[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To właśnie było to małżeństwo oparte na wspólnocie interesów, o którym kiedyś
wspomniałeś? - spytała Oliwia.
- Tak. Rozpadło się, gdy po śmierci Fletchera i Brendy zamieszkali u mnie Kirby z Paulem.
Rachel nie miała skłonności do matkowania, a już na pewno nie dwóm chłopcom, którzy nawet nie
byli z nią spokrewnieni.
- Jak przyzwyczaiłeś się do roli ojca?
Odwrócił się nieco w jej stronę i oparł o stalową ramę okna.
- Bywało pod górkę, ale jakoś się dogadaliśmy.
Oliwia uśmiechnęła się do niego.
- Wiesz co? Założę się, że byłbyś fantastycznym ojcem.
Zaskoczyła go tymi słowami.
- Po co to mówisz?
Zawahała się, jakby szukała w myśli właściwych słów.
- Bo taki człowiek jak ty, jeśli do czegoś się bierze, to poważnie. Dla rodzica konsekwencja jest
bardzo ważna.
Jasper zmarszczył czoło.
- Jest dużo więcej wymagań, którym musi sprostać ojciec, niż tylko poważne traktowanie
obowiązków.
- Nie - odparła. - Nie ma. Nie przychodzi mi do głowy nic ważniejszego niż bycie z dziećmi
dzień w dzień.
Pod presją jej spojrzenia poczuł się niepewnie. Zdawał sobie sprawę, że palą go policzki, ale
miał nadzieję, że mimo wszystko się nie zarumienił. To byłoby strasznie głupie.
Odkaszlnął.
- Kilka miesięcy po tym, jak zamieszkali u mnie Kirby i Paul, jedno z przedsięwzięć, którym
zajmował się Fletcher, a kupiło go konsorcjum inwestorów, zaczęło się rozlatywać.
- Dlaczego?
- Sam badałem to dość długo - odrzekł cicho Jasper. - Omal nie dostałem zawału, gdy się
zorientowałem, że Fletcher zamydlił oczy wszystkim, nie wyłączając mnie.
- Ojej.
- Tak. - Machinalnie potarł dłonią kark. - Nie będę zanudzał cię szczegółami. Potrzebowałem
prawie trzech miesięcy, żeby je rozpracować. W każdym razie cała inwestycja okazała się jednym
wielkim oszustwem. Czymś w rodzaju bardzo skomplikowanego schematu piramidy. Bóg jeden wie,
jak Fletcher zamierzał to dalej ciągnąć.
- Co zrobiłeś?
- Straciłem mnóstwo forsy i omal nie zbankrutowałem, ale w końcu udało mi się odkręcić ten
interes i spłacić inwestorów. Klienci nie byli szczęśliwi, kiedy się dowiedzieli, że w przedsięwzięciu
ujawniły się istotne błędy, ale przynajmniej nie czuli się oszukani.
- A ty po załatwieniu sprawy zniszczyłeś wszystkie dowody oszustwa, popełnionego przez
Fletchera?
- Tak.
Wstała i podeszła do niego. Widać było, że mu współczuje.
- Nie chciałeś, żeby Kirby i Paul dowiedzieli się, że ich ojciec był oszustem i złodziejem, tak?
- Sam nie mogłem się z tym pogodzić. Fletcher był moim starszym bratem. Ufałem mu. Kirby i
Paul go uwielbiali. Nie chciałem, żeby coś zaczerniło ich wspomnienia. Bądz co bądz, chodziło o ich
ojca.
Uśmiechnęła się niepewnie.
- Wierz mi, że cię rozumiem.
Trochę się odprężył. Przypomniał sobie, jak Oliwia chroniła Ninę i Zarę, i wszystkich swoich
krewnych.
- Tak myślę.
- Powiedz mi, czy właśnie po historii z Fletcherem zacząłeś dokładnie sprawdzać
potencjalnych klientów?
Uśmiechnął się gorzko.
- Można powiedzieć, że dostałem wtedy nauczkę. Pojąłem, jak ważne są informacje. Jeśli nie
możesz ufać starszemu bratu, to komu możesz?
Dotknęła jego ramienia, ale nie powiedziała ani słowa.
- To wszystko. Spaliłem znane mi dokumenty, które mogły wskazywać na winę Fletchera.
Dopóki dziś rano nie znalazłem listu w jeepie, sądziłem, że zatarłem wszystkie ślady.
- Ale wujek Rollie mógł się w swoim czasie do czegoś dokopać i włączyć to do swoich akt?
- Tak. - Jasper pomyślał o kartotece w swojej piwnicy. - Nie mogę go winić. Mam to samo
fatalne przyzwyczajenie.
Oliwia wpatrywała mu się w oczy.
- Co się stało, to się nie odstanie. Oboje wkrótce dostaniemy następne listy od szantażysty.
Potrzebujemy nowego planu.
- Słusznie. - Musnął palcami wierzch jej dłoni. - Mamy wiele informacji do przemyślenia, a
przypuszczam, że niedługo zdobędę ich jeszcze więcej.
- Skąd?
- Od pana Silasa z przechowalni P - P.
Oliwia uniosła brwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •