszła do biura, odebrała anonimowy telefon. Męski
głos spytał, czy jesteśmy przygotowani na nagranie jego przesłania. Odpowiedziała, że nie
mamy z tym trudności, a tamten zapowiedział, że za pięć minut zadzwoni, a my mamy to
nagrać. Tak też się stało.
Weszli do gabinetu Nicoló. Na biurku stał przenośny, profesjonalny magnetofon. Zito
go włączył. Montalbano wysłuchał, jak przewidywał, dokładnej powtórki nagrania, które
przesłano do willi Mistrettów. Nie dodano ani nie ujęto jednego słowa.
Wstrząsające wrażenie. Ta biedna dziewczyna... - skomentował Zito. A potem
spytał: - Do Mistrettów także to przysłali? Może bydlaki chcą, żebyśmy w tej sprawie byli ich
pośrednikami?
Nie, wczoraj póznym wieczorem już i tam telefonowali.
Zito odczuł ulgę.
Całe szczęście. Ale dlaczego przysłali to również do nas?
Myślę, że już wyrobiłem sobie opinię na ten temat - powiedział Montalbano. -
Moim zdaniem porywacze chcą zawiadomić wszystkich, nie tylko ojca, o tym, że dziewczyna
jest w ich rękach. Na ogół kiedy ktoś kogoś porywa, zależy mu na tym, żeby się to nie
rozniosło, tymczasem ci nasi robią co w ludzkiej i bożej mocy, żeby sprawa nabrała rozgłosu.
Chcą, żeby głosem błagającej o pomoc Susanny przejęło się jak najwięcej ludzi.
A to dlaczego?
W tym cała zagadka. Ale jedyna ważna.
Co my w redakcji mamy z tym zrobić?
Jeżeli chcesz wesprzeć ich zabawę, nadaj to nagranie.
Ani myślę wysługiwać się przestępcom.
Wspaniała dewiza! Postaram się, żeby kiedyś te szlachetne słowa zostały
wykute na twoim nagrobku.
Jesteś nadzwyczaj dowcipny! - powiedział poirytowany Zito.
Wobec tego, skoro masz się za uczciwego dziennikarza, zadzwoń do sędziego i
kwestora, zawiadom ich o wszystkim i przekaż to nagranie do ich dyspozycji.
Na pewno zadzwoniÄ™.
Dobrze by było, żebyś z tym nie zwlekał.
Zależy ci na pośpiechu? - spytał Zito, wybierając jednocześnie numer
kwestury.
Montalbano nie odezwał się.
Czekam na ciebie na dworze - powiedział, wstając i wychodząc.
Ranek był pogodny, czuło się ciepłe, lekkie powiewy wiatru. Komisarz zapalił
papierosa, ale nie zdążył wypalić go do końca, kiedy pojawił się Nicoló.
Załatwione.
I co ci powiedzieli?
%7łebym nic a nic nie nadawał. Zaraz przyślą tu agenta po kasetę.
Wracamy? - spytał komisarz.
Widzę, że nie chcesz się ze mną rozstać?
Mylisz się. Chcę tylko jeszcze coś zobaczyć.
Kiedy weszli do biura, Montalbano poprosił Nicoló, żeby włączył telewizor i nastawił
na TelevigatÄ™.
Chce ci się słuchać, co mają do powiedzenia te kutasy?
Poczekaj, a sam zrozumiesz, dlaczego zależało mi na tym, żebyś jak
najszybciej zadzwonił do kwestora.
Na ekranie pojawił się napis:
Za kilka minut nadamy nadzwyczajne wiadomości .
O, kurwa! - powiedział Nicoló. - To i do nich to przesłali! A te szuje zaraz to
nadadzÄ….
Nie spodziewałeś się tego?
Nie. A ty odebrałeś nam tak ciekawą wiadomość.
Chciałbyś zmienić zdanie? Zdecyduj się, Nicoló: albo masz się za dziennikarza
uczciwego, albo za takiego sobie.
Nie dziw się, mogę być uczciwy, ale kiedy mi się odbiera taką ważną
informacjÄ™, nie czujÄ™ siÄ™ z tym dobrze.
Z ekranu zniknął napis, nadano sygnał wiadomości i bez zapowiedzi ukazała się twarz
geologa Mistretty. Powtórzono jego apel wygłoszony w dzień po porwaniu. Potem na ekranie
pojawił się dyżurny dziennikarz.
Nie bez powodu zdecydowaliśmy się nadać raz jeszcze apel ojca Susanny,
gdyż za chwilę widzowie będą mogli wysłuchać przerażającego nagrania, które nadeszło do
naszej redakcji dziÅ› rano.
Na tle obrazu willi rozległy się słowa, identyczne jak te przesłane do Retelibery. A
kiedy nagranie się skończyło, na ekranie pokazał się kurzy kuper, czyli twarz Pippa Ra -
gonese.
Muszę oznajmić państwu, że dopiero po dramatycznej dyskusji w redakcji
zdecydowaliśmy się nadać nagranie, którego przed chwilą mieli państwo możność wysłuchać.
Glos przerażonej Susanny, który nami wstrząsnął, to coś, co z trudem może znieść
obywatelskie sumienie, sumienie ludzi żyjących w cywilizowanym społeczeństwie.
Przeważyła jednak dziennikarska powinność. Nasi widzowie mają święte prawo o wszystkim
wiedzieć, a my, dziennikarze, mamy święty obowiązek to prawo uszanować. Inaczej
utracilibyśmy godność zawodową i nie moglibyśmy się uważać za dziennikarzy
pozostających w służbie swoich słuchaczy. Powtórzyliśmy najpierw rozpaczliwy apel ojca
Susanny. Porywacze nie zdają sobie sprawy, że ich żądane okupu musi zakończyć się
fiaskiem, jeśli wziąć pod uwagę dobrze wszystkim znaną niekorzystną sytuację finansową
rodziny Mistrettów. W tych tragicznych dniach całą nadzieję pokładamy w służbach stojących
na straży Porządku publicznego. Zwłaszcza w komisarzu Minutolo, człowieku
doświadczonym, któremu gorąco życzymy szybkiego sukcesu.
Wróciła twarz dyżurnego dziennikarza, który powiedział:
To nadzwyczajne wydanie wiadomości będziemy powtarzać co godzinę.
Wychylili do dna i skończyła się biesiada: ruszył program z muzyką rockową.
Montalbano wciąż nie mógł się nadziwić, jakiego pokroju ludzie pracują w telewizji.
Na przykład pokazują ci obrazy trzęsienia ziemi, w którym zginęły tysiące ludzi i całe miasta
przestały istnieć, podsuwają przed oczy poranione, płaczące dzieci, zmiażdżone zwłoki i
ruiny, a w chwilę pózniej oznajmiają: a teraz mamy dla was piękne sceny karnawałowe z Rio
de Janeiro. Kolorowe platformy, radość, samba, gołe tyłki.
Aajdak i skurwysyn! - zawołał Zito, czerwieniejąc i kopiąc krzesło.
Poczekaj, zaraz popsujemy mu humor! - powiedział Montalbano.
Wybrał szybko jakiś numer i czekał chwilę ze słuchawką przy uchu.
Halo! Tu Montalbano. Proszę mnie połączyć z kwestorem. Tak, dziękuję. Tak,
zaczekam. Tak. Pan kwestor? Dzień dobry. Proszę mi wybaczyć, że pana niepokoję, ale
dzwonię wprost z Retelibery. Tak, wiem, że pan Zito już z panem rozmawiał. Tak, jest
człowiekiem, który umie dopełnić swojego obowiązku. To dla niego ważniejsze niż
dziennikarskie profity... Tak, tak, zaraz mu to powtórzę.
Otóż, panie kwestorze, chciałem panu powiedzieć, że właśnie przed chwilą, w mojej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]