[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najmniej znajomym nie wstydziła się go przedstawić.
Największy problem w tym, że do rozpoczęcia ceremonii
ślubnej pozostały dwie minuty, a panna młoda jeszcze się
nie zjawiła, pomyślał. Kiedy to sobie uświadomił, ogarnęła
go panika, ale uznał, że Jayne na pewno go nie zawiedzie,
Obiecała za niego wyjść, podpisali też umowę przedmał-
żeńską. Poza tym była przecież godna zaufania. Nie miał
pojęcia, skąd czerpie tę pewność, ale tak właśnie uważał.
Dała słowo, więc go dotrzyma. Wkrótce tu będzie. Bez
wÄ…tpienia nie zawiedzie.
Kiedy powtarzał w myśli to zdanie, Jayne Pembroke sta-
nęła na progu sali. Miała na sobie cudownie skromny ko-
stium z kremowej tkaniny. Wąska spódnica sięgała do po-
łowy łydki, a kokieteryjne rozcięcie kończyło się nad kola-
nem. Klapy dopasowanego żakietu o wydłużonej linii la-
mowane były satyną, którą obciągnięto również dwa guziki.
Całość uzupełniała kamizelka z grubej koronki. Rudawe
włosy upięte zostały nad karkiem w mały kok. Zamiast we-
lonu wybrała toczek z kremową woalką zasłaniającą pół
twarzy.
Jaka ona śliczna, pomyślał Eryk, podziwiając lśniące
oczy koloru lawendy, zaróżowione policzki i czerwone usta.
Naturalna uroda przebija najstaranniejszy makijaż. Nawet
kosmetyki z markowego sklepu sÄ… w tej konkurencji bez
szans. Zachwycony zmierzył przyszłą żonę taksującym
S
R
spojrzeniem i uznał, że chętnie pomógłby jej zdjąć urocze
fatałaszki. Stropił się trochę, gdy uświadomił sobie, o czym
myśli.
- Przepraszam za spóznienie - usprawiedliwiała się, lek-
ko zdyszana. - Nie umiem powiedzieć, co robiłam przez
cały ranek. Czas przeciekł mi przez palce.
- Najważniejsze, że jesteś - odparł z uśmiechem. -Mam
dla ciebie upominek.
- Dla mnie? Co to jest? - spytała zaskoczona i urado-
wana.
Odwrócił się i sięgnął po białe pudełko leżące na krześle
od chwili, gdy przybył do ratusza. Otworzył je, wyjął bukiet
białych róż ozdobiony gałązkami bluszczu i podał go Jayne.
- Eryku, jakie piękne kwiaty... A ja nie pomyślałam o
bukiecie - powiedziała z łagodnym uśmiechem, który spra-
wił, że jeszcze bardziej wypiękniała. Obserwował ją, gdy
opuszkami palców głaskała białe płatki, a potem uniosła
bukiet, wdychając cudowną, odurzającą woń róż. Uznał, że
ich piękno gaśnie w porównaniu z urodą Jayne. Miał nawet
wyrzuty sumienia, że zaproponował jej ślub tylko na niby.
- Zaczynam sobie uświadamiać, że wielu spraw nie
przemyśleliśmy zawczasu - odparł przyciszonym głosem.
- %7łałujesz swojej decyzji? - zapytała, spoglądając na nie-
go ponad bukietem szeroko otwartymi, zdziwionymi oczy-
ma.
- Czyżbym słyszał nadzieję w twoim głosie? - odparł za-
intrygowany.
Natychmiast pokręciła głową.
S
R
- Nie w tym rzecz. Jeśli... istotnie zmieniłeś zdanie, mów
śmiało, na pewno zrozumiem i nie będę nalegać, żebyś do-
trzymał umowy.
- Nie mam żadnych wątpliwości - stwierdził katego-
rycznie. Przyjęła jego słowa z kamienną twarzą, więc nie
miał pojęcia, co jej chodzi po głowie. - W każdym razie nie
w kwestii naszego ślubu - dodał. Jayne milczała. Poprawił
raz jeszcze białą różę w klapie popielatego garnituru har-
monizującego z barwą kremowego kostiumu, bez słowa
podał jej rarnię i czekał, aż położy na nim dłoń.
Znajomy urzędnik ostatecznie przerwał ich dziwną roz-
mowę. Zniecierpliwiony głośno zachęcał wszystkich, aby
zajęli wyznaczone miejsca. W chwilę pózniej nieco oszo-
łomiony Eryk wsunął obrączkę na palec Jayne, oznajmił
głośno, że bierze ją za żonę, i czekał niecierpliwie, aż usły-
szy od niej małżeńską przysięgę. Spojrzała w czarne oczy i
z nieśmiałym uśmiechem nałożyła mu obrączkę, powtarza-
jąc ustaloną formułę. Dopiero teraz uświadomił sobie, że
przez cały czas dręczył go lęk przed odmową. Przecież w
ostatniej chwili mogła zmienić zdanie. Teraz wiedział, jak
bardzo mu zależało, by dotrzymała słowa - nie tylko dlate-
go, że jej zgoda warta była dla niego sześćdziesiąt milionów
dolarów.
Po złożeniu małżeńskiej przysięgi znów popatrzyli sobie
w oczy niepewni, co mają dalej robić. Urzędnik ogłosił ich
mężem i żoną, następnie pozwolił Erykowi pocałować pan-
nę młodą, a ten ujął jej dłonie, pochylił głowę i ujrzał w
lawendowych oczach wyraz paniki, więc tylko czule i deli-
katnie musnął wargami różowe usta. Niechętnie uniósł gło-
wę, bo nagle zapragnął czegoś więcej. Opamiętał
S
R
się, słysząc radosne okrzyki i śmiech gości, którzy rzucili
się do nowożeńców, by składać życzenia i rozdzielili ich
natychmiast, co zirytowało Eryka.
Gdy dostrzegł wreszcie Jayne otoczoną roześmianymi
ludzmi, równie nerwowo szukała go wzrokiem. Od razu
poczuł się lepiej. Ze zdumieniem stwierdził, że ich związek
przestał być dla niego korzystną transakcją handlową, która
wymaga rocznego celibatu, co jest warunkiem uciążliwym,
lecz wykonalnym. Obiecał, że będzie wierny Jayne, i do-
trzyma słowa, ale gdyby oboje zechcieli...
Wszystko się może zdarzyć. Najbliższy rok zapowiadał
siÄ™ bardzo ciekawie.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Jayne zamierzała dyskretnie opuścić ratusz ze swym no-
wo poślubionym mężem, gdy trzy pozostałe uczestniczki
jubilerskiego kwartetu złapały ich przy wyjściu i oznajmiły,
że mają prezent dla nowożeńców, o którym muszą natych-
miast porozmawiać z panną młodą na osobności. Chętnie by
się od tego wymigała, ponieważ miała dość udawania, fał-
szywej radości i zachwytów. Moment składania życzeń był
dla niej trudną próbą. Niestety, musiała robić dobrą minę do
złej gry. Dziewczyny poprosiły jej męża, żeby na chwilę
zostawił je same, na co zgodził się dość niechętnie.
Dokąd się teraz wybierasz ze swoim Erykiem? - zapytała
Lila głosem tak niewinnym i słodkim, że Jayne od razu po-
stanowiła mieć się na baczności.
Amy jest kochana, zgodziła się mnie zastąpić - po-
wiedziała ostrożnie. - Mam wolne popołudnie i cały week-
end. Pojedziemy razem na BursztynowÄ… i... zaczniemy
wspólne życie.
Nic z tego - oznajmiła Sylwia.
Czemu? - spytała rzeczowo Jayne.
Bursztynowa to miła ulica, ale nie warto tam spędzać
miodowego miesiÄ…ca.
Szczerze mówiąc, tyle było zachodu z szybkim ślu-
S
R
bem, że postanowiliśmy odłożyć wyjazd - tłumaczyła
uprzejmie Jayne. Była przekonana, że taka eskapada nastąpi
dużo pózniej, na pewno za rok, po rozwodzie. Każde z dzi-
siejszych nowożeńców wyjedzie osobno.
- Jayne, wyszłaś za mąż - przypomniała niepotrzebnie
Lila. - To wyjątkowy dzień. Nie możesz po prostu wrócić
do domu.
- NaprawdÄ™?
- Jasne - przytaknęła Sylwia.
- W takim razie dokąd powinnam jechać? - Pożałowała
tego pytania w chwili, kiedy je wypowiedziała, bo natych-
miast się domyśliła, jaka będzie odpowiedz przyjaciółek.
- Wybierz romantyczne miejsce - poradziła Meredith.
- Ale... ale... - jąkała się Jayne. Nie potrafiła wykrztusić
słowa.
- Wkrótce ty i Eryk znajdziecie się w niezwykle urok-
liwej scenerii - perorowała Lila. - Zrobiłyśmy zrzutkę w
firmie na fajny prezent dla was. Załatwiłyśmy wszystko.
Będzie miodowy miesiąc... a raczej weekend.
- O co wam chodzi? - zapytała Jayne słabym głosem.
- Musicie zmienić plany - oświadczyła Sylwia z taje-
mniczym uśmiechem, który zdecydowanie nie podobał się
Jayne.
- To prezent dla młodej pary od pracowników naszego
salonu - dodała pogodnie Meredith. - Romantyczny week-
end w pensjonacie SÅ‚oneczny Brzeg".
- Ach tak, pomyślała bezradnie Jayne. Wiele słyszała o
tym miejscu, które uchodziło za najbardziej urokliwy, ci-
chy, romantyczny zakątek w promieniu stu pięćdziesię-
S
R
ciu kilometrów od Youngsville. Położona nad rzeką, nie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]